Plan zdjęciowy filmu fabularnego pt. Dziewczęta z Nowolipek, w reżyserii Barbary Sass, na podstawie prozy Poli Gojawiczyńskiej. Na zdjęciu: aktor Mariusz Dmochowski jako aptekarz Filip, Warszawa 1985. Fot. PAP/Afa Pixx/Krzysztof Wellman
95 lat temu, 29 października 1930 r. urodził się Mariusz Dmochowski – aktor filmowy i teatralny. Prywatnie mało kontaktowy, natomiast na scenie Dmochowski to był mocarz – powiedział PAP jego kolega z warszawskiego Teatru Współczesnego Krzysztof Wakuliński.
Jak sam często wspominał w wywiadach, aktorstwo nie było jego pierwszym wyborem i do zawodu trafił dość przypadkowo. Początkowo bowiem kształcił się muzycznie – grał na fortepianie
i uczył się śpiewu, myśląc o karierze operowej. Wydawało się, że pójdzie właśnie w tym kierunku, tym bardziej że zdaniem fachowców dysponował interesującym barytonem.
Na przeszkodzie stanęło jednak zdrowie i zamiłowanie do palenia papierosów. „Kim to ja nie chciałem być? Może właśnie dlatego zostałem aktorem, że zawód ten ciągle pozwala być kimś innym: władcą i sługą, wieśniakiem i panem. Jedną z opcji była kariera śpiewaka operowego. Otrzymałem staranne wykształcenie muzyczne. Zacząłem studiować w konserwatorium wokalistykę. Zrezygnowałem jednak z tego. Byłem skłonny do przeziębień, angin, za dużo paliłem” – wspominał Mariusz Dmochowski.
„Był jednym z najbardziej utalentowanych aktorów, o najwszechstronniejszych możliwościach, (...) natura dała mu najczystszego gatunku instynkt aktorski, najmniejszym fałszem nie skłamaną prawdę i niewiarygodną wyrazistość oczu, głosu, gestu, (...) mógł być największy.”
Urodził się 29 października 1930 r. w Piotrkowie Trybunalskim. W czasie studiów teatralnych, kiedy zapomniał przygotować wiersz Mickiewicza, Czesław Wołłejko – jeden z jego wykładowców miał mu powiedzieć: „Oj Dmochowski, Dmochowski, nie będziesz dobrym aktorem, skoro zaniedbujesz teksty wielkiego poety”. Na co przyszły student odrzekł: „Oj będę, panie profesorze, będę!”.
W wieku 25 lat ukończył warszawską Państwową Wyższą Szkołę Teatralną i zaczął stawiać pierwsze kroki w zawodzie. Krótko po uzyskaniu dyplomu związał się z Teatrem Polskim, skąd po dziesięciu latach przeniósł się do Powszechnego. Przez wiele lat współpracował z Adamem Hanuszkiewiczem, który w jednym z radiowych wywiadów wspominał, że Dmochowski zwrócił jego uwagę „wybitną wyrazistością i rzucającym się w oczy talentem”.
Jego tytułową rolę w „Koriolanie” Wiliama Shakespeare’a (1966) prasa oceniła jako „świetną” i „wybijającą się”. „Nie tylko góruje nad całym dramatem, ale staje się w końcu postacią heroiczną i zmonumentalizowaną. Zawdzięcza to dojrzałemu i pełnemu siły aktorstwu. Zagrał najlepszą chyba swoją rolę i udowodnił, że jest znakomicie predysponowany do wielkich ról Szekspirowskich. Od strony technicznej imponuje postawą, spojrzeniem, gestem, siłą i wyrazistością głosu” – recenzował krytyk Andrzej Władysław Kral.
Rok później, także u Hanuszkiewicza Dmochowski wcielił się w Stanisława Wokulskiego w spektaklu „Pan Wokulski”. „Ta ostatnia rola to chyba największy, sceniczny triumf aktora – cały spektakl był jednym, wielkim popisem Dmochowskiego, który kipiał wewnętrznie hamowaną pasją, miał ów podobno staroświecki żar, o który tak trudno we współczesnym teatrze wydestylowanym z uczuć, (…) potrafił być przy tym miękki, liryczny (znakomity trick z chowanymi za siebie rękami podczas rozmowy z Izabelą)” – czytamy w Encyklopedii Teatru Polskiego.
