Postać Gabriela Narutowicza to symbol odpowiedzialności, szacunku dla prawa i demokracji - napisał prezydent Bronisław Komorowski w liście do uczestników wtorkowego spotkania w stołecznej Zachęcie, poświęconego postaci pierwszego prezydenta II Rzeczpospolitej. Rocznicowe spotkanie w stołecznej Galerii Zachęta, gdzie 16 grudnia 1922 r. prezydent Gabriel Narutowicz został zastrzelony przez malarza Eligiusza Niewiadomskiego, zorganizowała Ambasada Szwajcarii.
Ambasador Lukas Beglinger otwierając spotkanie przypomniał, że Narutowicz większość życia spędził w Szwajcarii, której wartości i standardy były mu bliskie. "To spotkanie jest hołdem dla tej postaci, której zaangażowanie na rzecz niepodległości i wolności jest bliskie zarówno Polakom, jak i Szwajcarom" - mówił ambasador.
W ocenie prof. Andrzeja Chojnowskiego życiorys Narutowicza, w tym jego wieloletnia emigracja, odzwierciedlał realia polityczne ówczesnej Europy. "Narutowicz po powrocie z emigracji w Szwajcarii w 1920 r. od razu jednak objął stanowisko w rządzie. Był traktowany jako bezpartyjny specjalista, przez dwa lata pełnił funkcję ministra robót publicznych, potem ministra spraw zagranicznych, a wreszcie w grudniu 1922 r. Zgromadzenie Narodowe wybrało go pierwszym konstytucyjnym prezydentem" - opowiadał Chojnowski.
Do uczestników uroczystości list skierował prezydent Bronisław Komorowski. Zaznaczył, że Narutowicz był postacią nieprzeciętną. "Jako młody człowiek naraził się swoją niepodległościową działalnością rosyjskiemu zaborcy. Nie mogąc powrócić do zniewolonej ojczyzny, gdzie czekało go aresztowanie, pozostał w Szwajcarii. Ta zaś dała mu znakomite wykształcenie, dzięki czemu ujawnił się jego nieprzeciętny talent inżynierski i konstruktorski (...). Ale Szwajcaria podarowała Narutowiczowi nie tylko wiedzę i kompetencje, nie tylko szanowane stanowisko profesora zurichskiej politechniki. Pozwoliła także przetrwać i dojrzeć jego marzeniu o niepodległości jego ojczyzny" - napisał prezydent.
Jak podkreślił, właśnie wśród ludzi przywiązanych do wolności i suwerenności przyszły prezydent mógł nauczyć się, jak pokojowo zagospodarowywać wolność. "Pobyt w Szwajcarii pomógł mu przekuć młodzieńczy, romantyczny entuzjazm w postawę odpowiedzialnego obywatela, gotowego na co dzień służyć swojemu krajowi wiedzą i doświadczeniem. I z taką właśnie postawą powrócił do Polski (...). Najpierw służył jako minister robót publicznych wykorzystując talenty znakomitego inżyniera, a kiedy został wybrany prezydentem Rzeczpospolitej, potraktował to jako najwyższe zobowiązanie. Objął urząd i stanął do jego pełnienia z godnością i odwagą, płynącą z poczucia odpowiedzialności" - podkreślił Komorowski dodając, że Narutowicz to jedna z wielkich postaci łączących Polskę i Szwajcarię.
W ocenie historyka prof. Andrzeja Chojnowskiego życiorys Narutowicza, w tym jego wieloletnia emigracja, odzwierciedlał realia polityczne ówczesnej Europy. "Narutowicz po powrocie z emigracji w Szwajcarii w 1920 r. od razu jednak objął stanowisko w rządzie. Był traktowany jako bezpartyjny specjalista, przez dwa lata pełnił funkcję ministra robót publicznych, potem ministra spraw zagranicznych, a wreszcie w grudniu 1922 r. Zgromadzenie Narodowe wybrało go pierwszym konstytucyjnym prezydentem" - opowiadał Chojnowski.
Wówczas jednak - jak przypomniał - prawica skupiona wokół Narodowej Demokracji zakwestionowała decyzję parlamentu i rozpoczęła wielką kampanię propagandową, która miała skłonić Narutowicza do rezygnacji. "Tragicznym zakończeniem tego kryzysu było zamordowanie Narutowicza w Zachęcie przez Eligiusza Niewiadomskiego, artystę-malarza, sympatyka Narodowej Demokracji (...). Między wyborem Narutowicza a jego śmiercią minęło jednak 10 dni i w trakcie tego czasu zademonstrował on odwagę, stanowczość oraz przymioty polityczne godne prawdziwego męża stanu" - podsumował historyk. (PAP)
akn/ abe/ gma/