Z ochroną konserwatorską jest trochę jak z judaizmem – od autorytetu danego rabina zależy, co wolno, a czego nie - powiedział w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” p.o. dyrektora Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków Michał Laszczkowski.
Pytany w weekendowym wydaniu gazety o to, czemu "kilka dni temu do rejestru zabytków został wpisany wybudowany 11 lat temu kościół w Tarnowie na Mazowszu?", Laszczkowski powiedział: "to wyjątkowa budowla, wyróżniana i wielokrotnie opisywana". "Po zmianie właściciela działki przyszłość kościoła była niepewna. A niestety, jedyną formą ochrony prawnej, jaka dziś istnieje, jest właśnie wpis do rejestru zabytków" - wyjaśnił.
Zwrócił uwagę, że "nie mamy w Polsce pomysłu na to, jak prawnie chronić współczesne dobra kultury". "Najbardziej lubię definicję zabytku, która mówi, że taki obiekt wyróżnia się na tle innych. Ten obiekt właśnie taki jest" - ocenił.
Pytany o to, "kto decyduje o tym, czy coś się wyróżnia?", Laszczkowski powiedział: "formalnie konserwator zabytków, do którego może się zwrócić np. właściciel". "Ale prawda jest taka, że nie ma precyzyjnie zdefiniowanych, obiektywnych kryteriów i w różnych województwach decyzje mogą być odmienne" - wyjaśnił. "Z ochroną konserwatorską jest trochę jak z judaizmem – od autorytetu danego rabina zależy, co wolno, a czego nie" - stwierdził p.o. dyrektora Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków.
Pytany, "czy to dobrze, czy źle?", Laszczykowski powiedział: "moim zdaniem źle". "Naszym dziedzictwem jest zarówno to, co zostało stworzone przez Polaków na terenie obecnej Polski, i to, co pozostało poza jej granicami, jak i to, co stworzyli Niemcy, a co wskutek historycznych zmian granic dziś jest na naszym terenie" - wyjaśnił. "W związku z tym kryterium uznawania czegoś za wartościowe jest tak naprawdę ważność i znaczenie dla nas" - zaznaczył.
"Wracając do władzy wojewódzkich konserwatorów, nasz podział administracyjny w ogóle nie przystaje do historii. Historyczny Dolny Śląsk znajduje się na terenie czterech województw. Jak możemy traktować ten region jako całość, kiedy każdy fragment bada i chroni inne województwo?" - powiedział w wywiadzie.
Przekonywał, że "tak naprawdę to, co będziemy chcieli uznać za zabytki, sposób, w jaki o nich myślimy, odzwierciedla nas samych". "Niestety współcześnie potrzebujemy mieć coś własnego, najlepiej stworzonego jak najmniejszym kosztem – budujemy więc bardzo tanio. Często nie korzystamy z pomocy fachowych architektów czy nie staramy się osadzić naszego domu w przestrzeni. Zamiast robić coś porządnego na 100, 200, 300 lat, myślimy bardzo krótkoterminowo" - ocenił.
"I tak myślimy o współczesnych dobrach kultury. Krótkoterminowo. Takie podejście doprowadziło do tego, że utraciliśmy wiele cennych powojennych zabytków" - mówił. "Wciąż pokutuje opinia, że zabytek musi być stary. Kompletnie nie myślimy o teraźniejszości" - podkreślił Michał Laszczkowski.(PAP)
autor: Grzegorz Janikowski
gj/ dki/