20 marca 1969 r. w Teatrze Narodowym w Warszawie odbyła się premiera „Nie-Boskiej komedii” Zygmunta Krasińskiego. Podczas spektaklu prym wiódł duet Dmochowski-Hanuszkiewicz. „W drugiej części bohaterem staje się Pankracy - Mariusz Dmochowski, bez tradycyjnej w tej roli brody i łysiny. Ma siłę przekonania o słuszności rewolucji i bezwzględność jej dyktatora. W kluczowej rozmowie z Hrabią Henrykiem - Hanuszkiewiczem ścierają się z sobą dwie mocne postawy historyczne - i aktorskie” – ocenił w „Życiu Warszawy” August Grodzicki.
W międzyczasie Dmochowski zadebiutował także na ekranie drobną rolą w „Eroice” (1957) Andrzeja Munka. Uwagę zwrócił na siebie epizodem oficera UB w „Zezowatym szczęściu” (1960), jednak prawdziwy przełom w jego karierze nastąpił osiem lat później, kiedy na ekrany weszły „Hrabina Cosel” w reżyserii Jerzego Antczaka i „Lalka” Wojciecha Jerzego Hasa, w których Dmochowski wcielił się odpowiednio w króla Augusta II Mocnego (u boku Jadwigi Barańskiej) i Stanisława Wokulskiego (u boku Beaty Tyszkiewicz).
„Teatr jest moim warsztatem pracy, jestem tu nie tylko wykonawcą roli, ale czuję się także współodpowiedzialny za całość przedstawienia i za wszystko, co dzieje się w teatrze. W filmie interesuje mnie tylko powierzona mi rola, mogę ją zagrać, jak najlepiej umiem, ale ostateczny wyraz artystyczny zależy i tak od reżysera” – zaznaczył w rozmowie z „Magazynem Filmowym”.
„Teatr jest moim warsztatem pracy, jestem tu nie tylko wykonawcą roli, ale czuję się także współodpowiedzialny za całość przedstawienia i za wszystko, co dzieje się w teatrze.”
W kolejnych latach Dmochowskiego zobaczyć można było m.in. jako hetmana Sobieskiego w „Panu Wołodyjowskim” (1969) Jerzego Hoffmana. W postać tą wcielał się zresztą kilkakrotnie. Był nim także w filmie Wojciecha Solarza „Ojciec królowej” (1979) oraz w serialach, jak „Przygody pana Michała” (1969) i „Czarne chmury” (1973). W 1973 r. zagrał jedną z głównych ról w filmie Janusza Majewskiego „Zazdrość i medycyna”. Rok później wystąpił u Krzysztofa Zanussiego w „Bilansie kwartalnym”. Do współpracy z Zanussim wrócił także w „Barwach ochronnych” (1976) Tego samego roku był hrabią Barskim w „Trędowatej” Jerzego Hoffmana (1976).
Karierę aktorską łączył z działalnością polityczną. Należał do PZPR, z ramienia której w latach 1972-80 sprawował mandat poselski. W 1974 r. wybrany do Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Nie przysparzało mu to sympatii w środowisku.
W latach 1975-82 był dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Nowego w Warszawie. Z początkiem lat 80. Dmochowski zaangażował się w działalność opozycyjną, przez co stracił stanowisko w Teatrze Nowym. Po wprowadzeniu stanu wojennego oddał legitymację partyjną. Niedawny działacz partyjny zaczął występować w kościołach, a w jego podwarszawskim domku letniskowym zorganizowano podziemną drukarnię. Aktora na łamach prasy atakował m.in. Jerzy Urban sugerując, że jego wolta podyktowana jest czystym koniunkturalizmem. Duży wpływ na postawę Dmochowskiego miała jego żona Aleksandra, którą poznał jeszcze w czasie studiów aktorskich.
- To była postać niejednoznaczna, z przeszłością działacza PZPR. Prywatnie mało kontaktowy, natomiast na scenie Dmochowski to był mocarz – powiedział w rozmowie z PAP aktor Krzysztof Wakuliński, który w latach 80. występował razem z Dmochowskim na deskach warszawskiego Teatru Współczesnego. – Była to taka postać, która już sama w sobie wypełniała przestrzeń i zwracała na siebie uwagę – dodał aktor.
