Po dziesiątkach szeroko nagłośnionych zaskakujących gestów i wypowiedzi papieża Franciszka, które wywołują entuzjazm mediów i wiernych, wraz z upływem czasu zapomina się o podobnych wydarzeniach pontyfikatu Jana Pawła II. Franciszek w opinii watykanistów w doskonały sposób podąża drogą otwartości, uśmiechu i spontaniczności, wyznaczoną przez polskiego papieża.
Podobnie jak Jorge Mario Bergoglio, także Jan Paweł II od chwili swego wyboru zdumiewał, podejmował niecodzienne decyzje powodując zakłopotanie swego otoczenia, rozśmieszał do łez, żartował, wzruszał, a niekiedy wręcz „bulwersował” bardziej konserwatywne kręgi hierarchii. Watykaniści z najdłuższym stażem pamiętają, że zaraz po swym wyborze Karol Wojtyła miał wielu przeciwników wśród dostojników, zwłaszcza z Włoch, dla których prawdziwym szokiem było to, że na czele Kościoła stanął ktoś zza żelaznej kurtyny.
Zdumienie było jeszcze większe już kilka dni później, gdy Jan Paweł II spotkał się z dziennikarzami w Auli Błogosławieństw. Było to wydarzenie, jakiego w dziejach Watykanu jeszcze nie było. Rozmowa nowego papieża z setkami wysłanników mediów z wielu krajów w październiku 1978 roku miała zupełnie spontaniczny charakter. Złamano w trakcie tego spotkania wszelkie zasady bezpieczeństwa, i tak wówczas znacznie mniej surowe i niezbyt skrupulatnie przestrzegane. Każdy mógł podejść do Jana Pawła II i zadać mu pytanie. „Ale mi dzisiaj dają szkołę” - powiedział on wtedy, podsumowując klimat spotkania po udzieleniu wielu krótkich wywiadów.
Podobnie jak Jorge Mario Bergoglio, także Jan Paweł II od chwili swego wyboru zdumiewał, podejmował niecodzienne decyzje powodując zakłopotanie swego otoczenia, rozśmieszał do łez, żartował, wzruszał, a niekiedy wręcz „bulwersował” bardziej konserwatywne kręgi hierarchii. Watykaniści z najdłuższym stażem pamiętają, że zaraz po swym wyborze Karol Wojtyła miał wielu przeciwników wśród dostojników, zwłaszcza z Włoch, dla których prawdziwym szokiem było to, że na czele Kościoła stanął ktoś zza żelaznej kurtyny.
A pytano go o wszystko, na przykład o to, czy czuje się „więźniem Watykanu”. Odparł z uśmiechem, że minęło zaledwie pięć dni od jego wyboru. Zapytany zaś przez dziennikarzy o to, czy będzie urządzał konferencje prasowe, stwierdził: „Jeśli mi pozwolą, zresztą zobaczymy, jak będziecie mnie traktować”.
Na pytanie, czy będzie dalej jeździł na nartach, odpowiedział: „Tego to mi już chyba nie pozwolą”.
Ale 58-letni wówczas papież wkrótce potem dosłownie wymykał się z Watykanu, a pomagali mu w tych „ucieczkach” na górskie stoki polscy księża. Jana Pawła II przykrywano płaszczem na tylnym siedzeniu samochodu i tak opuszczał watykańskie mury. Tylko niektórzy turyści w narciarzu, szusującym na stoku rozpoznawali papieża. Zaskoczenie jednak było tak wielkie, że często nie wierzono w ich opowieści o tym, że widzieli go na nartach.
W 1984 roku przez cały dzień Jan Paweł II jeździł na nartach na lodowcu Adamello, a jego wyczyny obserwował towarzyszący mu ówczesny prezydent Włoch Sandro Pertini.
Spotkanie z dziennikarzami zaraz po konklawe zapoczątkowało nieznany dotąd zwyczaj słynnych potem konferencji prasowych na pokładzie samolotu podczas zagranicznych papieskich podróży. Jan Paweł II przychodził do kilkudziesięciu lecących z nim dziennikarzy z całego świata, gawędził, żartował, odpowiadał na pytania w kilku językach, niekiedy polemizował. Czasem nie zgadzał się z ich interpretacją wydarzeń. I tak na przykład w 1988 roku wdał się w dyskusję z polskim dziennikarzem na temat swego spotkania z generałem Wojciechem Jaruzelskim. Podczas gdy wysłannik kładł nacisk na dzielące ich różnice, Jan Paweł II mówił: „Spotkało się dwóch Polaków, a Polacy zawsze dojdą do porozumienia”. Dodał potem z uśmiechem odnosząc się do klimatu tego spotkania: „Nie pobili się”.
W 1985 roku w drodze do Caracas w Wenezueli wyznał towarzyszącym mu reporterom: „Mówię wszystkim dziennikarzom, że ja nie mógłbym być dziennikarzem, nie mógłbym pracować tak, jak oni”.
Podczas podróży po świecie, Jan Paweł II zdążył przyzwyczaić dziennikarzy do tego, że „znikał”. Zawsze starał się znaleźć czas wolny dla siebie, w trakcie którego zwiedzał, pływał w morzu, odwiedzał mieszkańców w ich domach, oglądał parki przyrody. Czasem znajdował się w nietypowych dla siebie sytuacjach, które uwielbiały media. W Afryce dostał w prezencie stado kóz, co przyjął z prawdziwym rozbawieniem.
Fotograf Arturo Mari wspominał, że podczas papieskich pielgrzymek do PRL bywał świadkiem jak Jan Paweł II dosłownie krzyczał na przedstawicieli władz kraju.
Raz obserwował kłótnię podczas spotkania papieża z I sekretarzem PZPR Edwardem Gierkiem. „Oczywiście nie wiem, co do siebie mówili, ale potem można było się domyślić, patrząc również na twarz Jana Pawła II, który nie był zadowolony, że była to bardzo ostra rozmowa” – opowiedział Arturo Mari w 2011 roku w Rzymie. Zapewnił, że świadkiem podobnej sytuacji był w Częstochowie, gdzie Jan Paweł II miał prywatne spotkanie z przedstawicielami polskich władz.
Ujawnił, że w jego obecności papież nakrzyczał na prezydenta Sudanu Omara el-Baszira, podczas swej wizyty w tym kraju w 1993 roku. Papież mówił do niego: "Pan jest kryminalistą. To, co dzieje się w pana kraju, to ludobójstwo" - relacjonował Mari.
Wiele lat później Baszir został formalnie oskarżony o ludobójstwo. „Tymczasem Jan Paweł II już wtedy mu to powiedział” - zauważył emerytowany papieski fotograf.
Przywołał również wizytę papieża w Boliwii, w czasie której do papieża podszedł górnik, mówiąc, że nie ma co dać jeść rodzinie, bo jest bez pracy i pieniędzy. Potem podczas spotkania z prezydentem Boliwii Jan Paweł II zwrócił się do niego: "A pan co robi w tej sprawie? Ludzie w pana kraju głodują. Pan ma obowiązek tym się zająć".
Gdy papież składał wizytę w jednej z rzymskich parafii w dniu swych urodzin 18 maja, podszedł do niego mały chłopiec mówiąc: „Cześć, jak się masz?".
Papież odpowiedział: "Dobrze, a ty?". Malec wyznał: „Uciekłem z domu, ale dzisiaj są twoje urodziny, więc nie mogłem nie złożyć ci życzeń. Jestem biedny, ale mam dla ciebie prezent". Chłopiec wyciągnął z kieszeni cukierka. Papież wziął go, pocałował, schował i dodał: "Nie zasłużyłem na niego".
Karol Wojtyła, który pierwszy przekroczył próg synagogi i meczetu, grzmiał na sycylijską mafię i odwiedził w więzieniu zamachowca, który chciał go zabić, wywoływał ogromne emocje dzięki historycznym gestom, ale i wtedy, gdy rozmawiał z małymi dziećmi i odpowiadał na ich pytania, czy żuje gumę.
Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)
sw/ ro/