Prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński doczekał się wielu biografii. Nie ulega wątpliwości, że najbardziej niezwykłą z nich jest ta sporządzona przez funkcjonariuszy najpierw Urzędu Bezpieczeństwa, a następnie Służby Bezpieczeństwa.
Ci rozpracowywali go przez kilkadziesiąt lat – najdłużej (w latach 1963-1981) w ramach sprawy operacyjnego rozpracowania kryptonim „Prorok”. W ramach tej sprawy bezpieka nie tylko prowadziła działania wymierzone w osobę Stefana Wyszyńskiego, ale również – jak zwykle w tego rodzaju przypadkach – zbierała dane na jego temat, tworząc w ten sposób jego swoistą biografię. Była to oczywiści biografia subiektywna, pisana przez jego wrogów.
W 1957 r. funkcjonariusze SB w charakterystyce Wyszyńskiego pisali: „Ur[odzony] dnia 3 VIII 1901 roku w Zuzeli Nurskiej nad Bugiem. Ojciec jego był organistą w kościele. Wyświęcony na księdza 3 VIII 1924 r., konsekrowany na biskupa lubelskiego 12 V 1946 r. Od 12 XI 1948 r. arcybiskup Warszawski i Gnieźnieński oraz prymas Polski. Kardynałem został 12 I [19]53 r. Doktor prawa kanonicznego”. W innym wcześniejszym o dziewięć lat dokumencie, który był z kolei „plonem” sprawy z lat 1946-1950, w ramach której rozpracowywano przyszłego prymasa – doniesieniu informatora „Bagińskiego” – można przeczytać: „Jest on synem chłopa. Tryb życia prowadzi bardzo skromny, prawie że ubogi i nie jest to u niego manewrem. Jest w swoim rodzaju ideowym. Jest bardzo pracowity, wymagający od duchowieństwa i dlatego ogół księży nie lubi go, a także i dlatego, że bardzo wielu księży przenosi z miejsca na miejsce. Natomiast jest popularny bardzo wśród mas”.
Z kolei w charakterystyce z 1950 r. pisano o nim: „Po ukończeniu seminarium studiował w K[atolickim] U[niwersytecie] L[ubelskim], gdzie uzyskał tytuł doktora prawa kanonicznego. Następnie studiował w Wiedniu, Paryżu i Rzymie. Specjalność oprócz prawa kanonicznego: socjologia i nauki społeczne. Od pierwszych lat seminarium wybijał się i odróżniał od reszty kleryków. Nawet jego koledzy kursowi zwracali się do niego z pełnym szacunkiem […] Po powrocie z zagranicy zostaje profesorem Wyższego Sem[inarium] Duch[ownego] we Włocławku oraz obrońcą węzła małżeńskiego, następnie sędzią sądu biskupiego, redaktorem naczelnym >>Ateneum Kapłańskiego<<”.
I dalej: „Jest on zarówno wspaniałym mówcą jak i pisarzem. Wywiera duży wpływ na otoczenie przez swoją godną, lecz zarazem bliską postać. Wyrozumiały dla innych, lecz ostry dla siebie. Pracuje zazwyczaj po 14 godzin na dobę. Asceta. Nie pali, nie pije. Dużo czasu w godzinach rannych i nocnych poświęca modlitwie. Jest nad wyraz religijny. Otoczenie, w którym się obraca ma go za człowieka świętego. Pozbawiony jest wad i nałogów. To też powszechnie się mówi, że jest on kandydatem na świętego. Kler młodszy uwielbia go, natomiast starsi szanują go, lecz równocześnie zazdroszczą mu sławy. Jest to człowiek o rozumnej silnej woli”.
