O spadkobierczyni trzech wielkich tradycji cywilizacyjnych: śródziemnomorskiej, środkowoeuropejskiej i bałkańskiej - kraju, gdzie do niedawna używano trzech alfabetów: łacińskiego, cyrylicy i głagolicy – opowiada slawista i krytyk Maciej Czerwiński. Skupia się na kulturze jedynego obszaru, na którym słowiańszczyzna wyparła dziedzictwo romańskie.
Obszerna (700 stron) pierwsza od uzyskania niepodległości przez Chorwację synteza historii i kultury kraju powstała z myślą o polskich czytelnikach. Choć kolejna część serii „Biblioteka Europy Środka”, wydawanej przez Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie, nie jest lekturą łatwą, pozwala dowiedzieć się o czteromilionowym państwie znacznie więcej niż tylko o urodzie mekki turystów – Dubrownika lub Parku Narodowego Krka. Opisuje chorwacką tożsamość i wpływ języka na oblicze kraju.
Chorwacja to dziś tereny, które przez wieki należały do różnych organizmów politycznych. W jednych językiem urzędowym był niemiecki, w innych - węgierski czy włoski i turecki, nawet jeśli mówiono tam też po chorwacku. Inaczej wyglądało życie w bogatej Dalmacji niż to na północy, gdzie królowała środkowoeuropejska kultura szlachecka. Ujednolicenie tradycji w XIX wieku nie zlikwidowało różnic.
Opowieść ta nie jest publikacją tylko dla kulturoznawców. Zainteresuje m.in. tych, którzy chcą pojąć, co doprowadziło do konfliktu zbrojnego na Bałkanach w latach 90. XX wieku.
Jak zaczęły się dzieje południowych sąsiadów? Chorwacka sztuka często sięga po motyw wędrówki nad Adriatyk, lecz wiedza o niej jest znikoma. Rekonstrukcje dziejów zawierają sporo legendarnych wątków – pisze autor książki. Pewne jest tylko, że plemiona słowiańskie (lub słowiańskie stopione z innymi ludami), z których zaczną się formować chorwackie związki plemienne, przybyły do rzymskiej prowincji Iliricum, do Dalmacji i Panonii, czyli na ziemie odpowiadające dzisiejszej Chorwacji.
Chorwaci znaleźli się na terenach zorganizowanych przez starożytną administrację, a następnie przez monarchię karolińską, która nie sprawowała w Dalmacji długiej władzy, lecz pod koniec VIII w. miała pod kontrolą część Iliricum. Przybysze nie musieli więc chrześcijaństwa importować, jak Polacy, tylko się do niego dostosować. Dlatego nie sposób wskazać daty przyjęcia przez nich chrztu.
Przypuszcza się, że chrystianizacja elit rozpoczęła się w VII wieku, a na większą skalę - w początkach wieku IX. Symbolem tego jest marmurowa chrzcielnica księcia Višeslava, która znajdowała się w zachowanym kościele św. Krzyża w Ninie, gdzie w IX w. powstało pierwsze chorwackie biskupstwo.
Z publikacji dowiadujemy się też wiele o nowszych dziejach Chorwatów. Polacy – z trudem dostrzegający różnice dzielące Chorwatów od Serbów – odkryją, iż te nie są wyłącznie skutkiem krwawego konfliktu z wieku XX i burzliwego „rozwodu” obu nacji.
Zazdroszczący w czasach PRL Jugosławii większej dozy wolności i pełnych sklepów do dziś są zdziwieni, jak gwałtownie padł ów „komunistyczny raj”. Jak pisze Maciej Czerwiński, nie pomogły wielkie akcje propagandowe – np. Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Sarajewie w 1984 r.
W stolicy Bośni chciano wówczas pokazać oblicze Jugosławii wielokulturowej, nowoczesnej i otwartej na świat. Nakręcono film, w którym spikerka mówiła łamaną angielszczyzną: „Czy możesz sobie wyobrazić kraj, w którym wciąż są antyczne miasta nad krystalicznie czystym morzem? Jugosławia jest krajem o burzliwej historii. Po wojnie stała się socjalistyczną federacją, składającą się z sześciu republik i dwóch regionów autonomicznych. Mówi się tu pięcioma oficjalnym językami; modli się do Boga prawosławnego, katolickiego i muzułmańskiego. To nie jest kraj fantazji. To Jugosławia”.
Ta kraina rzekomej szczęśliwości rozpadła się niecałe 10 lat później. Wiele krwawych ran nie zagoiło się do dziś.
6 sierpnia 1995 r. na twierdzy w Kninie zatknięto chorwacką flagę. Knin - pierwsza stolica średniowiecznej Chorwacji - miał znaczenie symboliczne. Po stuleciach w rękach Osmanów, Wenecji, Habsburgów i Serbów wrócił na łono macierzy.
Serbska perspektywa jest odmienna. Nic dziwnego, skoro region opuściło ponad sto tysięcy Serbów. A wygnania z własnych domów się nie zapomina.
W Chorwacji szybko rozpoczęły się zmiany polityczne i te w sferze kultury. Przede wszystkim akcentowanie jej zachodnich korzeni przy pomijaniu tradycji wschodnich. Między innymi „czyszczono” język z „obcych” naleciałości. Eliminowano wyrazy serbskie, prawdziwe lub domniemane.
Wielu Chorwatów wierzyło, że wyzwolenie z jugosłowiańskiego „więzienia narodów” przekształci ich państwo w kraj mlekiem i miodem płynący. Nie do końca się to udało. Straty wojenne były ogromne. Zginęło wiele tysięcy ludzi, a skala przesiedleń była jeszcze większa.
Trwa chorwackie poczucie wyższości wobec Serbów - przekonanie o wyższości katolicyzmu (jako nośnika tradycji zachodniej) nad prawosławiem (łączonym z szeroko rozumianym Wschodem). Kulturę serbską uznaje się za mniej cywilizowaną i identyfikuje z Bałkanami. Podręczniki szkolne sytuują Chorwację poza Bałkanami. Ta „ucieczka z Bałkanów” jest również ucieczką od Serbów – tłumaczy Czerwiński.
Książkę kończy jednak optymistycznie: „Niepodległość Chorwacji można sobie wyobrazić jako zwieńczenie owej żeglugi, w jaką chorwacka łódź wypłynęła w IX wieku i szczęśliwie zawinęła do portu Unii Europejskiej[…] Łódź płynęła rzeką, która często zmieniała koryto, a nierzadko dopływy konkurowały z jej głównym nurtem […] Na tym polega niezwykłość Chorwacji. Na autentycznej wielokulturowości i różnorodności, które trwają i są jej bogactwem. Jej nadzwyczajną wartością”.
Ewa Łosińska
Źródło: MHP