Ośrodek Odosobnienia w Warszawie – Białołęce był jednym z ponad czterdziestu tego rodzaju miejsc, specjalnie utworzonych z dniem 13 grudnia 1981 r. Jednak pierwszych „pensjonariuszy” przyjął już dzień wcześniej, przed północą. Zlokalizowany był na obrzeżach Białołęki, ok. 20 kilometrów od centrum Warszawy.
Na jego potrzeby wykorzystano część miejscowego więzienia – bloki Oddziału Zewnętrznego I, Oddziału Zewnętrznego II oraz wydzielone sale pawilonu IV Aresztu Śledczego. Białołęcki „internat” należał do największych w kraju i mógł jednocześnie „gościć” 350 mężczyzn, bo to dla nich był przeznaczony. Jednak – jak wynika z danych internowanych – nie znajdowało się w nim jednocześnie więcej niż 300 osób. Ogółem przez ten ośrodek przewinęło się według ustaleń samych zainteresowanych 745 osób.
W zdecydowanej większości byli to działacze opozycji z Warszawy i okolic Oprócz nich umieszczono tam również kilkunastu doradców związku i członków Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” (m.in. Jacka Kuronia, Janusza Onyszkiewicza, Jana Rulewskiego, Henryka Wujca). Ponadto trafiła tam (wiosną 1982 r.) grupa kryminalistów. Jak charakteryzowali się sami internowani: „W jednej czwartej mieliśmy kontakt z przedsierpniową opozycją. W trzech czwartych działaliśmy w komisjach zakładowych >>Solidarności<< – najczęściej jako członkowie założyciele”. Po czym dodawali: „Pobyt tutaj był dla wielu nas szkołą politycznego myślenia. Jedni stawiali w tej szkole pierwsze kroki, uczyli się pytać o przyczyny, widzieć skutki, przyswajali sobie podstawowe kategorie. Inni szlifowali swoją politologiczną wiedzę, próbowali ją na wojennej rzeczywistości, bilansowali zyski i straty, osiągnięcia i błędy […] Każdy z nas poznał wielu ludzi, których inaczej prawie poznać nie był w stanie. Kaprys władzy gromadził w jednej celi działacza opozycji i działacza Z[wiązku] Z[awdodowego] F[unkcjonariuszy] MO, niezależnego dziennikarza i drukarza >>Trybuny Ludu<<, profesora PAN-u i pracownika wodociągów, członków władz regionu z szeregowymi związkowcami, studentów i rencistów”.
Początkowo w Białołęce panowały ciężkie warunki (brudne i zimne cele, brak ciepłej wody, środków higieny, niewystarczające i niesmaczne posiłki, fatalna opieka lekarska) oraz ostry rygor (krótkie spacery, ograniczone widzenia, zamykane cele). Później ulegały one stopniowo poprawie (otwarcie cel, dłuższe spacery etc.). Najgorzej było w pawilonie IV Aresztu Śledczego, gdzie osadzono czołowych działaczy opozycji (zablindowane okna powodujące brak dostępu światła dziennego, brak bieżącej wody). Tak wspominał więzienne początki w białołęckim „internacie” Edward Staniewski: „Prowadzono nas bardzo długim i krętym korytarzem – na ile byliśmy zorientowani – pod ziemią łączącym poszczególne bloki więzienne w Białołęce […] ostatni chyba blok i ostatnie też chyba piętro [pawilonu IV Aresztu Śledczego – GM]. Cela nr 6, a w niej: Jerzy Buława, Witold Chodkiewicz, Stanisław Hausner, Eugeniusz Obręczarek, Ryszard Olechnowicz, Jan Moczulak i ja… Brud niesamowity… cela zapewne od miesięcy niesprzątana… śmieci… ale najgorszy chyba >>kibel<<… rdza i smród…”
Osadzeni w Białołęce nie poddawali się – ich pierwszy bunt zakończony interwencją kompanii Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej miał miejsce już w drugim dniu stanu wojennego i ich internowania. Z kolei 16 grudnia w ramach obchodów kolejnej rocznicy Grudnia ’70 zapalili znicze. Jak relacjonował Waldemar Kuczyński: „O dziewiętnastej zapalamy znicz. Wystawiamy go za okno. Pali się dużym, jasnym płomieniem. Inne cele robią to samo. Wzdłuż pawilonu rząd światełek […] Patrzymy na migocący za oknem płomyk. Nikt się nie odzywa”. Z kolei dzień później rozpoczęli wydawanie własnego pisma, któremu nadali tytuł „AS”. W Ośrodku Odosobnienia w Białołęce ukazywało się zresztą co najmniej siedem tytułów, a najdłużej wychodzącym tytułem był „Koniem przez Świat”, którego przygotowano co najmniej 116 numerów. Pisma te były najczęściej przepisywane odręcznie lub też zdecydowanie rzadziej (np. „Robotnik”) na maszynie do pisania. Jak w wielu innych ośrodkach odosobnienia w białołęckim „internacie” zorganizowano również pocztę obozową.