Służba Bezpieczeństwa nie przeoczyła oczywiście zaangażowania Stefana Wyszyńskiego w młodości, w tym jego działalności w środowisku robotniczym. W informacji z 1969 r. stwierdzano: „W 1932 r. […] organizuje we Włocławku Chrześcijańskie Związki Zawodowe. Dużo wysiłków poświęca zorganizowaniu i prowadzeniu Chrześcijańskiego Uniwersytetu Robotniczego. Przygotowuje też starsze roczniki alumnów WSD do duszpasterstwa wśród robotników”.
Co prawda – jak dodawano – „W okresie studiów na KUL-u znalazł się pod wpływem o. Szymańskiego – teoretyka katolickiej myśli społecznej i inicjatora walki z komunizmem”, tym niemniej funkcjonariusze widzieli w nim (przynajmniej w świetle charakterystyki z 1962 r.) wręcz postępowego księdza – „Jako kaznodzieja wygłaszał śmiałe i pełne treści kazania, atakował w nich ustroje faszystowskie nie wyłączając sanacji. Mówił często o nędzy i bezrobociu proletariatu. Starosta Włocławski [Stanisław] Murmyło przygotowywał się do aresztowania Wyszyńskiego za wystąpienia antysanacyjne, do czego nie doszło, dzięki ustąpieniu wojewody [Stanisława] Twardo. Kazania Wyszyńskiego cieszyły się wielką popularnością, na które tłumnie przybywali robotnicy z fabryk”. Nic, zatem dziwnego, że jak informował Służbę Bezpieczeństwa kandydat na tajnego współpracownika „B” w 1966 r.: „był redaktorem pisma >>Ateneum<< i profesorem Seminarium. Z chwilą wkroczenia do Polski Niemców musiał się wycofać stamtąd, gdyż w owym piśmie zamieszczał przedtem socjalne artykuły”. I jak dodawał: „Dalej ukrywał się gdzieś pod Warszawą. Od 1942 r. znalazł się w Laskach, gdzie był kapelanem u miejscowych sióstr. Od 1945 r. został kapelanem linowym Armii Krajowej zgrupowania >>Kampinos<<, jednego z oddziałów”.
Z kolei – jak stwierdzano w informacji z 1969 r. – okres „rządów” Stefana Wyszyńskiego w diecezji lubelskiej „cechowała duża aktywność społeczno-polityczna oraz organizacyjno-duszpasterska, co ugruntowało jego pozycję w episkopacie. Zapewne kard. [August] Hlond, a także Watykan, wzięli pod uwagę całokształt działalności i postawy społeczno-politycznej Wyszyńskiego przy wyznaczaniu następcy Hlonda”. Z kolei z zeznań aresztowanego w latach 1953-1956 biskupa Antoniego Baraniaka wynikało, że kardynał August Hlond uważał biskupa Stefana Wyszyńskiego za „biskupa >>na czasy dzisiejsze<<, biskupa, który interesuje się problemami społecznymi i zna je, dobrze przemawia i dobrze pisze, który poza tym jest absolutnie wierny Stolicy Apostolskiej”. To się miało zresztą przyczynić do powierzenia mu funkcji Prymasa Polski. Jak stwierdzano w charakterystyce Stefana Wyszyńskiego z 1968 r.: „Wybór ten był nieprzypadkowy. Dokonując go Pius XII brał pod uwagę szczególne kwalifikacje polityczne Wyszyńskiego, predestynujące go do roli przywódcy antysocjalistycznego kursu polityki Kościoła w Polsce […] Już jego pierwszy list skierowany do kleru i wiernych głoszony 25 marca 1949 r. tchnie wrogością do władzy ludowej. List ten wzywał rodziców, aby nie posyłali dzieci do szkół, w których wychowanie opiera się na podstawach sprzecznych z moralnością chrześcijańską. Zwracając się do młodzieży kardynał wołał: >>nie bierzcie udziału w zebraniach bezbożnych, nie wchodzić między bluźnierców, nie zasiadajcie w ich radzie, nie bierzcie do ręki pism wrogich Bogu<<”.
