Podobnie jak mój bohater w „The Penitent – A Rational Man” przeszedłem w życiu wiele. Bywałem przygnębiony, zwalniany z pracy. Włożyłem w ten film całe swoje serce, łzy, ból – powiedział PAP reżyser, aktor i producent Luca Barbareschi. Jego obraz pokazano poza konkursem na festiwalu w Wenecji.
"The Penitent - A Rational Man" to opowieść inspirowana sprawą morderstwa amerykańskiej studentki Tatiany Tarasoff. Zabójca zwierzył się ze swojego zamiaru psychoterapeucie, który nie ostrzegł kobiety, że może grozić jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Akcja filmu rozgrywa się w Nowym Jorku, a głównym bohaterem jest psychiatra Carlos David Hirsch (grany przez Lukę Barbareschiego), którego kariera naukowa legła w gruzach po tym, jak odmówił składania zeznań w sprawie swojego byłego chorego psychicznie pacjenta, który zabił osiem osób. Zabójca przekazał mediom list, gdzie wyznał, że należy do społeczności LGBT, a od lekarza usłyszał, że "homoseksualizm to aberracja". Hirsch doskonale pamięta, że użył sformułowania "homoseksualizm to adaptacja". Jednak media już zdążyły wydać na niego wyrok. Kolejne artykuły na temat psychiatry sprawiają, że nawet żona Carlosa Kath (Catherine McCormack) zaczyna podejrzewać go o homofobię. Nie mówiąc już o tłumach ludzi skandujących pod ich domem. Małżeństwo tych dwojga wisi na włosku.
W obsadzie znaleźli się również m.in. Adam James i Adrian Lester. Autorem scenariusza jest David Mamet, laureat Nagrody Pulitzera z 1984 r. za dramat "Glengarry Glen Ross". Amerykański twórca ma na swoim koncie również dwie nominacje do Oscara w kategorii najlepszy scenariusz adaptowany – z 1983 r. za "Werdykt" i z 1998 r. za "Fakty i akty". Powszechnie cenione są także jego filmy, m.in. "Dom gry" i "Fortuna kołem się toczy". Teksty Mameta spopularyzował we Włoszech Luca Barbareschi, który zrealizował m.in. spektakle "American Buffalo", "Oleanna", a także wystawiany w 2017 r. w rzymskim Teatro Eliseo "The Penitent". Ostatni z nich stał się dla reżysera na tyle znaczący, że postanowił zrobić jego filmową adaptację.
O pracy nad filmem i wieloletniej przyjaźni z Davidem Mametem reżyser opowiedział PAP. Jak podkreślił, dzięki znajomości z wybitnym amerykańskim scenarzystą bardzo wyostrzył mu się słuch na rzeczywistość. "+Oleannę+ zrobiliśmy trzydzieści lat temu. To była opowieść o wykładowcy oskarżonym przez studentkę o molestowanie seksualne. Choć zarzuty były bezpodstawne, mężczyznę zwolniono i publicznie potępiono z powodu jego rzekomych wypowiedzi, które dziewczyna zmanipulowała. Uznałem, że +The Penitent - A Rational Man+ będzie naturalną kontynuacją tamtej dyskusji. Scenariusz Davida stanowił doskonałą okazję, by przedstawić historię opartą na prawdziwych zdarzeniach. Mam tu na myśli sprawę Tarasoff. W dodatku podstawę stanowił tekst napisany przez prawdziwego geniusza - Davida. Dzięki niemu mogliśmy poruszyć kwestie zmieniającej się pozycji medycyny, cancel culture i tego, jak media rujnują ludziom życie. Pokazaliśmy też fantastyczną historię miłosną, koniec relacji kobiety i mężczyzny, zniszczonej przez prasę" – wspomniał.
Barbareschi przyznał, że w scenariuszu Mameta wszystko było mu bliskie. "Moja kariera zaczyna być naprawdę długa. Wyprodukowałem i wyreżyserowałem mnóstwo filmów. W wielu zagrałem. Każdy z nich jest jak historia mojego życia. Wydaje mi się, że jako aktor wykonałem dobrą robotę. W ciągu tych wszystkich lat nie trafiłem na ani jedną linijkę tekstu, z którą nie mógłbym zidentyfikować się emocjonalnie. Oczywiście, w sensie metaforycznym, bo przecież nie jestem lekarzem. Ale przeszedłem w życiu podobne rzeczy. Bywałem przygnębiony, zwalniany z pracy. Te doświadczenia prawie stłamsiły moją energię. Położyły się cieniem na życiu prywatnym. Tego nigdy prasie nie wybaczę. Jeśli już muszą kogoś krzywdzić, niech krzywdzą mnie, a nie moje dzieci. Kiedy jako aktor odkrywasz, że możesz zaangażować się emocjonalnie w historię, praca nad filmem staje się fantastyczną podróżą. Reżyseria i produkcja zajmują w moim życiu dalsze miejsce. Uważam się przede wszystkim za aktora, a według mnie jest to jeden z najtrudniejszych zawodów na świecie. W +The Penitent - A Rational Man” włożyłem całe swoje serce, łzy, ból, smutek spowodowany tym, jaki jest świat" – powiedział.
