Giovanni Pampiglione nie bez powodu nazywany był ambasadorem kultury na polsko-włoskiej linii Rzym–Warszawa–Kraków – podkreślił w rozmowie z PAP Jan Polewka, wieloletni współpracownik i przyjaciel zmarłego w poniedziałek włoskiego artysty.
Krakowski scenograf i reżyser przyznał, że mimo długoletniej współpracy ze zmarłym artystą, która na gruncie zawodowym rozpoczęła się pół wieku temu, czuje, że stracił przede wszystkim przyjaciela.
"W swojej książce +Serce nad Warszawą+ Giovanni nazywa mnie swoim artystycznym bratem. Rzeczywiście tak było, szczególnie w dziedzinie komedii dell'arte i teatru weneckiego, który wspólnie tworzyliśmy w Polsce" - powiedział Jan Polewka w czwartkowej rozmowie z PAP.
Pierwszą wspólną premierą obu artystów był zrealizowany we wrocławskim Teatrze Polskim "Błękitny potwór" Carla Gozziego z 1971 r. Rok później na deskach warszawskiego Teatru Współczesnego duet zaprezentował "Króla Jelenia" tego samego autora.
Kolejnym sukcesem okazał się "Łgarz" Carla Goldoniego, w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie pierwszy raz zagrany w grudniu 1981 r., tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego. "Jeśli dobrze pamiętam, to przedstawienie grane było potem przez kilka lat, w sumie około 340 razy" - zaznaczył Polewka.
W jego ocenie zetknięcie z włoskim teatrem, który Pampiglione promował w Polsce, okazało się czymś ważnym w życiu wielu osób. "My, w sensie +dell'artowskim+ jesteśmy uczniami Giovanniego, zostaliśmy przez niego wychowani, choć poszliśmy potem własnymi drogami" - wskazał scenograf.
Długoletnia współpraca z włoskim artystą zaowocowała 25 premierami. Część przedsięwzięć duet realizował też w ojczyźnie włoskiego twórcy, który w 1981 r. założył Międzynarodowy Instytut Teatralny Atelier di Formia z siedzibą w Formii. "Jeśli chodzi o moją bliską współpracę z Giovannim, to są dwa najważniejsze nurty: teatr wenecki dell'arte i teatr filozoficznej groteski, ironii" - doprecyzował scenograf.
Wskazał przy tym, że Pampiglione był jednak nie tylko reżyserem, ale też cenionym tłumaczem, dzięki któremu włoskojęzyczni odbiorcy mogli zapoznać się z twórczością m.in. Witkacego. "Nie bez powodu nazywany był ambasadorem kultury na polsko-włoskiej linii Rzym-Warszawa-Kraków" - ocenił Polewka.
Tym, co łączyło przyjaciół i współpracowników było też wspólne odkrywanie świata i praca w różnych jego zakątkach, jak choćby przy "Skąpcu" Moliera w Svenska Teatern w Helsinkach. "Bardzo wiele zdarzeń, podróży - cała epoka. Smutno, że te epoki się kończą" - mówił krakowski twórca.
Z jego wspomnień wyłania się też obraz człowieka otwartego, mającego zdolność do skupiania wokół siebie innych artystów i wykazującego się zdolnościami organizacyjnymi, które pomagały mu sprowadzać do swojego kraju polskich aktorów. "Jurek Stuhr mistrzowsko mówi po włosku, więc on był tam najbardziej potrzebny. Jednak był też kompozytor Stanisław Radwan i inni, którzy niekoniecznie znali ten język, ale potrafili nauczyć się na tekstu z akcentem na pamięć, więc dawali sobie radę w mniejszych rolach" - powiedział Polewka.
Przyznał, że choć w ostatnich latach nie współpracował już ze swoim przyjacielem, ich kontakt wcale nie osłabł, gdyż Pampiglione pomieszkiwał w Warszawie i lubił przyjeżdżać do Krakowa. "Były włoskie obiady, spotkania, rozmowy. Mógłbym powiedzieć, że był to taki brat-przyjaciel" - wspominał scenograf.
Reżyser teatralny i operowy, scenograf, aktor i tłumacz Giovanni Pampiglione zmarł 15 listopada w Rzymie. Miał 77 lat.(PAP)
autorka: Nadia Senkowska
nak/ aszw/