„Wroga postawa” Wyszyńskiego nie ulegała oczywiście zmianie przez kolejne lata. W końcu, we wrześniu 1953 r., władze PRL zdecydowały się internować prymasa. Jak stwierdzał minister bezpieczeństwa publicznego Stanisław Radkiewicz: „Proces biskupa [Czesława] Kaczmarka w pełni udowodnił i zdemaskował powojenne, antyludowe i antypolskie oblicze Watykanu oraz zaciętą i pełną wrogości walkę prowadzoną przeciw Polsce Ludowej przez reakcyjną część kleru pod wpływem arcybiskupa Wyszyńskiego. Wyszyński i pod jego wpływem reakcyjna część episkopatu, wykonując posłusznie dyrektywy Watykanu, wrogo oddziaływała na szerokie rzesze kleru katolickiego w Polsce i na ogół wierzących, siejąc ferment i niepokój. Wciągała księży do antyludowej i antypaństwowej działalności oraz wykorzystując uczucia religijne mas wierzących spychała ich na pozycje wrogie w stosunku do Państwa Ludowego”.
Ta „wroga postawa” Wyszyńskiego nie ulegała oczywiście zmianie przez kolejne lata. W końcu, we wrześniu 1953 r., władze PRL zdecydowały się internować prymasa. Jak stwierdzał minister bezpieczeństwa publicznego Stanisław Radkiewicz: „Proces biskupa [Czesława] Kaczmarka w pełni udowodnił i zdemaskował powojenne, antyludowe i antypolskie oblicze Watykanu oraz zaciętą i pełną wrogości walkę prowadzoną przeciw Polsce Ludowej przez reakcyjną część kleru pod wpływem arcybiskupa Wyszyńskiego. Wyszyński i pod jego wpływem reakcyjna część episkopatu, wykonując posłusznie dyrektywy Watykanu, wrogo oddziaływała na szerokie rzesze kleru katolickiego w Polsce i na ogół wierzących, siejąc ferment i niepokój. Wciągała księży do antyludowej i antypaństwowej działalności oraz wykorzystując uczucia religijne mas wierzących spychała ich na pozycje wrogie w stosunku do Państwa Ludowego”.
Nic, zatem dziwnego, że prymasa Stefana Wyszyńskiego więziono ponad trzy lata – początkowo w Stoczku Warmińskim, a potem w Prudniku oraz Komańczy. Jak stwierdzał dyrektor departamentu IV MBP: „Zarówno w Stoczku [Warmińskim] jak i Prudniku Wyszyński przebywał pod ścisłą strażą wojskową i nie wolno mu było oddalać się poza teren obiektu, w którym przebywał. Obecnie ścisłej straży nie ma. Istnieje tylko zakaz opuszczania miejsca zamieszkania i wystąpień publicznych”. W tym ostatnim miejscu – jak relacjonowali z kolei funkcjonariusze tego departamentu: „Decyzją władz, którą przyjął do wiadomości, pobyt jego w Komańczy był ograniczony – zakazem opuszczania miejsca pobytu, wykonywania funkcji wynikających z piastowanych poprzednio stanowisk kościelnych oraz zakazem jakichkolwiek wystąpień publicznych. Miał natomiast prawo przebywania bez straży, widywania się z najbliższymi członkami rodziny oraz z przedstawicielami episkopatu”.
I dalej opisywali jego dzień powszedni w Komańczy: „Rozkład dnia miał jednolity tj. o godz. 5.00 wstawał, odmawiał modlitwę, odprawiał mszę i pozostałą część dnia poza posiłkami i spacerem do godz. 22.00 poświęcał na czytanie i pisanie oraz rozmowy z osobami odwiedzającymi”. Jak przy tym dodawali: „Zachowywał się spokojnie i poważnie podkreślając przy każdej okazji swoje męczeństwo i nieugiętą wolę w nim wytrwania. Na pewne objawy histerii ze strony sióstr klasztornych kierowane pod adresem władz wpływał uspokajająco […] Na namowy ze strony odwiedzających go […], aby przedsiębrał kroki w celu odwołania się do społeczeństwa o obronę odpowiadał, że władze są bezsilne, bo jego izolacja jest na podstawie nakazu władz radzieckich. Z drugiej strony izolację uważa za wolę Bożą, dlatego też dopóki władze nie zakomunikują mu, że może Komańczę opuścić on samodzielnie tego nie uczyni”.
