Od zarania chrześcijaństwa dzisiejszy Izrael i Palestyna były celem pielgrzymów udających się do miejsc związanych z tradycją religijną. PAP rozmawiała z ojcem Eleazarem, który od wielu lat posługuje w biblijnej Betanii, leżącej na szlaku pielgrzymim.
Jak zaznacza ojciec Eleazar jednym z powodów, dla których ludzie udają się do Ziemi Świętej, jest m.in. oczekiwanie na cud. Pielgrzymi przybywający do świętych miejsc przynoszą ze sobą swoje problemy i troski.
Ojca Eleazara, w życiu świeckim Arkadiusza Wrońskiego, spotykamy w Nowym Domu Polskim w Jerozolimie. Chociaż biblijna Betania, obecnie arabska wioska po wschodniej stronie Góry Oliwnej, znajduje się w niewielkiej odległości od Jerozolimy, fakt, że znajduje się na terytoriach palestyńskich, może sprawić, że podróż do tego miejsca ze względu na warunki bezpieczeństw może zająć nawet pół dnia.
Polski duchowny przybył do Ziemi Świętej 19 lat temu i po trzech latach posługi w Jerozolimie został wysłany do palestyńskiej wioski Al-Ajzarijja, która w czasach biblijnych nosiła nazwę Betania.
Według tradycji biblijnej to właśnie w Betanii Marta i Maria gościły Jezusa. Ze względu na te biblijne powiązania, miejsce to przyciągało licznych pielgrzymów od pierwszych wieków chrześcijaństwa. Ponadto istnieją biblijne odniesienia do uczty odbywającej się w domu Szymona Trędowatego, który zaprosił Jezusa i jego towarzyszy. Tutaj również miało miejsce wskrzeszenie przez Jezusa Łazarza, brata Marii i Marty. Jak zauważa nasz rozmówca, oprócz tych powodów istnieją również bardziej prozaiczne przyczyny, dla których miejsce to było celem pielgrzymek od czasów starożytnych.
Jak wskazuje ojciec Eleazar, już ponad dwa tysiące lat temu miejsce to było przystankiem dla pielgrzymów, w tym Jezusa, ponieważ znajdowało się na drodze do Jerozolimy, a pielgrzymi, między innymi z Galilei, zatrzymywali się tutaj podczas żydowskich świąt Paschy, Szawuot i jesiennego święta Sukkot. Zakonnik przypomina, że Jezus nazywa Marię, Martę i Łazarza swoimi kochanymi przyjaciółmi, co może sugerować, że często odwiedzał to miejsce.
Duchowny wyjaśnił, że zgodnie z tradycją dorosły Żyd udawał się na te święta do Jerozolimy, co oznacza, że Jezus mógł przebywać w Betanii kilka razy w roku. Miejsce, w którym znajduje się współczesny klasztor franciszkanów, znajduje się na terenie, na którym pierwszy kościół został zbudowany w IV wieku naszej ery, ale prawdopodobnie został zniszczony przez trzęsienie ziemi. W V wieku zbudowano kolejny, ale i on został zniszczony, tym razem przez wojnę. Ostatecznie kolejna świątynia została zbudowana podczas wypraw krzyżowych w XII wieku.
Zakonnik zauważył, że Polacy znajdują się w czołówce krajów pod względem liczby pielgrzymów odwiedzających Ziemię Świętą, a w niektórych latach zajmują pierwsze miejsce pod tym względem. Odnosząc się do motywów pielgrzymowania, kapłan wskazał, że nie jest to koniecznie kwestia "heroicznej" pobożności, ale często motywem jest chęć spędzenia wolnego czasu w bardziej spokojny sposób, w odróżnieniu od "ekstremalnych" wakacji, w których czasie ludzie często nie stronią na przykład od obfitej konsumpcji alkoholu. Jednym z powodów, dla których ludzie udają się do Ziemi Świętej, jest również oczekiwanie na cud - dodał o. Eleazar. Pielgrzymi przybywający do świętych miejsc przynoszą ze sobą swoje problemy i troski, które, jak mają nadzieję, znajdą pozytywne rozwiązanie w wyniku ich podróży.
