W międzywojennej Warszawie w karnawale bawiono się hucznie. Ten czas można było spędzić na balach, rautach czy dancingach – mówi PAP historyk i varsavianista Adrian Sobieszczański.
W Warszawie okresu dwudziestolecia międzywojennego kontynuowano tradycyjny sposób spędzana karnawału, który zaczynał się balem sylwestrowym, a kończył przed Środą Popielcową. "W II Rzeczypospolitej – tak samo jak w Rzeczypospolitej przedrozbiorowej – w karnawale bawiono się hucznie oraz starano się maksymalnie wykorzystywać ten czas" – zaznaczył w rozmowie z PAP Adrian Sobieszczański.
Zabawy karnawałowe były zazwyczaj organizowane w soboty lub wigilie świąt, które w tym czasie wypadały. Natomiast bawić się można było w różny sposób. "Można było uczestniczyć w balach, różnego rodzaju rutach, a od lat trzydziestych w dancingach" – powiedział varsavianista.
Odbywające się w karnawale bale miały jednak różną rangę. "Najbardziej wyrafinowane były te organizowane na Zamku Królewskim za czasów prezydentury Ignacego Mościckiego, czyli w latach 1926-1939. Stałym punktem życia dyplomatycznego, towarzyskiego, a także politycznego było odbywające się w styczniu Przyjęcie Noworoczne" – zaznaczył Sobieszczański. Goście byli witani przez parę prezydencką, a następnie przechodzili do Sali Wielkiej Asamblowej, gdzie odbywało się przyjęcie.
Wysokiej rangi bale odbywały się również w ministerstwach, m.in. w Ministerstwie Spraw Zagranicznych czy Ministerstwie Rolnictwa. Organizowano też bale wojskowe, które swoją obecnością zaszczycały osoby ze świata nie tylko wojskowego, ale i polityki oraz dyplomacji. Swoje bale organizowali także arystokraci.
Jak zaznaczył w rozmowie z PAP Adrian Sobieszczański, "w okresie dwudziestolecia międzywojennego popularne były też spotkania organizowane przez różne towarzystwa, których nie brakowało". Bale chętnie organizowało m.in. Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie, Warszawskie Towarzystwo Cyklistów czy Automobil Klub. Historyk zwrócił uwagę na bale dobroczynne, które były organizowane przez różne stowarzyszenia o charakterze pomocowym.
Na balach trzeba było się jednak odpowiednio zaprezentować. Mężczyźni najczęściej byli ubrani w smokingi. "Z kolei panie robiły wszystko, co mogły, aby olśniewać swoimi sukniami, biżuterią czy dodatkami z futra czy eleganckimi butami. To wszystko robiło ogromne wrażenie" – powiedział varsavianista.
Zabawy karnawałowe odbywały się także w Akademii Sztuk Pięknych. "Piękne, artystyczne zaproszenia na te bale wykonywali studenci i pracownicy ASP" – powiedział rozmówca PAP. Bale organizowano też na Politechnice Warszawskiej, w Teatrze Wielkim, a także w warszawskim Ratuszu. "Słynny był również bal medyków" – powiedział Sobieszczański. Historyk podkreślił, że "w organizowaniu różnego rodzaju zabaw karnawałowych prześcigały się ponadto dwa, rywalizujące hotele – Bristol i Europejski".
Bale, które rozpoczynały się wieczorami, miały swój stały przebieg. "Zdarzało się, że na początku gospodarz wraz z wodzirejem przedstawiali pannom kawalerów, co stanowiło element zapoznawczy" – przypomniał varsavianista. Początek zabawy nie stanowiły jednak tańce, ale rozmowa i raczenie się bufetem. "W Warszawie mieliśmy do czynienia najczęściej z dwoma rodzajami bufetu. Na bufet angielski składały się praktycznie tylko zimne przekąski. Z kolei bufet rosyjski stanowiły zarówno przekąski ciepłe, jak i zimne" – zaznaczył Sobieszczański.
W bufetach królowały kanapki, grzanki z serem, a także mięsiwa i wędliny. Bardzo popularne były również ryby. "Na balach można było zjeść szczupaki, sandacze, turboty, łososie i jesiotry, a ryby były często przyrządzane według XVII-wiecznych przepisów. Słynny szczupak miał smażoną głowę, gotowany tyłów i pieczony ogon. Musiało to robić niesamowite wrażenie" – ocenił historyk.
"Pojawiały się trufle duszone w maśle i winie. Bardzo popularny był również kawior, homar i raki. Na balach organizowanych na Zamku Królewskim czy MSZ starano się prezentować kuchnię polską, ale to nie oznacza, że królowały tam wyłącznie bigosy i flaki – potrafiła się także pojawić zupa z żółwia" – mówił varsavianista.
