Po 83 latach łukaszowcy wracają do Polski. To wielka satysfakcja, a przede wszystkim wielkie dobro dla polskiej kultury – powiedział wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński podczas konferencji prasowej poświęconej wystawie „Łukaszowcy. Wielki powrót”.
Wystawa "Łukaszowcy. Wielki powrót", przygotowana przez Muzeum Historii Polski we współpracy z Muzeum Narodowym w Warszawie, zostanie otwarta dla zwiedzających 29 września.
Piotr Gliński przypomniał, że "w 1938 r. rząd polski zamówił siedem obrazów o tematyce historycznej u grupy polskich malarzy, u tzw. Bractwa św. Łukasza". "Malarzy, którzy malowali w specjalny sposób. Odwoływali się do pewnych konserwatywnych trendów w sztuce" - wyjaśnił.
Ocenił, że "to jest faktycznie wielki powrót". "Tyle lat Polska starała się o to, żeby łukaszowcy wrócili i łukaszowcy są w domu" - podkreślił wicepremier.
"Grupa malarzy zgromadzona w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, w domu-pracowni Tadeusza Pruszkowskiego, stworzyła siedem wspaniałych przedstawień ważnych momentów w polskiej historii" - mówił. "Z kolei wybór tych właśnie, a nie innych tematów, był dokonany przez specjalny zespół historyków pod kierunkiem prof. Oskara Haleckiego. I te tematy miały obrazować i obrazują dokonania Polski na tle dziejów cywilizacji" - podkreślił.
Wicepremier zwrócił uwagę, że "to były takie momenty w historii, jak Zjazd Gnieźnieński, spotkanie Ottona z Bolesławem Chrobrym u grobu św. Wojciecha". "Z drugiej strony Wiktoria Wiedeńska, a także Konstytucja 3 Maja czy Konfederacja Warszawska" - powiedział. "Bardzo różne i bardzo istotne, ważne momenty w polskiej historii przedstawione w sposób szczególny, artystycznie w sposób niepowtarzalny" - wyjaśnił.
"To całe zamówienie było przeznaczone do wyposażenia polskiego Pawilonu na Wystawie Światowej w Nowym Jorku, która została otwarta w 1939 r. Niestety, wojna spowodowała, że te obrazy nigdy nie powróciły do Polski. Znalazły się w Syracuse, w Le Moyne College" - powiedział. "Przez 83 lata Polska nie mogła odzyskać tych obrazów. I wreszcie, dzięki usilnym staraniom wielu osób, wielu instytucji, także Polonii - trzeba jasno powiedzieć, życzliwości w pewnym momencie ze strony kierownictwa Le Moyne College, m.in. pani dyrektor biblioteki, gdzie obrazy były zdeponowane, gdzie wisiały na ścianach (...) - mogliśmy, jako państwo polskie odzyskać łukaszowców" - wyjaśnił prof. Gliński.
"Ważne jest także to, żeby wspomnieć, iż te obrazy zostały specjalną umową prawną przekazane Polsce i przekazane do Muzeum Historii Polski" - podkreślił. "Ponieważ siedziba Muzeum Historii Polski jest w tej chwili budowana - pokazujemy je na razie w Muzeum Narodowym w Warszawie. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będziemy mogli już zaprezentować obrazy łukaszowców na wystawie stałej Muzeum Historii Polski" - wyjaśnił szef resortu kultury.
Wicepremier zwrócił uwagę, że obok tych obrazów na wystawie w Muzeum Narodowym "mamy także wspaniałe makaty utkane przed wojną jeszcze na poprzednią Wystawę Światową do Paryża według projektu Mieczysława Szymańskiego". Dodał, że "wszystkie dzieła sztuki, o których mówił, są po renowacji".
"Bardzo się cieszymy, że to wielkie dziedzictwo polskiej sztuki, polskiej kultury wróciło wreszcie po tylu latach do Polski" - zaznaczył. "Jeszcze raz wielkie podziękowania dla wszystkich, którzy się do tego przyczynili. I dziękuję także panu dyrektorowi (Łukaszowi) Gawłowi za to, że Muzeum Narodowe wspaniale współpracuje ze wszystkimi innymi naszymi instytucjami, także udostępnia swoje powierzchnie na prezentację tej niepowtarzalnej wystawy" - powiedział prof. Gliński.
