W Hamburgu przechodnie natykają się na mosiężne tabliczki wmontowane w chodnik. Każda z nich to pamiątka po zamordowanym przez nazistów dziecku robotnic przymusowych, w tym wielu Polek. Dzieci były głodzone na śmierć i topione. Kobiety zmuszano też do aborcji, nawet w piątym miesiącu ciąży. O ich pamięć walczy niemiecka psycholog, a jej działania cieszą się poparciem “Związku Polaków w Niemczech”.
Essener Strasse w hamburskiej dzielnicy Langenhorn to aleja z domami wielorodzinnymi. Obok restauracje, które mimo "lockdownu" goszczą klientów, dalej boiska, gdzie bawią się dzieci. Niedaleko przystanku autobusowego widać tabliczki wmurowane w bruk. Każda z imieniem, datą urodzenia i zgonu. Trzeba się pochylić, żeby zobaczyć, że życie tych ludzi było bardzo krótkie, od kilku dni do kilku miesięcy.
Zaraz za tabliczkami w bruku, znajduje się tablica informacyjna, że w tym miejscu funkcjonował w czasie II wojny światowej KZ-Aussenlager Hamburg-Langenhorn. Przez obóz przewinęły się tysiące kobiet, które montowały broń w fabryce zbrojeniowej "Hanseatische Kettenwerke", budowały schroniska po bombardowaniach Hamburga, usuwały gruz. Tragiczny los spotkał dzieci tych kobiet, które przychodziły na świat w obozie.
Historiami najmłodszych zainteresowała się niemiecka psycholog Margot Loehr. Zupełnie przypadkowo natknęła się na rejestry zgonów niemowląt, które jako miejsce zamieszkania miały wpisany obóz pracy przymusowej. Loehr zaczęła spisywać ich losy i zgromadziła ponad 400 historii.
W wielu przypadkach niemowlęta nie były zabijane od razu. Uznano, że śmierć dziecka odbiera kobietom motywację do pracy. Celowo je zatem głodzono, a jednocześnie pobierano od matek na koszty pochówku po 15 marek miesięcznie. Głodzone dzieci umierały najczęściej przed ukończeniem 6 miesiąca życia.
Po 1943 roku (data rozporządzenia Heinricha Himmlera "w sprawie traktowania ciężarnych robotnic obcokrajowych oraz dzieci urodzonych z tych robotnic") kobiety zmuszano też do aborcji - z ustaleń psychlog wynika, że tylko w jednym ze szpitali na Langenhornie, między 1943 a 1945 rokiem doszło do 550 aborcji. Jednej z kobiet - jak wynika z odnalezionych dokumentów - nakazano aborcję w 5. miesiącu ciąży, gdyż uznano, że ciąża przeszkadza jej w wydajnej pracy. Lekarka Meta Therlichen wykonała wyrok na dziecku i zabiła tym samym również matkę, która zmarła z powodu pęknięcia macicy.
Loehr dotarła też do historii kierownika obozu Hamburg-Eidelstedt, SS-Unterscharfuehrera Waltera Kuemmela, który własnoręcznie topił noworodki. Kuemmel został skazany na dziesięć lat więzienia przez brytyjski trybunał wojskowy w 1946 r., ale wyszedł na wolność już w 1952 r. W 1970 roku został oskarżony o zamordowanie dwóch noworodków w obozie koncentracyjnym Eidelstedt, ale prokuratura w Hamburgu wniosła przeciwko niemu zarzuty dopiero w 1980 r. W 1982 r. został uniewinniony z powodu przedawnienia popełnionych zbrodni.
Margot Loehr doprowadziła do wmontowania w bruk już 49 tablic, które są pamiątkami po zamordowanych dzieciach. Do końca tego roku mają pojawić się kolejne. Dokładna liczba uśmierconych polskich niemowląt w Hamburgu nie jest znana.
Anna Wawrzyszko, wiceprzewodnicząca Związku Polaków w Niemczech powiedziała dla PAP, że "praca, którą wykonała pani Margot Loehr stanowi nadzieję na otworzenie nowej debaty publicznej, niezwykle potrzebnej społeczeństwu niemieckiemu. Dodała, że projekt niemieckiej psycholog pokazuje, że można zawalczyć o pamięć i godność. "Jest to obowiązkiem kolejnych pokoleń, dla których fakt wymazania zbrodni z przeszłości w dzisiejszym świecie jest czymś niezrozumiałym" - podkreśliła.
Wawrzyszko w braku wymierzenia sprawiedliwości hitlerowskim oprawcom polskich dzieci dostrzega szersze zjawisko: “Problem dotyczący wypierania z pamięci narodowej zbrodni dokonanych przez III Rzeszę na terenie Niemiec jest dość złożony. Niestety, ale zaniedbanie to nie wynika z zapomnienia czy też braku dowodów zbrodni dokonywanych na dzieciach, kobietach, mężczyznach, niezależnie od pochodzenia, wyznania. Zaniedbanie to jest działaniem celowym, wynikającym z prostych politycznych kalkulacji” – mówi.
"Społeczeństwo miało zapomnieć i rozpocząć nowe "życie po życiu". W mojej ocenie brak pamięci o popełnionych zbrodniach spowodował ogromne ich wyparcie i powstanie pustych przestrzeni, które umożliwiają tworzenie nowych faktów" - dodała Wawrzyszko.
Z Hamburga Patryk Nowak (PAP)
pno/ jar/