Ich dzieciństwo nie było takie jak rówieśników. W nocy słyszeli krzyczących przez sen rodziców, w dzień albo sami musieli się nimi zajmować, przejmując na siebie obowiązki dorosłych, albo byli otaczani nadopiekuńczością, która uniemożliwiała im normalne życie.
Dzieci byłych więźniów niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych stały się drugim pokoleniem ofiar, na których psychice odcisnęły się straszne przeżycia najbliższych im osób. Nie zawsze chcą o tym opowiadać. Ci, którzy mieli potrzebę podzielenia się swoją historią, spotkali się z Marią Buko, socjolożką i historyczką zajmującą się dokumentowaniem historii mówionej w warszawskim Domu Spotkań z Historią. W efekcie ich rozmów powstała książka „Pogłosy”.
Autorka w trakcie 16 przeprowadzonych wywiadów pytała swoich rozmówców o traumatyczną przeszłość rodziców, a także o wpływ, jaki odcisnęła ona na ich własnym życiu. Zamieszczone rozmowy poprzedziła wstępem, w którym przeprowadza czytelnika przez historię badań nad „drugim pokoleniem”. Tak bowiem naukowcy określają osoby, których przynajmniej jeden rodzic był polskim więźniem politycznym w nazistowskich obozach koncentracyjnych. Przytacza tu prowadzone od wielu lat badania, które potwierdzają wpływ traumy ocalonych rodziców na dzieci.
„Badacze zaobserwowali u drugiego pokolenia m.in. poczucie winy, depresję, trudności z separacją i budowaniem własnej tożsamości, co tłumaczyli przede wszystkim modelem rodzicielstwa. Rodzice traktujący dzieci jak +zwycięstwo nad śmiercią+, często niemalże substytut utraconych w Zagładzie członków rodziny, byli wobec nich chorobliwie nadopiekuńczy (Wiseman, Barber 2008; Halik, Rosenthal, Pattison). Modelem odwrotnym była zaś parentyfikacja, czyli odwrócenie ról i przyjęcie przez dzieci wobec rodziców postawy opiekuńczej – i nie chodzi tu tylko o załatwianie codziennych spraw, ale przede wszystkim o zarządzanie ich emocjami” – pisze autorka.
Tak jak działo się to w przypadku Elżbiety, której mama przetrwała Ravensbrück. Nigdy nie chciała o swoich przeżyciach opowiadać, ale córka doskonale wiedziała, że mama panicznie boi się ciemności i owczarków niemieckich. Notabene, chcąc przezwyciężyć lęk, zawsze kupowała psy właśnie tej rasy. Urodziła Elżbietę zaraz po wyjściu z obozu, ważąc jedynie 35 kg. Już ta wiadomość musiała wywrzeć niekorzystny wpływ na psychikę dziewczynki. Podobnie jak fakt, iż ojciec opuścił rodzinę, nie mogąc zrozumieć traumy żony. Wszystko to spowodowało niezwykle mocny emocjonalnie związek matki i córki. Tak mocny, że Elżbieta wyszła za mąż bardzo późno, dopiero po jej śmierci.
Także nieprawidłowy obraz więzi z rodzicami, a może raczej w tym przypadku ich braku, przedstawia opowieść Janiny, której matka była z nią w ciąży, kiedy trafiła do Stammalager Sosnowitz II – podobozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. To, co tam przeżyła ciężarna kobieta, bita, kopana i torturowana na wiele innych sposobów, wywołało w niej przekonanie, iż córka nie może być normalna. Przecież normalne dziecko by tego nie przetrwało. Dlatego Janina dowiedziała się, że na świat przyszła jako cuchnący potworek. I właśnie tak była traktowana, sama nie mogąc wyzwolić się z poczucia niższości.
Zresztą sprzyjały temu warunki życia, jakie stały się udziałem rodziny, gdy zniknął ojciec. Matka trafiła na trzy lata do szpitala, zostawiając bez opieki dwie małe córki, którymi tylko w weekendy zajmowała się studiująca w Gliwicach siostra. To był kolejny powód, przez który Janina zawsze czuła się gorsza. Tym bardziej że matka robiła wszystko, by ją utwierdzić w tym przekonaniu. Nawet kiedy dostała się na studia, nie mogła liczyć na jej pochwałę. „Czułam, jakby moje sukcesy sprawiały jej cierpienie. Moje osiągnięcia były dla niej jak nóż w plecy” – mówi rozmówczyni Marii Buko.
Z kolei Grzegorz zapamiętał inne, trudne do zaakceptowania reakcje swojej matki. Kobieta, która przeżyła obóz Ravensbrück, miała dość dziwne metody wychowawcze w stosunku do synów. „Mama nigdy nie uderzyła nas w nerwach. Jak żeśmy coś przeskrobali, to dopiero wtedy jak się uspokoiła, tyłek na taboret i pięć czy dziesięć pasów – i trzeba było jeszcze liczyć. Jak się człowiek pomylił albo udawał i źle liczył, to od nowa. Ojciec zawsze mówił, że mama bije jak gestapo – na zimno. Ojcu nie wolno było nas bić, bo on bił w nerwach” – opowiada bohater książki, który w przyszłości będzie miał problem z alkoholem, co – jak ustalili psychiatrzy – wiązało się z traumatycznymi przeżyciami rodziców.
„Pogłosy” to nie tylko książka o historiach obozowych, lecz także domowych. O tym, jak dzieje rodziny wpływają na życie wewnętrzne, osobiste, a nawet społeczne – nadając kierunek działaniom zawodowym, popychając do zaangażowania społecznego czy wskazując drogę emigracji – podkreśla Maria Buko.
Jej publikację uzupełnia posłowie Katarzyny Schier, profesor psychologii, która zastanawia się w nim m.in. nad międzypokoleniowym przekazem traumy i sposobami radzenia sobie z wynikającymi z niej zaburzeniami.
Magda Huzarska-Szumiec
Źródło: MHP