Internowanie nie zmieniło oczywiście postawy prymasa Stefana Wyszyńskiego. Funkcjonariusze SB stwierdzali w jego charakterystyce z 1962 r.: „W izolacji przebywał do 1956 roku. W październiku tegoż roku decyzją władz państwowych izolacja została przerwana, po czym ponownie Wyszyński objął kierownictwo Kościoła rzym[sko]-katolickiego w Polsce. Początkowo z zachowania Wyszyńskiego wydawało się, iż zmieni swą taktykę postępowania i będzie lojalny wobec Rządu, bowiem na to wskazywały m.in. jego wypowiedzi nawołujące społeczeństwo do zachowania spokoju oraz wezwanie do udziału w wyborach do Sejmu PRL. Jednak po powrocie z Rzymu (maj 1957 r.) swym postępowaniem ponownie zaostrza stosunki Kościół-Państwo, rozpoczynając kampanię antysocjalistyczną”.
Internowanie nie zmieniło oczywiście postawy prymasa Stefana Wyszyńskiego. Funkcjonariusze SB stwierdzali w jego charakterystyce z 1962 r.: „W izolacji przebywał do 1956 roku. W październiku tegoż roku decyzją władz państwowych izolacja została przerwana, po czym ponownie Wyszyński objął kierownictwo Kościoła rzym[sko]-katolickiego w Polsce. Początkowo z zachowania Wyszyńskiego wydawało się, iż zmieni swą taktykę postępowania i będzie lojalny wobec Rządu, bowiem na to wskazywały m.in. jego wypowiedzi nawołujące społeczeństwo do zachowania spokoju oraz wezwanie do udziału w wyborach do Sejmu PRL. Jednak po powrocie z Rzymu (maj 1957 r.) swym postępowaniem ponownie zaostrza stosunki Kościół-Państwo, rozpoczynając kampanię antysocjalistyczną. Antysocjalistyczna działalność Kościoła zawarta jest w dziesięcioletnim programie tzw. >>Wielkiej Nowenny<< opracowanym przez Wyszyńskiego. Jest to program katolickiego oddziaływania na społeczeństwo, który ma na celu przeciwdziałania szerzącej się w Polsce laicyzacji życia społecznego. Oprócz tego program ten przesiąknięty jest kultem Maryi”. I jak dodawali: „Inicjatorem ruchu maryjnego jest Wyszyński”.
Jak zresztą pisali – w tej samej charakterystyce – „Wyszyński jako prymas Kościoła katolickiego w Polsce sprawuje rządy autokratyczne. Nie liczy się ze zdaniem biskupów, co sprowadza do osłabienia jedności w Episkopacie i powoduje antagonizmy pomiędzy biskupami a klerem dołowym. Wymaga bezwzględnego posłuchu kleru wobec hierarchii kościelnej, nakazuje surową dyscyplinę oraz zabrania bezpośrednich kontaktów z władzami państwowymi, potępia księży należących do >>Caritasu<<”. Z kolei cztery lata później – w analizie działalności Wyszyńskiego w roku 1965 r. stwierdzali: „Wspomniał, że jest on kontynuatorem testamentu kard. Hlonda, którego myśli wyraziły nadzieję zwycięstwa”.
