„Zaczynam pamiętnik. Może starczy cierpliwości na regularne prowadzenie go. To jest potrzebne: fakty, rozmowy, ludzie – dokumentacja późniejszych wniosków, myśli, uczuć, wszystkiego, co dzieje się we mnie. W zeszłym roku było tego bardzo dużo – niestety, nie zapisywałem. W tym roku jestem niepełne trzy tygodnie i już nagromadziło się mnóstwo. Spróbuję do tych zaległości wracać później, a na razie zaczynam na bieżąco” – napisał Wiktor Woroszylski w poniedziałek 19 października 1953 r. w miejscowości Pieriediełkino.
Wiktor Woroszylski (1927-1996) – poeta, prozaik, tłumacz literatury rosyjskiej. Początkowo był związany z socrealizmem, jednak później – po osobistym doświadczeniu pacyfikacji Węgier w 1956 roku – coraz bardziej stawał się krytyczny wobec systemu. W latach 70. i 80. Woroszylski był związany z opozycją demokratyczną – jako współpracownik KOR, redaktor „Zapisu”. Po wprowadzeniu stanu wojennego został internowany.
Woroszylski przeszedł drogę charakterystyczną dla wielu polskich intelektualistów w drugiej połowie XX wieku, czyli od uwikłania w komunizm do czynnego sprzeciwu wobec niego. Był ponadto nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem wielu kluczowych dla powojennej historii zdarzeń, również wpływając na ich przebieg.
Jego „Dzienniki” stanowią kronikę środowiska nonkonformistycznego. Woroszylski spisywał swoje wspomnienia również w czasach, gdy samo prowadzenie takich zapisów wymagało niemałej odwagi. To również wyrazisty portret środowiska stającego się ponadczasowym przykładem wolności.
„Parę słów o sobie. Miałem niespełna 18 lat, kiedy wstąpiłem do PPR. Nie przez strach, nie przekupstwo, nie zaangażowanie przez tajną służbę radziecką, także nie skłonność do ugody. Pewna wizja z punktami odniesienia niechybnie błędnymi, jakoś tam uwarunkowanymi przez historię, doświadczenie osobiste i różne rzeczy, o których nie teraz. Dawno od tego odszedłem i myślę, że ostatnie ponad ćwierć wieku życia zwalnia mnie od ponawiania wyznań ekspiacyjnych […]. Ale chcę powiedzieć, że do siebie dawnego, tamtego, nie odczuwam nienawiści ani pogardy, najwyżej pewien ironiczny dystans, pewną potrzebę dyskusji, niezgody. Co było, to było. Człowiek nie jest kimś do łatwego etykietowania” – zapisał Woroszylski w marcu 1982 roku.
W pierwszym tomie, obejmującym lata 1953-1982, we wrześniu 1980 roku Woroszylski zapisał również: „Tłumy, zwolnieni z kryminału, całe środowisko, nie sposób wyliczyć, chyba ponad setka osób, ścisk, rozmowy o tym, co się stało, znów euforia. Ja – że nie starczyło mi wyobraźni na to, co zaszło, że całą +robotę+ KOR-u etc. przez ostatnie lata traktowałem raczej na zasadzie zbawiania własnych dusz, no i tworzenia jakichś wysepek wolności wewnętrznej, ale perspektyw zwycięstwa społecznego na taką skalę nie brałem pod uwagę”.
Drugi tom obejmuje lata 1983-1887, jest to zatem dokument czasu społecznej stagnacji wywołanej stanem wojennym oraz świadectwo prób jej przełamywania.
„Oddałem felieton w +Więzi+, widziałem wiele osób i między innymi po raz pierwszy od wojny [13 grudnia 1981] Stefana Bakinowskiego, który stwierdził, obejrzawszy mnie, że nie dałem sobie nic zrobić +przez nich+. Rozmowy między innymi o sławetnej audycji radiowej, trzykrotnie powtarzanej (ja słuchałem wczoraj), złożonej z rzekomo podsłuchanych przez SB wypowiedzi Bujaka, rozmowy TKK i kierownictwa podziemia gdańskiego. Jeżeli tam przeniknęli – dlaczego ich nie zgarnęli? Oczywiście nic nie podsłuchali, tylko zdobyli nagrane taśmy. Wypowiedź Bujaka to po prostu wywiad, prawdopodobnie dla prasy podziemnej. Reszta to jedna nagrana dla własnych potrzeb rozmowa gdańszczan (głosy te same), pocięta na dwie części, z których pierwsza to ma być +TKK+. Co propaganda ma z takiego falsyfikatu? – zapisał 3 stycznia 1983 roku.
W „Dziennikach” znalazły się również nie tylko wpisy dotyczące bieżącej sytuacji politycznej, ale także wpisy osobiste, dotyczące chociażby lęku. „Czy się nie boję? Nie jestem już młody. Za parę miesięcy kończę 57 lat. Przeżyłem w życiu wiele dobrego i złego. Bałem się różnych rzeczy. Boję się różnych rzeczy. Między innymi boję się, żebym nie zaczął się bać tego, co moje – swoich myśli, uczuć, poglądów, tego, co mam do powiedzenia i napisania, książek w swojej bibliotece, spotkań z ludźmi, z którymi mam ochotę się spotkać, publicznego wystąpienia w obronie przyjaciół, których spotkało nieszczęście. Tego boję się najbardziej – inne strachy, choć może realne, mimo wszystko mniej mi dokuczają” – zapisał 27 marca 1984 roku Woroszylski.
Z kolei ostatni tom, obejmujący lata 1988-1996, opisuje czas przełomu. Jest zapisem drogi od PRL-u do III RP – przedstawia zmiany zachodzące nie tylko w wymiarze politycznym czy społecznym, ale także mentalnym. Autor – z coraz większym dystansem, ale i niezwykłą wyrazistością – dostrzega i nazywa procesy, które legły u fundamentów III RP, a ze skutkami których przychodzi nam się mierzyć i współcześnie.
12 marca 1989 roku zapisał: „Wajda patrzy na sytuację po powrocie z Japonii i ma rozdarte serce. Co zyskujemy? Czy to legalizacja +Solidarności+, czy legalizacja władzy PRL, pretekst do uzyskania kredytów etc.? Jeżeli władza z nami rozmawia, to znaczy, że musi, a jeżeli musi – to czy osiągnęliśmy maksimum? Jeżeli Jaruzelski ma być prezydentem, to +Solidarność+ powinna utworzyć rząd, a jeżeli rząd pozostaje komunistyczny, to prezydentem ma być Wałęsa.
Michnik polemizuje z Wajdą. Owszem, władza została zmuszona, ale nie przez bunt ludzi, tylko bunt kaloryferów. Musimy ratować Polskę przed destrukcją, żeby nie przeobrazić się w Rumunię. Władza, która poszukuje u nas legalizacji, musi stawać się inna. Szansa kontraktu niewielka, ale innej nie ma. Trzeba iść do wyborów jako ruch obywatelski +Solidarność+”.
„Dzienniki” to również zapis ostatnich dni Woroszylskiego, jego zmagania z chorobą i cierpieniem. „Od jesieni coraz gorzej z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień, z dnia na dzień... […] Jeszcze kilka dni temu autoryzowałem wywiad Joasi – dziś nie stać by mnie było już nawet na to – zresztą przestało mnie to obchodzić. I po raz pierwszy w życiu nawet mi się nie chce czytać...”” – czytamy słowa zapisane w jednym z ostatnich wpisów, z 5 kwietnia 1996 roku.
Trzy tomy „Dzienników” Wiktora Woroszylskiego ukazały się nakładem Ośrodka Karta.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/