Pytany o różnice między teatralnym i filmowym bohaterem "The Penitent", Luca podkreślił, że były to właściwie dwie różne postacie. "Na scenie mój bohater był bardziej nerwowy, agresywny, wściekły z powodu tego, co dzieje się z jego małżeństwem. Minęły dwa lata, a czas zmienia ludzi. Na ekranie stworzyłem postać dużo bardziej melancholijną, zmęczoną. Widać to nawet po sposobie, w jakim się porusza. To mężczyzna, który wie, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia i jest mu bardzo źle z tego powodu. Zdaje sobie też sprawę, że z drugą stroną nie ma dyskusji. To agresywni ludzie, którzy pragną krwi, chcą go zranić" – wyjaśnił. Dodał, że kompletując obsadę, wybierał takich aktorów, od których mógł coś zaczerpnąć. "Aktorzy zazwyczaj są control freakami i lepiej, żeby w to wierzyli. Nie oznacza to jednak, że reżyser nie może wykorzystać tego, co w sobie mają. Nawet cech, których w sobie nie lubią. Uznałem, że Cate McCormack to wspaniała artystka. Wykonała świetną robotę" – ocenił.
"The Penitent – A Rational Man" jest pierwszym filmem od blisko dziesięciu lat, wyreżyserowanym przez Barbareschiego. W międzyczasie twórca zajmował się produkcją i aktorstwem, bo – jak mówi – to rozwija jego kreatywność, a bezczynności nie znosi. Nowy obraz to także jego pierwsza amerykańska produkcja. "Amerykanie są bardzo profesjonalni i wszystko traktują poważnie. Szczególnie według nas, Włochów. My jesteśmy przyzwyczajeni do większej improwizacji. I muszę przyznać, że jestem fanem europejskiej i włoskiej kreatywności. Jednak reżyserowanie w USA było dla mnie interesującym doświadczeniem. Wprawdzie mówię bardzo dobrze po angielsku, ale nie jest to mój ojczysty język. Nie wiedziałem, co z tego wyniknie i myślę, że wielu moich kolegów także nie wie, co oznacza praca w obcym języku. To ogromny wysiłek. Jestem zadowolony z efektów. Zazwyczaj bywam wobec siebie bardzo krytyczny, ale tym razem mogę tak powiedzieć, ponieważ oglądałem film z moją żoną, która jest najsurowszym krytykiem. Dosłownie zalewała się łzami" – stwierdził.
Na weneckim biennale zaprezentowano również "The Palace" Romana Polańskiego, który Barbareschi wyprodukował i w którym wystąpił. To sarkastyczna komedia, której akcja rozgrywa się w sylwestra 1999/2000 w luksusowym hotelu w szwajcarskich Alpach, gdzie europejska elita przygotowuje się do balu. "Przykro mi, że Roman nie mógł uczestniczyć w festiwalu. Mam nadzieję, że nadejdzie czas, gdy jego przyjazd do Włoch będzie możliwy. Sądzę, że prasa nie traktuje go tak, jak na to zasługuje. Roman jest geniuszem. Gdyby ktoś zapytał mnie, czym jest geniusz, odpowiedziałbym, że to ktoś kreatywny, z wizją i lekkością. Powinniśmy szanować takich ludzi. Tymczasem widziałem, że nawet polskie media zachowywały się okropnie wobec niego. To taka gra ze strony dziennikarzy, ponieważ boją się myśleć racjonalnie. Ale mam ich gdzieś. Potrzebujemy artystów, a nie rzemieślników" – podsumował reżyser.
80. festiwal w Wenecji potrwa do soboty. "The Penitent – A Rational Man" i "The Palace" znalazły się w sekcji pozakonkursowej, w której pokazywane są również m.in. fabuły "The Wonderful Story of Henry Sugar" Wesa Andersona, "Coup de Chance" Woody'ego Allena, "Making Of" Cedrica Kahna i "Daaaaaali!" Quentina Dupieux oraz dokumenty "Menus Plaisirs - Les Troisgros" Fredericka Wisemana i "Amor" Virginii Eleuteri Serpieri.
Z Wenecji Daria Porycka (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ dki/