Stałym „punktem programu” były obchody kolejnych miesięcznic stanu wojennego. Tak tę z 13 marca 1982 r. opisywał Wiktor Mikusiński: „Po celach leci hasło: >>Już zapalać<<. Gasimy światło, zapalamy w otwartym oknie kaganek z margaryny w puszce. Ciemność zalega spacerniak, w oknach pełgają płomyki. OZ-2 zaczyna Rotę, my podchwytujemy tekst. Następnie Boże coś Polskę, echo wali o mur, o baraki, słychać nas w całej Białołęce […] Po chwili hymn. Zalega cisza. OZ-2 śpiewa jeszcze Pieśń konfederatów barskich, my nie znamy słów, więc stoimy zjednoczeni emocją. Pieśń cichnie, zapada milczenie, stoimy kilka minut wpatrzeni w ciemność i iskierki w oknach”. Internowali wielokrotnie urządzali również głodówki, m.in. przeciwko stanowi wojennemu, internowaniu i jego warunkom. I tak np. 27 stycznia 1982 r. miał miejsce jednodniowy protest przeciwko warunkom panującym w pawilonie IV Aresztu Śledczego. Jak informowano: „W głodówce uczestniczyli wszyscy internowani, poza kilkoma poważnie chorymi i kilkoma internowanymi z jednej celi, do której nie dotarła informacja o organizowaniu głodówki. O podjęciu głodówki i jej celach internowani poinformowali indywidualnie pisanymi listami do Ministra MSW, które to listy w dniu głodówki zostały przekazane władzom więziennym”.
O tym, że warunki internowania „opozycyjnej ekstremy” były gorsze pisano nawet w jednym z raportów z inspekcji w Białołęce, z końca marca 1982 r.: „W trakcie kontroli stwierdzono, że 25 internowanych osadzonych zostało w celach IV pawilonu Aresztu Śledczego. Cele nie zostały oddzielone od pozostałych pomieszczeń, w których przebywają tymczasowo aresztowani, nie zostały oznakowane, nie są to kolejne cele w oddziale, lecz poprzedzielane celami dla tymczasowo aresztowanych. Dla internowanych nie opracowano odrębnego porządku dnia, drzwi pomieszczeń są zamknięte, nie korzystają z dodatkowych kąpieli, przedłużonych spacerów, zajęć sportowych na powietrzu oraz zajęć świetlicowych”. Kilkukrotnie dochodziło do prób ucieczek. I tak np. 8 stycznia 1982 r. funkcjonariusze Służby Więziennej odkryli przygotowania do ucieczki zbiorowej – w trakcie przeszukania cel internowanym odebrali 5 piłek do metalu, plany systemu ochrony ośrodka i rysunki przyrządów służących do wyłamywania krat.
Z czasem – o czym była mowa – warunki w jakich przebywali internowani w Ośrodku Odosobnienia w Białołęce poprawiały się, zyskiwali oni coraz większą swobodę. W drugiej połowie sierpnia 1982 r. urządzili nawet obozową olimpiadę. „Otwarcie spartakiady, sztafeta dowolna na dwanaście okrążeń. Nasz zespół >>Wrona Love Supreme<< zajął trzecie miejsce. Nazwy innych zespołów: >>Czerwoni Łowcy Okoni<<, >>Black Wrona Killers<<, >>Kotwice<<…” – zapisał w dzienniku z internowania Mikusiński.
Bo – co trzeba przypomnieć – humor był tym co pozwalało przetrwać łagodzony z czasem, ale jednak nadal więzienny rygor. Jednym z przejawów tego humoru był używany przez nich język – osadzeni w Białołęce opracowali swój własny, swoisty żargon. Znalazł się on w „Koniem przez Świat”. Oto jego próbka: „Jaruzel – pies rasy wilczur, spuszczany nocą z łańcucha w celu pilnowania OZ-II. Służbę pełni na zmianę z Kiszczakiem, od którego jest bardziej melancholijny, często wyje” czy „Kuchnia – tutejsza nie jest banalna. Podajemy kilka przykładowych potraw: beton –białołęcki fenomen kulinarny – jak ugotować pastę z grochem, tak aby smakiem, zapachem i barwą nie przypominała ani jednego, ani drugiego. Przypomina natomiast coś trzeciego, co już raz jedzone. Pazurki – ciecz pełniąca funkcję zupy, składająca się z wody, mleka i części starych przypominających efekt zamiatania salonu >>Pedicure – manicure<<. Recydywa – ciecz podawana w porze obiadowej, której składu, ani ludzki rozum nie rozpozna, ani język nie wypowie, a i próbować niech się nie odważy”.
Nie zawsze jednak internowanym było do śmiechu – zdarzały się (jak to w więzieniu) kipisze, represje czy pobicia osadzonych. „Wraz z innymi osobami internowanymi zostałem wyprowadzony z celi do oddzielnego pomieszczenia, w którym kilkunastu funkcjonariuszy z pałkami w rękach poleciło nam rozebrać się do naga. Zaprotestowałem spokojnie przeciwko temu niesłychanemu pomysłowi […] Przy akompaniamencie wyzwisk wypowiadanych przez niektórych funkcjonariuszy np. >>bydło<<, >>zdrajcy<<, jeden z nich siłą, przy moim biernym oporze, zerwał ze mnie sweter, koszulę, spodnie i slipy, rozrywając i niszcząc przy tym zamek błyskawiczny. W trakcie tej gorszącej sceny jeden z funkcjonariuszy w mundurze oficerskim robił zdjęcia fotograficzne, zaś inny nerwowo bił pałka w parapet okienny” – pisał w skardze do ministra sprawiedliwości Sylwestra Zawadzkiego Jacek Bukowski o wydarzeniach z dnia 1 czerwca 1982 r.
Ośrodek Odosobnienia w Białołęce należał do tych najdłużej funkcjonujących – zlikwidowano go z dniem 23 grudnia 1982 r. Jeszcze dzień wcześniej znajdowało się w nim – jak wynika ze spisu przeprowadzonego przez samych internowanych – około 100 osób. Tak na marginesie nie wszyscy wychodzili z Białołęki na wolność – grupa członków Komisji Krajowej i działaczy Komitetu Obrony Robotników trafiła do więzienia przy Rakowieckiej, jako ostatni dzień przed likwidacją białołęckiego „internatu” Andrzej Gwiazda.
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Grzegorz Majchrzak
Źródło: Muzeum Historii Polski