Obchodzona w tym roku dwudziesta rocznica śmierci Karoliny Lanckorońskiej stała się okazją do wznowienia jej wspomnień dokumentujących najbardziej dramatyczny okres życia „ostatniej ze swojego rodu”.
W swoim ponadstuletnim życiu hrabina Karolina Lanckorońska łączyła trzy stulecia i wiele epok historycznych. Dorastała w wiedeńskiej siedzibie Lanckorońskich, znanej ze wspaniałej kolekcji sztuki, na którą składały się dzieła Rembrandta, Tycjana, Fra Angelico, Botticellego, Artura Grottgera, Jacka Malczewskiego i Jana Matejki. W latach 1888–1889 odbyła podróż dookoła świata, którą opisała w dzienniku opublikowanym kilka lat później. W okresie międzywojennym zyskała międzynarodową sławę jako znawczyni i historyk sztuki renesansu oraz baroku. Była sekretarzem Towarzystwa Polskich Badań Historycznych we Lwowie. Ten etap jej życia przerwał dzień, w którym rozpoczęła spisywanie swoich wspomnień: „W nocy 22 września 1939 armia sowiecka zajęła Lwów”.
We wspomnieniach Lanckorońskiej wrzesień 1939 r. jawi się jako koniec jej dotychczasowego świata, ale także kres zwyczajnego życia milionów mieszkańców polskich. W kontekście wojny na Ukrainie i zachowania najeźdźców na terenach okupowanych szczególnego wymiaru nabierają jej obserwacje codzienności w okupowanym Lwowie. „W mojej obecności oficer kupował grzechotkę. Przykładał ją do ucha towarzyszowi, a gdy grzechotała, podskakiwali obaj wśród okrzyków radości. Wreszcie ją nabyli i wyszli uszczęśliwieni. Osłupiały właściciel sklepu po chwili milczenia zwrócił się do mnie i zapytał bezradnie: Jakże to będzie, proszę pani? Przecież to są oficerowie” – wspominała Lanckorońska.
Kolejne miesiące i lata udowodniły, że jej najmroczniejsze przewidywania nie dorównały realiom egzystencji w „kraju rad”. Jedną z pierwszych decyzji nowych władz było rozpoczęcie sowietyzacji lwowskiego uniwersytetu. Po wysłaniu „wiernopoddańczego” listu do Stalina, w którym lwowscy akademicy dziękowali za włączenie ich miasta do ZSRS, z głębi imperium sowieckiego przybyli nowi nadzorcy uczelni. „Gdzieś w lutym 1940 zjawił się nowy dziekan naszego Wydziału Historycznego, prof. Brachyneć. W futrzanej czapie, w butach silnie łojem pachnących, przyjął mnie w dziekanacie i zlecił mi kurs ogólny pt. Barok, renesans, renesans, barok. Ten dziwny tytuł najprawdopodobniej pochodził stąd, że mój nowy szef nie był pewny, które z tych dwóch słów należy wymienić najpierw” – napisała Lanckorońska.