„To była postać niejednoznaczna, z przeszłością działacza PZPR. Prywatnie mało kontaktowy, natomiast na scenie Dmochowski to był mocarz.”
Jednym z najważniejszych przedstawień tego okresu był „Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa w reżyserii Macieja Englerta. Dmochowski wcielił się w rolę Piłata, Wakuliński natomiast w postać Wolanda. – W pamięci utkwiła mi scena, kiedy Ha-Nocri sprowadzany jest przed oblicze Piłata. Siedziałem wtedy nieco w ukryciu, jako obserwator tej rozmowy i muszę powiedzieć, że Dmochowski był w tej roli fenomenalny. Grał świetnie i bardzo równo, ale czasem, kiedy był tej gry wyjątkowo głodny, dawał z siebie coś więcej. Podczas finału sceny z Ha-Nocrim Piłat wstaje – i parokrotnie przynajmniej zdarzyło się, że Dmochowski wstawał i w tej swojej majestatycznej, nieco zwalistej posturze, szedł wolnym, ciężkim krokiem, a kiedy stawał... łzy płynęły mu jak grochy. To było uderzające – wspominał aktor.
Spektakl grany był ponad trzysta razy, zbierając przy tym znakomite recenzje. „Obok Wakulińskiego wspaniałą kreację tworzy Mariusz Dmochowski. Wnikliwie cieniuje dwuznaczną postawę Poncjusza Piłata, rozterki jego sumienia po wydaniu fałszywej decyzji. Skupiony, oszczędny w środkach wyrazu Dmochowski gra człowieka, którego stanowisko zmusza do niedobrej dyplomacji, ale który rozumie, że największym przekleństwem człowieka jest naruszanie świata wartości. On sam sprzeniewierzył się temu niepisanemu prawu i przez wieki nie ugasi swojego cierpienia” – recenzowała Krystyna Starczak-Kozłowska.
„Siłą rzeczy aktor nie może przedstawiać postaci, określając tylko jej zewnętrzne cechy. Musi zrozumieć ją i pogłębić od strony psychologicznej. Aktor powinien przekonać widza o słuszności takiego, a nie innego działania na scenie czy ekranie. Najpierw sam jednak musi być o tym przekonany” – podkreślił Dmochowski.
„Był jednym z najbardziej utalentowanych aktorów, o najwszechstronniejszych możliwościach, (...) natura dała mu najczystszego gatunku instynkt aktorski, najmniejszym fałszem nie skłamaną prawdę i niewiarygodną wyrazistość oczu, głosu, gestu, (...) mógł być największy” – oceniła aktorka Zofia Kucówna.
Dmochowski próbował także reżyserii. Jednym z wyreżyserowanych przez niego spektakli była „Baba-dziwo” Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, której premiera odbyła się 16 stycznia 1986 r. w Teatrze Polskim. „Mariusz Dmochowski, jako reżyser, bardzo wnikliwie czyta tekst i tak prowadzi aktorów, aby wydobyć jego wieloznaczność i atuty. Zręcznie też pokazuje sytuacje groteskowo-humorystyczne, np. współżycie sąsiedzkie z rodziną Kormorów. Co najważniejsze — nie wyjaśnia wszystkiego do końca. Jego przedstawienie stawia więcej pytań niż daje odpowiedzi” – recenzowano na łamach czasopisma „Razem”.
W końcowym okresie kariery zagrał m.in. w „Piłkarskim pokerze” (1988) Janusza Zaorskiego i w wyreżyserowanym przez Jana Łomnickiego serialu „Modrzejewska” (1989). Ostatnią rolą Dmochowskiego był występ w filmie Janusza Majewskiego „Do widzenia wczoraj. Dwie krótkie komedie o zmianie systemu” (1993).
W kwietniu 1992 r. bardzo przeżył śmierć swojej żony. Od tej pory miał coraz większe problemy zdrowotne. Cztery miesiące później, 8 sierpnia 1992 r. zmarł. Miał niecałe 62 lata. (PAP)
Mateusz Wyderka PAP
mwd/ wj/