Jedni obywatele Łodzi w 1920 r. ochotniczo spieszyli na front, drudzy wydawali zagrzewającego opornych „Ochotnika”; Leopold Skulski zaś, który kilkanaście lat wcześniej rozpoczął w tym mieście karierę polityczną, stał na czele rządu RP. Redaktorzy wieloautorskiej monografii usiłują znaleźć wspólny mianownik wszystkich tych działań.
Przecięcie dwóch wielkich nurtów badań historiograficznych, z jakim mamy do czynienia w zbiorze studiów, wydanym pod kierunkiem dwóch wykładowców Uniwersytetu Łódzkiego, jest na pierwszy rzut oka nieoczywiste. Wojna roku 1920 – jedno z kilkunastu najważniejszych zjawisk historycznych w XX-wiecznej historii Polski, definiujących kształt granic II RP i po dziś rzutujących na relacje polsko-rosyjskie – opisana jest, mimo wymuszonej okolicznościami luki w badaniach w latach 1939–1989, szczegółowo i wielostronnie. Nie myślę przy tym jedynie o samym militarnym i politycznym wymiarze zmagań wojennych, lecz o całym splocie towarzyszących jej zjawisk społecznych, demograficznych, gospodarczych i kulturalnych: ogromna większość aspektów, od dziejów organizacji Wojska Polskiego po propagandowe wydawnictwa z roku 1920, doczekała się swoich badaczy.
Również w zakresie badań stanowiących osobną trochę ścieżkę historiografii, czyli dziedzinie historii lokalnej, prac poświęconych dziejom miasta czy regionu – w przypadku Łodzi zdziałano wiele. Inna rzecz, że – jak zauważają we „Wstępie…” autorzy zbioru – najwięcej uwagi historyków przyciągała dotąd Łódź epoki „Ziemi Obiecanej”, czyli drugiej połowy XIX i początków XX w., postrzegana jako swoisty „poligon” błyskawicznej industrializacji na ziemiach polskich i wszystkich towarzyszących temu zjawisk społecznych i politycznych. „Polskie Klondike” przyciągało zresztą nie tylko historyków lecz, przede wszystkim może, socjologów, ekonomistów i publicystów. Znacznie łatwiej było historykom na zdominowanie badań nad dwoma innymi dramatycznymi okresami w dziejach miasta: okresem I, a następnie II wojny. O ile ta pierwsza była dla Łodzi okresem kryzysu, przemiany i końca „dziejów rozbiorowych”, o tyle druga przyniosła liczne tragedie, z najgłośniejszą – łódzkiego getta, Litzmanstadt. Epoka PRL, szczególnie jej schyłku, ciągle czeka na swoich monografistów – jak na razie łatwiej o podsumowania publicystyczne czy reporterskie, by wspomnieć choćby „Aleję Włókniarek” Marty Madejskiej.
Ale historia Łodzi oraz dzieje zmagań i mobilizacji w roku 1920, w sytuacji, gdy polskiego Manchesteru nie objęła nawet strefa działań wojennych? Gdyby sięgnąć po slang popkultury, można by wręcz uznać połączenie tych dwóch inicjatyw badawczych za „wyjątkowo ambitny crossover”, czyli zetknięcie nieprzystających do siebie wątków narracyjnych. Okazuje się jednak, że tak nie jest, sama zaś książka może się okazać, nawet dla osób mniej zainteresowanych historią najnowszą czy regionalistyką, świetną ilustracją tego, w jakich kierunkach prowadzić można monograficzne badania historyczne, jakie zagadnienia warto opisać z perspektywy lokalnej, cząstkowej, czasem wręcz prowincjonalnej.
Jest tak, ponieważ badacze piszący w zbiorze „Łódź i łodzianie…” nie przywołują faktów już znanych, nie odtwarzają panoramy wydarzeń roku 1920, szeroko wszak kojarzonych (szczególnie może, za sprawą edukacji i uroczystości publicznych w roku rocznicowym). Opisują natomiast różne, specyficznie „łódzkie” aspekty inicjatyw i aktorów roku 1920. Świetny tego przykład stanowi choćby otwierający książkę szkic biograficzny poświęcony postaci Leopolda Skulskiego: farmaceuty, lecz przede wszystkim polityka reprezentującego umiarkowany nurt obozu narodowego, w pierwszej połowie roku 1920 stojącego na czele rządu RP, od lipca tego roku piastującego fotel szefa dyplomacji w Radzie Obrony Państwa. Jego nazwisko powszechnie kojarzone jest właśnie z tymi kilkoma miesiącami. Biograficzny szkic Przemysława Waingertnera ukazuje zarówno „drogę do polityki” Skulskiego, jego nabyte podczas działalności magistralnej umiejętności i uprzedzenia, jak i jego sytuację w dramatycznym 1920 oraz postawę jako szefa rządu wobec nadciągającej ofensywy bolszewickiej.
Ten łódzki (w kilku przypadkach – regionalny, odwołujący się do doświadczeń województwa czy centralnej Polski, aż po kujawski Płock i Włocławek) wymiar wydarzeń stanowi wyróżnik trzech podstawowych kategorii tekstów składających się na tom. Jako pierwsze wyróżnić należy szkice traktujące bezpośrednio o wymiarze militarnym wojny. W przypadku Łodzi najłatwiej pisać o jednostkach regularnych lub ochotniczych, rekrutujących się z tego regionu (przeglądowo traktuje o nich artykuł Witolda Jarny, dociekliwością wyróżnia się praca Jarosława Olbrychowskiego o ochotnikach z szeregów łódzkiej Policji Państwowej), choć istotne są też szkice o garnizonach WP powstałych na terenie miasta. Bliski temu jest drugi blok, traktujący również o „mobilizacji”, w szerszym jednak znaczeniu: mobilizacji władz politycznych Łodzi („Łódzki samorząd wobec wojny polsko-sowieckiej”) i społeczności miejskiej, młodzieży i środowisk opiniotwórczych (tu kilka ciekawych tekstów o prasie lokalnej). Wreszcie grupa tekstów o charakterze na pozór przyczynkarskich, wpisujących się jednak w ważny w ostatnich latach nurt badań nad tzw. polityką pamięci: prace o cmentarzach wojskowych, kolekcjach muzealnych, ba! – odwoływaniu się do pamięci wojny 1920 roku przez opozycję demokratyczną czynną w łódzkim „podziemiu” w latach osiemdziesiątych.
Jeśli dodać do tego (zauważalne na każdej niemal stronie) wyniki kwerend przeprowadzonych w zbiorach kilkunastu Archiwów Państwowych regionu, w zbiorach lokalnej prasy, rękopisów i akcydensów – można uznać, że za sprawą tego zbiorku Łódź udało się wpisać na listę polskich miast walczących z bolszewikami w 1920 r. Może nie na pierwszej linii, jak Wilno, Warszawa, Lwów i Płock – lecz tuż obok nich, w drugim szeregu.
Wojciech Stanisławski
Źródło: MHP