W „The Zone of Interest” opowiadam o murze oddzielającym miejsce zagłady od idyllicznego ogrodu. Mur pokazuje, jak dla własnego komfortu odcinamy się od pewnych części naszego życia – mówił Jonathan Glazer. Jego film, do którego zdjęcia zrealizował Łukasz Żal, jest jedną z produkcji rywalizujących o canneńską Złotą Palmę.
"The Zone of Interest" luźno nawiązuje do głośnej powieści wojennej "Strefa interesów" Martina Amisa z 2014 roku opisującej miłość między SS-manem i żoną komendanta obozu koncentracyjnego. Tytułowa Interessengebiet była obszarem wokół KL Auschwitz zarządzanym przez SS. Do 1943 roku Niemcy – chcąc uniemożliwić więźniom kontakt ze światem zewnętrznym i jednocześnie pozbyć się świadków swoich zbrodni – wysiedlili z tego terenu około 9 tys. mieszkańców.
Reżyser w centrum filmu umieścił Rudolfa Hoessa (w tej roli Christian Friedel), który zorganizował KL Auschwitz, został jego pierwszym komendantem, a później przekształcił go w jeden z największych obozów III Rzeszy. W minimalistycznych kadrach Łukasza Żala śledzimy życie rodzinne Hossa, jego żony Hedwig (Sandra Huller) i piątki dzieci w dużym domu z ogrodem położonym za obozowym murem. Śpiew ptaków zagłuszają okrzyki ludzi prowadzonych na śmierć, ale nawet one nie zakłócają idyllicznego życia Hoessów. Sielankę przerywa dopiero telefon z informacją, że Rudolf zostaje przeniesiony. Hedwig nie chce opuszczać willi. Proponuje mężowi, że zostanie w niej razem z dziećmi.
Podczas spotkania z dziennikarzami towarzyszącego światowej premierze obrazu Glazer przyznał, że od wielu lat chciał stworzyć opowieść, której akcja rozgrywałaby się w podczas II wojny światowej, jednak nie miał sprecyzowanego pomysłu. Przez dwa lata czytał publikacje faktograficzne i literaturę wojenną, stopniowo zagłębiając się w tę tematykę. Punktem zwrotnym okazała się dopiero wizyta w Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Brytyjczyk powitał obecnego w Cannes dyrektora tej placówki Piotra Cywińskiego i podziękował mu udostępnienie mu materiałów archiwalnych. "Wtedy wciąż jeszcze nie byłem pewny, o czym dokładnie chcę opowiedzieć. Pamiętam, że Piotr zapytał mnie, jaki film zamierzam zrobić. Odpowiedziałem, że nie wiem i właśnie dlatego tu przyjechałem. Po tej wizycie moje myślenie o tym filmie zaczęło ewoluować" – wspomniał.
Zanim przystąpił do pracy nad scenariuszem, reżyser przestudiował wspomnienia osób ocalonych z zagłady. Były wstrząsające, ale szczególnie jedno z nich utkwiło mu w pamięci. To wspomnienie więźnia, który podsłuchał kłótnię SS-mana i jego żony. Sprzeczka dotyczyła tego, że Niemiec miał zostać oddelegowany w inne miejsce, a kobieta nie chciała się przeprowadzić. Ten moment stał się osią jego filmu. "Uznałem, że zrealizuję opowieść o murze oddzielającym miejsce zagłady od idyllicznego ogrodu. Ten mur stał się symbolem, jak dla własnego komfortu odcinamy się od pewnych części naszego życia" – zwrócił uwagę. Wyraził także nadzieję, że dzięki jego filmowi młodsze pokolenia zainteresują się wydarzeniami z przeszłości. "To olbrzymia zbrodnia i tragedia, że ludzie ludziom zgotowali ten los" – podkreślił.
Pytania wzbudziła warstwa wizualna, w której twórcy odeszli całkowicie od okrutnych scen obozowych. Film otwiera pusty ekran, zza którego przebijają się dźwięki. Nie odbiera to mocy dziełu Glazera, a wręcz przeciwnie – potęguje ją. "Biorąc pod uwagę, że +The Zone of Interest+ jest swoistą podróżą w czasie, pomyślałem, że zanim widz zanurzy się w fabułę, powinien mieć przestrzeń na refleksję. Oglądając ten film, musi przecież na chwilę zostawić swoje pędzące życie. Sądzę, że pozostawienie mu tego czasu było najlepszym rozwiązaniem" – powiedział Glazer. Reżyser wspominał także, że od początku chciał nakręcić swój film w Polsce. Oprócz Żala do ekipy dołączyła producentka Ewa Puszczyńska, która w przeszłości wyprodukowała m.in. nagrodzoną Oscarem dla najlepszego pełnometrażowego filmu międzynarodowego "Idę" Pawła Pawlikowskiego. "Każdy, kto tworzy film, wie, że to praca zbiorowa. Nie ma twórcy, który zrobiłby to sam. Uważam, że moi koledzy byli niesamowici. To najlepsi artyści i fachowcy, z jakimi pracowałem" – przyznał Jonathan.
"The Zone of Interest" jest jak dotąd jednym z najlepiej przyjętych tytułów konkursu głównego. Owen Gleiberman (Variety) określił go jako "mrożący krew w żyłach, głęboki, medytacyjny i angażujący". "To obraz, który wystawia ciemną stronę ludzkości na światło dzienne i bada ją pod mikroskopem. Film w pewnym sensie gra na naszej ciekawości, by zobaczyć to, co niewidzialne. Jednak robi to z zaskakującą oryginalnością" – stwierdził. Ben Croll (The Wrap) zwrócił uwagę, że Brytyjczyk stworzył "esej zaangażowany z dyskusję o tym, jak – jeśli w ogóle – wizualizować Holokaust". "Wybór Glazera, by nie odtwarzać przemocy na ekranie, ma charakter nakazowy" – napisał. Z kolei Stephanie Zacharek (Time) zauważyła, że są dzieła, które "potwierdzają twoje miejsce w świecie, dając ci znać, że jesteś na dobrej drodze". "Ale są też takie, które sprawiają, że czujesz się jak drobina w kosmosie – niepewna istota, której nauka dopiero się rozpoczęła. Zapierający dech w piersiach film Jonathana Glazera jest tym drugim" – podsumowała recenzentka.
76. festiwal w Cannes potrwa do soboty. Tego samego dnia poznamy laureata Złotej Palmy. Wyłoni go jury w składzie: szwedzki reżyser, scenarzysta i aktor Ruben Ostlund (przewodniczący), francuska reżyserka i scenarzystka Julia Ducournau, argentyński reżyser i scenarzysta Damián Szifron, afgańsko-francuski reżyser i scenarzysta Atiq Rahimi, amerykański aktor, reżyser i scenarzysta Paul Dano, amerykańska aktorka, reżyserka i producentka Brie Larson, zambijski reżyser i scenarzysta Rungano Nyoni, francuski aktor Denis Ménochet oraz marokańska scenarzystka i reżyserka Maryam Touzani.
Z Cannes Daria Porycka (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ aszw/