"Planujemy później prezentację (tych prac - PAP) także w innych miejscach w Polsce. Bo łukaszowcy są związani choćby z Kazimierzem Dolnym. Tam mamy świetne Muzeum Nadwiślańskie" - zapowiedział. "Ale, jak mówię, domem łukaszowców będzie w Muzeum Historii Polski, co też jest chyba symboliczne i znaczące" - zaznaczył Piotr Gliński.
Podczas konferencji dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie Łukasz Gaweł podkreślił, że "to jest niezwykłe wydarzenie". "Z punktu widzenia tego, co ja nazywam narodową mitologią, to jest naprawdę bezcenne wydarzenie" - dodał. "Łukaszowcy zrobili kolejną rzecz w naszej świadomości narodowej, budowania obrazów, które są tak bardzo ważne. To, co zrobił Jan Matejko zostaje w naszych głowach na zawsze, tak też jest z tym, co zrobili łukaszowcy" - wskazał. "W obrazach pokazali to, czego nie mamy zapisanego w obrazach. Z tego punktu widzenia obecność tych obrazów w Muzeum Narodowym w Warszawie, które buduje kanon kultury narodowej" - zaznaczył dyrektor MNW.
"To dla nas bardzo wspaniałe wydarzenie, że możemy zaprezentować mały fragment nasze kolekcji" - wskazał z kolei dyrektor Muzeum Historii Polski Robert Kostro. "Te obrazy i makaty, które tutaj pokazujemy, mają szczególne znaczenie" - podkreślił.
Robert Kostro przypomniał, że "były one efektem niezwykłego przedsięwzięcia - zostały zlecone jako pewnego rodzaju prezentacja historii Polski". "To jest bardzo ciekawe, bo możemy w nich przyjrzeć się, w jaki sposób w latach trzydziestych widziano Polskę, w jaki sposób chciano ją pokazać za granicą, w jaki sposób II Rzeczpospolita prowadziła swoją politykę historyczną" - powiedział dyrektor MHP.
Wskazał również, że "losy tych prac niezwykle są splecione z polskimi losami". "Znalazły się w chwili wybuchu wojny w Stanach Zjednoczonych, stały się wygnańcami w Stanach Zjednoczonych i tam znalazły gościnę, a teraz wracają do wolnej Polski" - wskazał. "Jeśli przyjrzymy się losom tych osoby, które je stworzyli, to są niezwykle polskie losy" - dodał.
Jak podkreślił Robert Kostro, "to jest przywrócenie do polskiej świadomości, do szerszego obiegu ważnej grupy artystycznej, która dotąd byłą słabo obecna w pamięci, obiegu kulturalnym i historycznym".
Podczas konferencji obecna była również Inga Barnello, która do czerwca 2022 r była dyrektorem Biblioteki w Le Moyne College, która przypomniała losy prac łukaszowców w Stanach Zjednoczonych. "Dzisiaj mamy ten szczęśliwy dzień, że te dzieła sztuki wracają do Polski, tu, gdzie przynależą, chociaż proces był bardzo długi i skomplikowany" - powiedziała.
W wypowiedzi udzielonej Polskiej Agencji Prasowej oraz Polskiemu Radiu minister Piotr Gliński wskazał, że powrotowi prac towarzyszyło "wiele przełomów i walki". "Gdy zostałem ministrem kultury prawie siedem lat temu, od razu staraliśmy się rozwiązać tę kwestię. Tak jak kolekcji Czartoryskich czy jak powrót rzeźb Augusta Zamoyskiego do Polski oraz wielu innych rzeczy, które udało się nam zrobić" - powiedział. Zastrzegł, że "z łukaszowcami był duży problem z uwagi na to, że ich status prawno-formalny nie jest potwierdzony i nie jest jasny". "Nawet prawo amerykańskie, które jest dość jasne i my bardzo dobrze współpracujemy, jeżeli chodzi o odzyskiwanie dzieł sztuki z Ameryki, było tutaj bezradne" - dodał.
