Kościół w Chwalęcinie jest jednym z czterech warmińskich sanktuariów uświęconych kultem krzyża. Jego wizerunek jest obecny w ołtarzu głównym, na malowidłach i w licznych cytatach z Biblii oraz pism teologów - wskazał dyrektor Archiwum Archidiecezji ks. prof. Andrzej Kopiczko.
"Kult krzyża wpisał się mocno w dzieje diecezji warmińskiej i samej Warmii. Można nawet powiedzieć, że towarzyszy tej ziemi od misji św. Wojciecha i św. Brunona. Potem rozpowszechnił go zakon krzyżacki. Z tym znakiem wiąże się jego symbolika i duchowość" - przypomina ks. prof. Kopiczko, autor przygotowanej do druku monografii kościoła w Chwalęcinie.
Na Warmii wznoszono liczne kościoły ku czci Świętego Krzyża i kaplice jerozolimskie. Rozwijano pobożność pasyjną i uroczyście obchodzono piątki, zwłaszcza w Wielkim Poście.
Ks. prof. Kopiczko podkreślił, że są jednak miejsca szczególnie ważne i uświęcone kultem krzyża. "Ich geneza jest różna, bo takie były i są dzieje tego regionu. Naznaczyły je wędrówki ludzi, kolonizacja, wojny, kataklizmy, decyzje polityczne. Czasem początki kultu wiążą się z podaniami ludowymi, częściej z ekspiacją za znieważanie wizerunku Ukrzyżowanego czy wypełnieniem ślubów złożonych w czasie dżumy, która nawiedziła Prusy Wschodnie w 1709 r."- dodał. Tak powstały sanktuaria w Braniewie, Chwalęcinie, Lidzbarku Warmińskim i Międzylesiu.
Zaznaczył, że o początkach kultu krzyża w Chwalęcinie donoszą przekazy ludowe. W lesie nad Wałszą miał pojawić się jeszcze w średniowieczu (ok. 1400 r.). Potem zaniesiono go do kościoła parafialnego w Osetniku, ale w niewytłumaczalny sposób powrócił na pierwotne miejsce. Podjęto więc kolejną próbę, ale sytuacja się powtórzyła. Dopiero po trzecim powrocie krucyfiksu do Chwalęcina uznano to za znak z nieba i postanowiono w tym miejscu wybudować małą, drewnianą kapliczkę, by w niej umieścić krzyż.
Stało się to około 1570 r. Przetrwała ona sto lat, ale już od początku nie mogła pomieścić przybywających pątników, bowiem wieść o tym cudownym miejscu rozszerzała się szybko. Ludzie chcieli zbudować nową kaplicę, ale niechętni temu byli proboszczowie z Osetnika. "Trudno się dziwić: nowy obiekt, nowe troski. Spośród opornych księży jeden przeszedł do historii, a jego postać upamiętniono na malowidle w chwalęcińskim kościele. Był nim ks. Bartłomiej Werdich" - podkreślił ks. prof. Andrzej Kopiczko.
W maleńkiej miejscowości powstał piękny kościół, konsekrowany 13 czerwca 1728 r. ku czci Świętego Krzyża i św. Krzysztofa. Tutaj też przeniesiono cudowny "czarny krzyż", bo tak nazwali go pątnicy, i umieszczono w ołtarzu głównym.
Świątynia w Chwalęcinie jest wyjątkowa i zachwyca wszystkich ją odwiedzających. "Jak w żadnym kościele ku czci Świętego Krzyża tu możemy go podziwiać i w krucyfiksie, i na malowidłach, i licznych cytatach z Biblii oraz pism teologów. Bez przesady można ją nazwać +malowaną+, i +opisaną+, bo malowidła są na suficie, podłuczach arkad empor, w oknach i zakrystiach. A towarzyszą im teksty pochwalne na cześć Krzyża; niepowtarzalna symbioza obrazu i słowa"- wyjaśnił dyr. Archiwum Archidiecezjalnego.
Świątynię otacza tzw. dziedziniec odpustowy, zamknięty murem, do którego przylegają krużganki z kaplicami w narożach. Na dziedziniec wchodzi się przez bramę, w której znajduje się kuta krata, przypominająca tę ze Świętej Lipki.
Jak wyjaśnił ks. prof. Kopiczko, w 1922 r. pielgrzymkowy kościół w Chwalęcinie otrzymał własnego duszpasterza, ale tak było tylko do 1945 r. Koniec II wojny światowej przyniósł ogromne zmiany na Warmii. "Uciekli, wyjechali lub zostali zmuszeni do wyjazdu jej dawni mieszkańcy. Wielu też straciło życie. Przybyli nowi, często nie z własnej woli, ale tu się zadomowili. Nie zawsze rozumieli tutejsze zwyczaje i tradycje. Wiele spraw było obcych. Osiedlający się przybysze z Kresów Wschodnich, ale i Polski centralnej związani byli emocjonalnie raczej z wizerunkami Matki Boskiej, a co za tym idzie – kult maryjny zdominował życie liturgiczne tego regionu"- wskazał.
W powojennym piśmiennictwie wspominano prawie wyłącznie o sanktuariach maryjnych. Nimi się interesowano, przeprowadzano renowacje, poświęcano prace dyplomowe i naukowe. A ponadto kościoły pw. Świętego Krzyża znajdowały się w maleńkich osadach, na uboczu, z dala od głównych dróg. Nie rezydowali już przy nich także księża, ponieważ było ich zbyt mało, ale też ludność przy tych świątyniach nie były w stanie ich utrzymać. Zaczęły więc podupadać. Niszczały dachy i mury, odpadały fragmenty pięknych malowideł, czasem ktoś wyniósł figurę lub inne przedmioty kultu. Los ten dotknął i Chwalęcin. Dopiero po kilkunastu latach od wojny zaczęto o to miejsce dbać, ale w ograniczonym wymiarze – z braku pieniędzy, ludzi, fachowców, ale też i złej woli ówczesnych decydentów politycznych- ocenił ks. Kopiczko.
Dodał, że pojawiły się kłopoty z pozyskaniem materiałów budowlanych czy otrzymaniem potrzebnych zezwoleń na remonty. Mimo to podejmowano różne prace konserwatorskie i tak jest do dziś, i tak zapewne będzie jeszcze przez wiele lat.
"Ale pocieszające jest to, że sanktuarium znów stało się miejscem nie tylko sprawowania Mszy św. i modlitw, ale też powoli odradza się ruch pątniczy. Przybywają ludzie szukający umocnienia w krzyżu, pojawiają się turyści, pasjonaci sakralnego piękna; jedni świadomi tego, co zastaną, inni – przypadkowo, ale zauroczeni świątynią znów powracają"- zaznaczył autor przygotowanej monografii kościoła.
W ostatnich kilkunastu latach można zauważyć wzrost zainteresowania tym miejscem. Przejawia się to w przywróceniu pielgrzymki z Bażyn do Chwalęcina, organizowaniu nabożeństw pasyjnych i okolicznościowych, urządzaniu odpustów w święto Podwyższenia Świętego Krzyża. Prowadzone są również – w miarę pozyskiwanych funduszy – prace konserwatorskie. Miejsce to odwiedza też coraz więcej osób, zachwycając się pięknem wnętrza świątyni- wskazał ks. prof. Kopiczko. (PAP)
autor: Agnieszka Libudzka
ali/ pat/