Z powodu zagrożenia aresztowaniem postanowiła wyjechać do Generalnego Gubernatorstwa. W maju 1940 r. dotarła do Krakowa. „Widać, żeś bardzo niedawno przyjechała, jeśli się czujesz względnie bezpieczna. Pociesz się, minie ci to prędko” – usłyszała od swoich przyjaciół w stolicy Generalnego Gubernatorstwa. Szybko rozpoczęła współpracę ze Związkiem Walki Zbrojnej. Upadek Francji sprawił, że uznano plan wyjazdu za zbyt ryzykowny. Lanckorońska zaangażowała się w działalność w Polskim Czerwonym Krzyżu, jednej z kilku organizacji działających za zgodą niemieckich okupantów. W czerwcu 1941 r. rozpoczęła pracę w Radzie Głównej Opiekuńczej. Organizowała pomoc dla aresztowanych przez Niemców. W swoich dziennikach wspominała o „szermierkach słownych” z funkcjonariuszami reżimu Generalnego Gubernatorstwa, którzy „ostrzegali” ją, aby przemyślała wyjazd z Krakowa. Jej międzynarodowe znajomości sprawiały, że przynajmniej na początku okupacji mogła czuć się względnie bezpiecznie. Swoją „uprzywilejowaną” pozycję wykorzystywała do niesienia pomocy w najdalszych zakątkach Generalnego Gubernatorstwa. W czasie jednej z podróży w maju 1942 r., której celem było wynegocjowanie u władz niemieckich środków na dożywianie dzieci, została aresztowana na rozkaz Hansa Krügera, szefa gestapo w Stanisławowie. W rozmowie z Lanckorońską niemiecki zbrodniarz pochwalił się swoim udziałem w mordzie na lwowskich profesorach w lipcu 1941 r. Wkrótce jeden z jego towarzyszy złożył w centrali raport, w którym oskarżał Krügera o ujawnienie tej zbrodni. Gestapowiec został odwołany do Berlina. Dopiero w 1967 r. stanął przed sądem. Między innymi na podstawie zeznań Lanckorońskiej został skazany na dożywocie, ale wyłącznie za wymordowanie Żydów ze Stanisławowa, a nie inne dokonane zbrodnie. Wolność odzyskał w 1986 r. Zmarł dwa lata później.
Lanckorońska zażądała traktowania na równi z innymi Polakami, mimo że, jak argumentował Krüger, była z pochodzenia Niemką. Trafiła do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. W swoich wspomnieniach drobiazgowo zrekonstruowała życie więźniarek tego obozu, a także postawy strażniczek. „Dla każdej Polki, która się znalazła w Ravensbrück w służbie niepodległości swego Kraju i idei wolności człowieka, jej osobista ofiara nie znaczyła nic. Było rzeczą może przykrą, ale bardzo naturalną, że się tu znalazła i że tu może zginie, to było normalne, nie bardzo ciekawe, w każdym razie niezbyt ważne – byle cel był osiągnięty” – podsumowywała Lanckorońska. W ostatnich miesiącach uwięzienia do polskich więźniarek docierały informacje o rodzącym się w Polsce marionetkowym reżimie komunistycznym. „Młodzież nasza w tym czasie znajdowała się wprost pod obstrzałem propagandy komunistycznej. Trzeba było w miarę sił przeciwdziałać, robić to, co jest często trudne: MÓWIĆ PRAWDĘ, tłumaczyć pytającym, co to jest komunizm” – napisała.
Została zwolniona wraz z grupą około 300 więźniarek po interwencji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Na początku kwietnia 1945 r. specjalnym transportem dotarła do Szwajcarii. Po zakończeniu wojny dołączyła do 2. Korpusu Polskiego we Włoszech. Tam podjęła decyzję o pozostaniu na emigracji. Powróciła do pracy naukowej i działalności na rzecz wspierania polskiej nauki, niezależnej od reżimu komunistycznego, który zapanował w kraju. W 1954 r. była współzałożycielką Polskiego Instytutu Historycznego. Wspierała także m.in. Instytut Polski oraz Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie. W 1967 r. wraz ze swoją siostrą Adelajdą oraz bratem Antonim powołała Fundację Lanckorońskich, która zbierała środki dla naukowców, którzy opuścili Polskę.
Zgodnie z jej zamierzeniami wspomnienia miały zostać wydane dopiero po jej śmierci, ale pod koniec życia uznała, że czas na ich publikację. Po raz pierwszy trafiły do czytelników w 2001 r. Nowe wydanie wspomnień Karoliny Lanckorońskiej poprzedza wstęp prezesa Fundacji Książąt Lubomirskich Jana Lubomirskiego-Lanckorońskiego, któremu powierzyła kontynuowanie tradycji swojej rodziny. „O Jej dokonaniach i niezłomności charakteru powiedziano i napisano już bardzo dużo, chociaż należy do tych postaci w dziejach Polski, które wciąż wspomina się krzywdząco rzadko. Postaci wielkich duchem, najbardziej wpływowych, ale działających bez rozgłosu, codzienną, konsekwentną pracą, prawością charakteru budujących lepszy świat dla potomnych” – zauważa.
Autor: Michał Szukała
szuk/ skp/