Z myślą o paniach przygotowywano bufet słodki. "Zalecano, aby w przypadku, kiedy na spotkaniu karnawałowym będzie więcej pań, było więcej słodkich przekąsek. Natomiast, jeśli miało być więcej mężczyzn, to z kolei miało być więcej dań mięsnych" – powiedział rozmówca PAP. Na balu nie mogło zabraknąć także napojów, również tych alkoholowych.
Znakiem rozpoczęcia właściwej zabawy było zaproszenie do tańca. "Tańce rozpoczynał walc. Następnie tańczono mazury i polonezy. Około północy dawano hasło do kolacji, która trwała mniej więcej do godziny drugiej. Po kolacji powracano do tańców, które trwały już do świtu. Wówczas tańczono kujawiaki i oberki, a także błękitnego mazura, gdzie do tańca to panie prosiły panów. Bal kończył z kolei tzw. biały mazur" – powiedział historyk.
W czasie balu w złym tonie było unikanie tańczenia. Adrian Sobieszczański wskazał, że "jeśli ktoś nie tańczył, to uważano, że przyszedł zasadniczo tylko po to, aby się najeść". W zabawie karnawałowej nie chodziło bowiem tylko o bufet.
Na balach trzeba było się jednak odpowiednio zaprezentować. Mężczyźni najczęściej byli ubrani w smokingi. "Z kolei panie robiły wszystko, co mogły, aby olśniewać swoimi sukniami, biżuterią czy dodatkami z futra czy eleganckimi butami. To wszystko robiło ogromne wrażenie" – powiedział varsavianista.
Na bale z prawdziwego zdarzenia nie mogli sobie pozwolić wszyscy. "Uczestniczyła w nich tylko warstwa uprzywilejowana, która według szacunków wynosiła ok. 10 proc. ówczesnego społeczeństwa. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że przed wojną w Warszawie mieszkało ponad milion osób, to te 10 proc. z miliona daje jednak całkiem sporą liczbę" – zaznaczył rozmówca PAP.
Bale nie były jedyną formą zabaw karnawałowych. W larach trzydziestych dużą popularnością cieszyły się dancingi, które były organizowane w różnych lokalach warszawskich, m.in. Arizonie czy słynnej Adrii. Organizowano również rauty. Ludzie kultury organizowali ponadto tzw. five o’clock. "We wspomnieniach czytamy, że często tego rodzaju podwieczorki organizowali Zofia Nałkowska czy Tadeusz Boy-Żeleński" – wyjaśnił Sobieszczański.
Na imprezach karnawałowych bywał przekrój warszawskiej socjety. "Na zabawach można było spotkać aktorów, literatów, osoby ze świata teatru czy filmu" – wskazał historyk, wymieniając m.in. Jadwigę Smosarską, Inę Benitę, Eugeniusza Bodo, Adolfa Dymszę, Jana Lechonia, Józefa Węgrzyna, Jana Kiepurę, a także Mariana Hemara, Kazimierza Wierzyńskiego oraz Zulę Pogorzelską, Hankę Ordonównę i Juliusza Osterwę. "Oczywiście na różnych spotkaniach bywała także Aleksandra Piłsudska, żona Marszałka" – dodał.
Chociaż opisane zabawy karnawałowe były domeną ludzi zamożnych, nie oznacza to, że niższe warstwy społeczne nie mogły świętować tego czasu w roku. "Organizowano różnego rodzaju spotkania czy składkowe imprezy porównywane z dzisiejszymi domówkami" – wytłumaczył varsavianista.
Stałym bywalcem karnawałowych zabaw był również Jarosław Iwaszkiewicz. "Iwaszkiewicz zawsze dość ciekawie charakteryzował te spotkania. Często mawiał, że nie było na nich niczego ciekawego, poza jego żoną Anną" – zwrócił uwagę Adrian Sobieszczański.
Chociaż opisane zabawy karnawałowe były domeną ludzi zamożnych, nie oznacza to, że niższe warstwy społeczne nie mogły świętować tego czasu w roku. "Organizowano różnego rodzaju spotkania czy składkowe imprezy porównywane z dzisiejszymi domówkami" – wytłumaczył varsavianista. W szwach pękały także tancbudy czy lokale o nie najlepszej opinii. "Każda warstwa społeczna mogła bawić się w karnawale na swój sposób" – podkreślił Adrian Sobieszczański.(PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska
akr/ skp/