Wskazał, że "sytuacja wymagała dobrej woli od posiadaczy obrazów, czyli od władz kolegium jezuickiego". "Jezuici – instytucja znana, także ze swoich konserwatywnych poglądów na wiele spraw - nie byli łatwymi partnerami" – przypomniał. "Udało to się takim rzutem na taśmę. Kiedyś po raz któryś zdecydowałem się na spotkanie z przedstawicielem polonii, który miał jakieś możliwości wpływu na kierownictwo Le Moyne, zmusiłem także moich współpracowników, żeby podjąć jeszcze jedną próbę. I nie wiem, coś nam wtedy pomogło, może Duch Święty, że tym razem się udało" – powiedział Piotr Gliński.
"Pan Peter Obst z naszym upoważnieniem pojechał po raz któryś do Le Moyne College i tym razem udało się przekonać jedną z osób decyzyjnych, że te dzieła sztuki powinny wrócić do Polski, Polska na nie czeka, tu jest ich dom, tu zostały stworzone, ilustrują polską historię i będę piękne prezentowane na wystawie stałej Muzeum Historii Polski" – podkreślił minister Gliński
Wystawa dla publiczności otwarta będzie od 29 września do 23 października. Kuratorami wystawy są dr Monika Matwiejczuk i Konrad Pyzel, a za projekt ekspozycji odpowiada Zuzanna Łąpieś.
Na ekspozycję "Łukaszowcy. Wielki powrót" składa się siedem panoramicznych obrazów i cztery makaty. Obrazy ukazują najbardziej chwalebne momenty w dziejach polskiej państwowości: począwszy od spotkania Bolesława Chrobrego i cesarza Ottona u grobu św. Wojciecha (1000 r.), przez przyjęcie Unii Lubelskiej (1569 r.), skończywszy na uchwaleniu Konstytucji 3 maja (1791 r.). Makaty – według projektu Mieczysława Szymańskiego – opiewają natomiast króla Jana III Sobieskiego: jego sukcesy militarne i potęgę Rzeczpospolitej Obojga Narodów za jego czasów.
W latach 1939-1940 dzieła te stanowiły serce pawilonu polskiego na Wystawie Światowej w Nowym Jorku. Autorami obrazów była unikalna grupa malarska: Bractwo św. Łukasza, zwane popularnie łukaszowcami. Jedenastu malarzy dzięki zespołowej pracy zdołało stworzyć niezwykle złożone dzieła w niespełna pół roku.
Według planów miały pozostać w USA nie dłużej niż do jesieni 1940 r. Historia potoczyła się inaczej; obrazy nie wróciły do kraju okupowanego wówczas przez Niemcy i Związek Sowiecki. Później, przez lata obrazy zdobiły bibliotekę amerykańskiego Le Moyne College. Skomplikowana sytuacja prawna utrudniała negocjacje władz polskich z przedstawicielami uczelni w sprawie zwrotu tych dzieł. Przełom osiągnięto w maju 2022 r. Łukaszowcy nad Wisłę powrócili po 83 latach.
"Wystawa łączy w sobie kilka wątków. Prezentuje znakomite malarstwo, śmiałą próbę poszukiwania stylu narodowego w sztuce polskiego dwudziestolecia. To okazja, by przypomnieć śmiałe i przemyślane działania, jakie władze II Rzeczpospolitej prowadziły na polu polityki historycznej. To wreszcie okazja, by zamanifestować determinację i skuteczność polskich władz oraz polskich muzealników w walce o powrót polskich dzieł sztuki do kraju" - zaznaczono w informacji prasowej.
Po "wizycie" w Muzeum Narodowym łukaszowcy uświetnią wystawę stałą Muzeum Historii Polski, którego siedziba powstaje na warszawskiej Cytadeli.(PAP)
Autorzy: Anna Kruszyńska, Grzegorz Janikowski
akr/ gj/ ann/