W przyszłym roku planujemy nową aranżację kolekcji Lanckorońskich w renesansowych salach I piętra zamku wawelskiego. Otwarcie tej ekspozycji uświetni pokaz kilku obrazów, które po II wojnie zostały sprzedane, a dziś znajdują się w kolekcjach zagranicznych – mówi dr Joanna Winiewicz-Wolska, kierownik Działu Zbiorów Malarstwa Zamku Królewskiego na Wawelu.
Magda Huzarska-Szumiec: Do Zamku Królewskiego na Wawelu niedawno trafiły cztery obrazy Jakoba Philippa Hackerta, wybitnego niemieckiego pejzażysty i nadwornego malarza króla Neapolu, Ferdynanda IV Burbona. Dlaczego muzeum zależało, żeby właśnie te dzieła znalazły się w Krakowie?
Dr Joanna Winiewicz-Wolska: Obrazy należały do kolekcji Lanckorońskich, której część znajduje się na Wawelu. Dołączyły do obrazów podarowanych przez Karolinę Lanckorońską w 1994 roku. Będą elementem stałej ekspozycji w zamku – najprawdopodobniej znajdą się na parterze Sieni Poselskiej, gdzie od razu będą widoczne dla wchodzących.
Magda Huzarska-Szumiec: Co te dzieła przedstawiają?
Dr Joanna Winiewicz-Wolska: Są to cztery pejzaże, pochodzące z 1805 i 1806 roku. Trzy to krajobrazy okolic Neapolu: „Widok zatoki Pozzuoli” „Widok na SessaAurunca”, „Widok kościoła Santa Maria delleVergini w Scafati koło Nocery”. Czwarte dzieło - „Widok na opactwo Vallombrosa” – to krajobraz Toskanii. Hackert namalował te obrazy już po opuszczeniu Królestwa Neapolu; po wkroczeniu wojsk napoleońskich do Włoch stracił protektora w osobie króla Ferdynanda IV i osiadł we Florencji. Malując pejzaże neapolitańskie, korzystał ze swoich zgromadzonych wcześniej szkiców.
Magda Huzarska-Szumiec: Jak udało się kupić te dzieła?
Dr Joanna Winiewicz-Wolska: Kiedy na rynku sztuki pojawia się jakieś dzieło z kolekcji Lanckorońskich, domy aukcyjne często zwracają się do nas jako do właścicieli części tej kolekcji, z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu jego proweniencji. Chodzi głównie o to, czy nie zostało skonfiskowane podczas II wojny światowej lub skradzione. Mogę to sprawdzić m.in. w spisach kolekcji z lat 1939-1950. I właśnie w taki sposób – poprzez dom aukcyjny – dowiedzieliśmy się, że cztery obrazy Jakoba Hackerta pojawiły się na rynku antykwarycznym.
Magda Huzarska-Szumiec: Jak tam trafiły?
Dr Joanna Winiewicz-Wolska: Najprawdopodobniej zostały przez rodzinę sprzedane już po II wojnie światowej. Po raz pierwszy pojawiły się na rynku w 1971 roku w antykwariacie Gebhardta w Monachium, potem w 2013 roku w domu aukcyjnym Lempertz, a następnie w 2020 roku kolejny właściciel postanowił je sprzedać za pośrednictwem domu aukcyjnego Christie’s w Londynie. To właśnie tam je kupiliśmy, choć trwało to trochę, ponieważ przez ograniczenia związane z pandemią odwoływano kolejne licytacje. Miało to też swoje dobre strony, bo w efekcie udało się nam je nabyć poza aukcją, co przełożyło się na nieco niższą cenę. Wyceniono je na niebagatelną sumę ponad 400 tysięcy euro, a kupiliśmy je dzięki dotacji Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.
Magda Huzarska-Szumiec: Kiedy Lanckorońscy zaczęli tworzyć swoją kolekcję?
Dr Joanna Winiewicz-Wolska: Kolekcję stworzył właściwie Karol Lanckoroński. Jej trzonem były dzieła odziedziczone po przodkach. Zbiory zapoczątkował Kazimierz Rzewuski, który kupił obrazy należące do galerii króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Karol Lanckoroński, prawnuk Rzewuskiego zaczął gromadzić dzieła sztuki starożytnej i dawne malarstwo włoskie. Był pasjonatem Quattrocenta - XV-wiecznego malarstwa włoskiego. Kupował też obrazy współczesnych mu malarzy, zwłaszcza austriackich i niemieckich.
Magda Huzarska-Szumiec: Gdzie zbiory były przechowywane?
Dr Joanna Winiewicz-Wolska: W pałacu Lanckorońskich w Wiedniu, przy Jacquingasse 18, niedaleko Belwederu. Karol Lanckoroński chciał mieszkać w otoczeniu sztuki - jak patrycjusze włoskiego odrodzenia. Jego pałac często porównywano do muzeum.
Magda Huzarska-Szumiec: Co się działo z kolekcją podczas wojny?
