Mieszkańcy Starej Dongoli (Sudan) recyklingowali ubrania, bo wiedzieli, że produkcja tkanin jest bardzo droga i czasochłonna. Swoje szaty barwili oszczędnie, ale szczególnie lubili kolor niebieski, który nie tylko ładnie wyglądał, ale i miał chronić przed złem.
Stara Dongola od V do XIV wieku była stolicą Królestwa Makurii, jednego z najznamienitszych państw afrykańskiego średniowiecza. Leżała w krainie historycznej nazywanej Nubią, położnej na terenie obecnego Egiptu i Sudanu. Badania w tym mieście zostały zapoczątkowane przez prof. Kazimierza Michałowskiego w 1964 roku. Obecnie miejsce to intensywnie badają naukowcy z Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW (CAŚ UW).
Dr Magdalena M. Woźniak z CAŚ UW wraz z naukowcami Wydziału Chemii UW zbadała tkaniny ze schyłkowego okresu w historii Starej Dongoli - z XVII i XVIII w. Znaleziono je w części miejskiej Starej Dongoli, w przestrzeniach mieszkalnych i na śmietniskach. Wyniki prac, analiz chemicznych 17 próbek, opublikowano w piśmie Archaeometry (https://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/arcm.12930). Badania sfinansowano ze środków Starting Grant European Research Council.
To pierwsze analizy tkanin z tego miejsca. Jak mówi dr Woźniak, przez wiele lat uwaga badaczy w Starej Dongoli skupiała się na malowidłach ściennych. Na nich prezentowani są głównie władcy, dostojnicy kościelni. Na niewielu scenach widać jednak przeciętnych, zwykłych mieszkańców. “Tkaniny są więc okienkiem, które pozwala nieco lepiej poznać życie zwykłych ludzi tego miasta” - podkreśla badaczka.
“Trzeba jasno powiedzieć, że mieszkańcy Starej Dongoli kochali recykling. Byli świadomi wartości materiału i starali się go wykorzystać maksymalnie. Przed industrializacją produkcja tkanin była bardzo czasochłonną czynnością. Ludzie, gdy już przeszli przez ten cały proces: uprawy bawełny, zebrania jej, przędzenia, nanoszenia na krosno, utkania - używali tkaniny do ostatniego możliwego zastosowania. Najpierw stanowiła więc ubranie, potem była wykorzystywana na łaty albo szmaty, czasem służyła jako koc, a czasem jako zatyczka w ścianie, chroniąca przed wiatrem. Znajdujemy więc te tkaniny w formie bardzo zużytej” - opisuje dr Wożniak.
Najlepiej zachowały się brzegi tkanin, które były dekorowane. Dzięki barwieniu wyglądały ładnie, ale były też grubsze, a więc bardziej solidne, wolniej się zużywały. Ogólnie, dzięki suchemu klimatowi, charakterystycznemu dla Doliny Nilu, tkaniny, skóra i drewno dość dobrze zachowują się w tym rejonie.
Właśnie tak zachowane resztki recyklingowanych tkanin stały się dla badaczy CAŚ UW źródłem wielu informacji na temat życia mieszkańców, produkcji materiałów, sposobów ubierania.
Najwięcej ubrań wykonanych było z wełny. Jednak była to wełna nieco gorszej jakości niż ta, którą obecnie wykorzystujemy w ubraniach. W Sudanie najprawdopodobniej owce nie były nigdy hodowane dla wełny, raczej mleka i mięsa. Wełna była produktem drugorzędnym, stąd niższa jej jakość.
“Jest też sporo tkanin wykonanych z bawełny i są wskazówki, że była ona uprawiana na tym odcinku Doliny Nilu. Jest trochę lnu, lecz zaskakująco mało. Są też fragmenty jedwabiu, ale pochodzą one z jednego miejsca, zidentyfikowanego jako dom lokalnego władcy. To ma sens, tylko elita miała dostęp do jedwabiu” - opisuje dr Magdalena M. Woźniak.
Kobiety w większości nosiły ubrania z wełny, które nie były szyte. Był to zwykle duży płat tkaniny, którym owijały się na różne sposoby. Brzegi tych tkanin, zwłaszcza części najbardziej widoczne - jak dół tkaniny, części przy głowie - dekorowano. Dekoracja często sprowadzała się do jednego paska, który miał między 5 a 10 cm szerokości i biegł wzdłuż całego brzegu tkaniny. Na tych dekorowanych fragmentach pojawiały się wzory geometryczne, w różnych kolorach: żółtym, niebieskim, czerwonym.
Mężczyźni nosili głównie ubrania z bawełny, były one już jednak szyte z kawałków materiału, przypominały suknie. Na nich często pojawiał się kolor niebieski, który był lubiany i poszukiwany. “Niebieski miał dodatkowe znaczenie, jako ten, który chronił od złego. Często paskiem niebieskiej tkaniny obszywano tuniki dziecięce, kołnierzyki. