Ludzie podbiegali do mnie i pytali, kiedy zacznę zabierać zwłoki – mówi Kateryna, radna, ratowniczka, mieszkanka Mariupola. Po przybyciu do Polski złożyła relację wolontariuszom z powołanego przez Instytutu Pileckiego Centrum Lemkina i zgodziła się na jej opublikowanie.
Położony na południowo-wschodniej Ukrainie Mariupol od początku inwazji jest oblężony przez Rosjan oraz wspierające ich siły separatystów. Według wielu relacji mieszkańców, miasto zostało doszczętnie zniszczone. Władze miasta twierdzą, że liczba ofiar można bitwy o Mariupol, głodu, wycieńczenia oraz dokonywanych przez Rosjan zbrodni wojennych i ludobójstwa może sięgać kilkudziesięciu tysięcy. Według władz ukraińskich, Rosjanie deportowali około 40 tys. mieszkańców Mariupola na terytoria tzw. „republik” kontrolowanych przez zależnych od Moskwy separatystów.
Kateryna jest deputowaną Rady Miejskiej i działaczką społeczną z Mariupola. W oblężonym mieście przebywała do 17 marca. Pracowała w obronie cywilnej jako ratownik ochotnik i instruktor pierwszej pomocy. Uczestniczyła w akcjach ratowniczych, udzielała pierwszej pomocy i zajmowała się transportami osób rannych do miejscowych szpitali. Współpracowała m.in. z Julią Paewską, ratowniczką uprowadzoną przez Rosjan 16 marca. Była naocznym świadkiem rosyjskich zbrodni wojennych przeciwko ludności cywilnej. Podkreśla, że celem prowadzonych przez Rosjan działań nie jest przełamanie obrony tego strategicznie położonego miasta, ale „zniszczenie ludności cywilnej”.
Pani Kateryna przebywała w atakowanym przez wojska rosyjskie Mariupolu aż do 17 marca, a więc przez niemal trzy tygodnie oblężenia miasta. Po przyjeździe do Polski złożyła relację wolontariuszom pracującym w powołanym przez Instytut Pileckiego Centrum Dokumentowania Zbrodni Rosyjskich na Ukrainie im. Rafała Lemkina. „Mariupol uważam za swój dom. Chciałam powiedzieć, że to nie brak światła, ogrzewania i gazu jest najstraszliwszy, tylko niemożność zaspokojenia podstawowych ludzkich potrzeb. Kiedy po każdym koszmarnym dniu przychodzi kolejny, przychodzi kolejny, jeszcze gorszy od poprzedniego” – mówi pani Kateryna w początkowym fragmencie swojej relacji.
Pani Kateryna wspomina, że sytuacja w Mariupolu stała się dramatyczna po dwóch tygodniach oblężenia. „Na ulicach zaczęły się pojawiać ciała ludzi, którzy zginęli od ran spowodowanych odłamkami lub od kul, i bardzo wielu ludzi, zwłaszcza starszych, zmarłych z głodu lub z wychłodzenia. Ich zwłok nie miał kto zabrać” – relacjonuje. Pomimo dramatycznej sytuacji udzielała pomocy przebijając się pieszo lub samochodem przez atakowane miasto. „Często, kiedy już udzielałam rannym pomocy, ludzie podbiegali do mnie i pytali, kiedy zacznę zabierać zwłoki, dlaczego nie zabieram zmarłych, kto ma to robić. Dla ludzi była to bardzo trudna psychologicznie sytuacja. Było dla nich szokiem, że na ulicach leżą martwi i nikt ich nie usuwa” – dodaje.
Pani Kateryna wspomina, że sama nieomal padła ofiarą rosyjskich zbrodniarzy służących w jednej z grup dywersyjnych. Mimo że miała na sobie kamizelkę Maltańskiej Służby Medycznej Rosjanie grozili jej bronią, gdy próbowała dotrzeć do piwnicy w której przebywała jej córka. W pobliżu dostrzegła rannego dywersanta. „Zapytałam, czy jest potrzebna pomoc temu
człowiekowi (…). Odpowiedzieli, że już nie żyje, ale że obok przejścia leży żołnierz ranny w nogę. Poprosiłam, żeby pozwolili mi wrócić do samochodu po apteczkę, żebym mogła udzielić pomocy. W odpowiedzi wymierzyli we mnie swoje karabiny” – wspominała.
Gdy dywersanci puścili ją wolno dostrzegła dymiący samochód, który mógł wybuchnąć. „Znajdujący się w nim mężczyzna był w takim stanie, że nie mogłam mu już pomóc. Koło auta siedziała dziewczynka, zasłaniała twarz jedną ręką. Była to drobna, mała nastolatka. Ponieważ przez cały ten czas słychać było odgłosy wybuchów, krzyknęłam do dziewczynki, żeby szybko wstała i ze mną poszła” – mówi pani Kateryna. Ciężko ranna nastolatka powiedziała, że śmiertelnie ranny mężczyzna w samochodzie to jej ojczym, a dziesięć metrów dalej leży jej matka. Wokół kobiety była kałuża krwi. „Mama jeszcze żyła, leżała w kałuży krwi. Zdałam sobie jednak sprawę, że nie będę mogła ratować wszystkich. Że muszę dokonać wyboru” – mówi, płacząc, pani Kateryna.
Powołane przez Instytut Pileckiego Centrum Dokumentowania Zbrodni Rosyjskich w Ukrainie im. Rafała Lemkina rozpoczęło prace już w pierwszych dniach po rosyjskiej inwazji. Zadaniem jednostki jest zbieranie świadectw Ukraińców w celu stworzenia archiwum służącego naukowcom i dziennikarzom. Wypowiedzi są rejestrowane przez pracowników Zespołu ds. Projektów Filmowych, którzy dotychczas tworzyli notacje w ramach projektu Świadkowie Epoki.
Powołane przez Instytut Pileckiego Centrum Dokumentowania Zbrodni Rosyjskich w Ukrainie im. Rafała Lemkina rozpoczęło prace już w pierwszych dniach po rosyjskiej inwazji. Zadaniem jednostki jest zbieranie świadectw Ukraińców w celu stworzenia archiwum służącego naukowcom i dziennikarzom. Centrum Lemkina podjęło współpracę z wolontariuszami, którzy zbierają relacje ukraińskich uchodźców w różnych miejscach Polski. Wypowiedzi są rejestrowane przez pracowników Zespołu ds. Projektów Filmowych, którzy dotychczas tworzyli notacje w ramach projektu Świadkowie Epoki.
„Rosja nigdy nie miała swojej Norymbergi i m.in. dlatego popełnia zbrodnie także i dziś. O sowieckich mordach, gwałtach, grabieżach i deportacjach, których Polacy doświadczyli w latach 1939-1941, wiemy dzięki świadectwom zbieranym przez Armię Andersa od 1943 r. Dzisiaj chcemy pomóc Ukraińcom, żeby prawda o ich cierpieniu i zbrodniach Rosjan została utrwalona. Mamy nadzieję, że odwaga pani Kateryny zachęci innych uchodźców z Ukrainy do składania swoich świadectw” – napisała w materiałach przesłanych mediom dyrektor Instytutu Pileckiego prof. Magdalena Gawin. Dodaje, że głównym celem działań Centrum Lemkina jest „zakorzenienie w pamięci zbiorowej” zbrodni popełnianych na Ukrainie, a w przyszłości udostępnienie ich naukowcom. Personalia świadków ludobójstwa i zbrodni wojennych mają pozostać niejawne ze względu na ich bezpieczeństwo. Relacja pani Kateryny została udostępniona na jej wyraźne żądanie.
Centrum Lemkina apeluje do uchodźców z Ukrainy o zgłaszanie się w celu przekazania swoich relacji pod adresem mailowym ukraina2022@instytutpileckiego.pl lub poprzez specjalny formularz kontaktowy udostępniony na stronie internetowej Instytutu Pileckiego.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ pat/