Dr Joanna Winiewicz-Wolska: Kiedy Austria została zajęta przez Hitlera w marcu 1938 r., syn Karola, Antoni Lanckoroński oraz jego dwie siostry, Karolina i Adelajda, postanowili podobno przenieść zbiory do Lwowa. Ostatecznie do tego nie doszło – może nawet dobrze, bo nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy kolekcji po 17 września 1939 r., czyli po wkroczeniu na te tereny Armii Czerwonej. W Wiedniu zostały one częściowo spisane i sfotografowane przez władze austriackie podlegające już administracji Trzeciej Rzeszy, a następnie skonfiskowane przez gestapo. Do 1943 r. pozostawały wciąż w pałacu Lanckorońskich w Wiedniu. Gdy po bitwie pod Stalingradem odwróciły się losy wojny i pojawiło się realne zagrożenie alianckimi nalotami, uświadomiono sobie, że wiedeńskie zbiory – w tym także skonfiskowane kolekcje – są narażone na zniszczenie. Zaczęła się ich ewakuacja.
Kolekcję Karola Lanckorońskiego zdeponowano w kilku zamkach Dolnej Austrii; ostatecznie ponad 300 obrazów trafiło do nieczynnej kopalni soli Altaussee koło Salzburga – tam, gdzie na rozkaz Hitlera deponowano także obrazy zrabowane z europejskich muzeów, a przeznaczone do Führermuseum w Linzu. Stąd określano ją „sztolniami Trzeciej Rzeszy”. Gdy było już pewne, że klęska Niemiec jest kwestią dni, Hitler wydał tzw. rozkaz Nerona – wysadzenia w powietrze sztolni wraz ze zgromadzonymi tam skarbami. Dzięki zorganizowanej akcji pracowników tej kopalni, zbiory ocalały. Po wojnie stopniowo wracały do właścicieli. W 1947 roku Antoni Lanckoroński odzyskał rodzinne zbiory. Z czasem udało mu się – nie bez trudności – wywieźć kolekcję poza granice Austrii.
Magda Huzarska-Szumiec: W jaki sposób zbiory Lanckorońskich trafiły do Polski?
Dr Joanna Winiewicz-Wolska: W 1994 roku Karolina Lanckorońska postanowiła przekazać Polsce to, co zachowała z rodzinnej kolekcji. Dzieła należące niegdyś do Stanisława Augusta Poniatowskiego, sprzedane po ostatnim rozbiorze Polski, podarowała do zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie. Na Wawel trafiła z kolei ulubiona część kolekcji jej ojca, czyli malarstwo włoskie XV i XVI-wieku. Były to – jak napisała – „obrazy z pochodzące z tego samego kraju, z którego architekci tworzyli dziedziniec i komnaty wawelskie”. O podarowaniu tych dzieł Polsce, myślała już dużo wcześniej. Ale na ten krok zdecydowała się dopiero wtedy, kiedy ostatni żołnierz radziecki opuścił Polskę. Uznała ten fakt za symboliczny koniec okupacji ojczyzny. W liście do ówczesnego prezydenta Polski napisała: „Składam ten dar w hołdzie Rzeczypospolitej Wolnej i Niepodległej”.
Magda Huzarska-Szumiec: A co się stało z resztą kolekcji?
Dr Joanna Winiewicz-Wolska: W znacznej mierze, tak jak obrazy Jakoba Philippa Hackerta, została rozprzedana, a uzyskane środki przeznaczano na utrzymanie Fundacji Lanckorońskich, stypendia, badania naukowe, publikację źródeł archiwalnych do historii Polski, na wspieranie polskich instytucji kulturalnych poza granicami kraju.
Magda Huzarska-Szumiec: Czy zakup i prezentacja obrazów Hakerta jest może preludium do większej wystawy, prezentującej kolekcję Lanckorońskich?
Dr Joanna Winiewicz-Wolska: Tak, planujemy nową aranżację kolekcji Lanckorońskich w renesansowych salach I piętra zamku wawelskiego – więcej obrazów pokażemy w komnatach wawelskich, a mniej w wieży Jordance. Chcemy szczególnie wyeksponować najcenniejsze dzieła. Otwarcie tej ekspozycji uświetni pokaz kilku obrazów, które po II wojnie zostały sprzedane, a dziś znajdują się w kolekcjach zagranicznych.
Magda Huzarska-Szumiec: Jakie to obrazy?
Dr Joanna Winiewicz-Wolska: Będzie wśród nich „Święty Jerzy i smok” Paola Uccella, obraz sprzedany w 1979 roku do zbiorów National Gallery w Londynie. To jest jedna z trzech kompozycji Uccella o tym samym temacie – o tyle ciekawa, że została namalowana na płótnie, podczas gdy większość dzieł artysty to obrazy na drewnie. Chcemy też pokazać „Zwiastowanie” z Fine Art Museums of San Francisco. Ten obraz Karol Lanckoroński kupił pod koniec XIX wieku jako dzieło Fra Angelica. Pokażemy jeszcze dwie inne kompozycje – będą to dzieła malarstwa holenderskiego i niemieckiego ze zbiorów europejskich i amerykańskich.
Magda Huzarska-Szumiec: Kiedy planowane jest otwarcie tej ekspozycji?
Dr Joanna Winiewicz-Wolska: Nie znamy jeszcze dokładnej daty, ale będzie to prawdopodobnie czerwiec przyszłego roku.
Rozmawiała: Magda Huzarska-Szumiec
Źródło: Muzeum Historii Polski