Duchowny zauważył, że pielgrzymi często odkrywają "coś" dopiero na miejscu, a pielgrzymka może być katalizatorem do dialogu z samym sobą, gdyż to bagaż osobistych doświadczeń życiowych determinuje reakcję na miejscu. Ojciec Eleazar przytacza anegdotę o Albercie Einsteinie, który zapytany, dlaczego w drzwiach swojego domu ma mezuzę (pudełko zawierające zwój Tory umieszczane we framudze drzwi żydowskiego domu - PAP), odpowiedział, że słyszał, iż przynosi ona szczęście. Pytający zwrócił uwagę genialnemu fizykowi, że jest on zadeklarowanym niewierzącym, na co Einstein rzekomo odpowiedział, że według jego informacji mezuzy przynoszą szczęście niezależnie od tego, czy ktoś jest wierzący, czy nie. Podobnie w przypadku pielgrzymek, motywem niekoniecznie jest "heroiczna religijność", ale często chęć poszukiwania, ponieważ, jak mówi duchowny, ludzie, którzy przyjeżdżają, nie zawsze są szczególnie religijni i kierują się bardziej ciekawością, troską lub nadzieją, że pielgrzymka pomoże rozwiązać ich życiowe problemy.
Dwudziesty pierwszy wiek jest często określany jako epoka, w której samotność przybiera rozmiary epidemii, choć paradoksalnie żyjemy w czasach, w których mamy do dyspozycji narzędzia radykalnie ułatwiające komunikację międzyludzką. Zapytany o to, czy samotność może być również powodem, dla którego ludzie wybierają się w podróż do Ziemi Świętej, duchowny zgodził się, wskazując szczególnie na sytuację seniorów, którzy często są wręcz skazani na samotność. Wspomniał również o ludziach mieszkających w dużych miastach, gdzie samotność ma odmienną formę niż w małych miasteczkach czy wsiach, gdzie struktura społeczna jest inna. Właśnie w dużych miastach, gdzie życie jest bardziej anonimowe, często zdarza się, że ludzie po osiągnięciu wieku emerytalnego są bardzo samotni, gdyż poświęcili swoje życie karierze zawodowej zaniedbując prywatne relacje, a z wiekiem coraz trudniej jest nawiązywać nowe przyjaźnie - ocenił o. Eleazar i dodał, że to właśnie pielgrzymka może być receptą na tę pustkę. Ojciec Eleazar powiedział, że pielgrzymi, którzy często są w wieku emerytalnym, podczas podróży do Ziemi Świętej znajdują towarzyszy, z którymi mogą porozmawiać i ciekawie spędzić czas.
Wracając do cudów, zakonnik przytoczył pod koniec naszej rozmowy prawdziwą historię, kiedy grupa polskich pielgrzymów przybyła do Jerozolimy późno w nocy. Autokar został zaparkowany w pobliżu mostu "Harfa Dawida". W nocy jedna z uczestniczek pielgrzymki, nieświadoma istnienia mostu, zauważyła intensywne światło umieszczone na jego maszcie. Rano, podczas śniadania w kwaterze, kobieta podzieliła się swoim doświadczeniem z duchownym, przekonana, że widziała gwiazdę betlejemską. Oczywiście później w ciągu dnia kobieta zdała sobie sprawę, że to, co uważała za cud, było częścią iluminacji mostu. Ojciec Eleazar powiedział, że ta historia rozbawiła cały autobus, w tym panią, która była przekonana, że widziała gwiazdę wskazującą drogę do Betlejem. "Cud czasami nie jest czymś bardzo nadprzyrodzonym, ale czasami czymś bardzo przyziemnym, co ma pozytywny wpływ na człowieka" - podsumował zakonnik.
Z Jerozolimy Marcin Mazur (PAP)
mma/ kgod/