A rok wcześniejszej pisali: „Działalność Wyszyńskiego w roku 1964 charakteryzowała się szczególną aktywnością i wzmożeniem agresywnej postawy w stosunkach między państwem i Kościołem […] na wszystkich posiedzeniach episkopatu nawoływał biskupów do przeciwstawiania się zarządzenia władz, nawet za cenę wyjazdu na sobór. Żądał przestrzegania jednolitej polityki episkopatu, podkreślając, iż biskup, który idzie w swojej diecezji na pewne ustępstwa wyrządza szkodę całemu Kościołowi”.
Z kolei w 1971 r. w esbeckiej charakterystyce Stefana Wyszyńskiego można przeczytać m.in.: „Przeciwstawia się nowatorskim prądom Kościoła na Zachodzie […] Utrzymuje ścisłe związki z zachowawczymi przedstawicielami episkopatu na świecie […] Episkopaty świata uważają, że nie papież powinien rządzić Kościołem, ale grono kardynalskie. Natomiast Wyszyński staje w obronie papieża i twierdzi, że papież jest nieomylny i jedyny powołany przez Boga do rządzenia Kościołem. Niektóre episkopaty zachodnie są za zniesieniem celibatu, a Wyszyński za utrzymaniem. Problem wprowadzenia odnowy soborowej – oni gwałtownie wprowadzili uchwały w życie, a Wyszyński powoli. Mówi, że ich działania narobiły dużo szkód na Zachodzie”. I rok później – w kolejnej charakterystyce – stwierdzano m.in.: „Koncepcje i kierunki jego działalności podporządkowane są celom aktywizowania działalności Kościoła i zaznaczania wszechstronnej obecności Kościoła w życiu społecznym, ekonomicznym, moralnym i politycznym narodu. Program ten stara się realizować elastycznie z uwzględnieniem zmian zachodzących w kraju. Najczęściej podejmuje te problemy i płaszczyzny społeczne, które w odczuciach ludności są nabrzmiałe […] Rozwija koncepcję Kościoła wojującego i cierpiącego. Zarazem umie godzić się z pewnymi realiami rzeczywistości o czym świadczy jego udział w porozumieniach Państwo-Kościół z 1950 i 1956 r., taktyka nieangażowania się w sytuacje konfliktowe w kraju o charakterze społeczno-politycznym (rok 1968, 1970). Przesłanką do takiej postawy jest jego patriotyzm, a niekiedy wręcz nacjonalizm”.
Podsumowując z kolei (w 1981 r.) rządy Prymasa Tysiąclecia w polskim Kościele Służba Bezpieczeństwa – notabene w dokumencie zatytułowanym „Plan działań operacyjnych na wypadek odejścia kard. Stefana Wyszyńskiego z kierowniczych stanowisk w polskim Kościele” odnotowywała, że „operując argumentem posiadania tzw. specjalnych uprawnień, jakie miał otrzymać od Piusa XII” dążył do „ugruntowania pewnej autonomii i niezależności od Watykanu w podejmowaniu i rozwiązywaniu problemów z zakresu spraw wewnątrzkościelnych i stosunków Państwo-Kościół”, a w działaniach na szczeblu krajowym do „wywierania przez Kościół wpływu na kierunki i charakter rozwiązań społeczno-politycznych i ideologicznych w Polsce”. Zarzucano mu działania w celu „podważania funkcji ideologiczno-wychowawczych państwa socjalistycznego, podejmowanie krytyki rozwiązań społeczno-politycznych i ekonomicznych” oraz próbę „wywierania przez Kościół wpływu na kierunki i charakter rozwiązań społeczno-politycznych i ideologicznych w Polsce”. Z drugiej jednak strony podkreślano jego stanowiska „wobec istotnych wydarzeń w kraju i w stosunku do władz PRL, które wynikało z realistycznych ocen sytuacji wewnętrznej, co szczególnie uwidoczniło się w ostatnim okresie”. Używając, zatem języka SB – groźny wróg komunizmu, ale nie ekstrema…
Grzegorz Majchrzak
* Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN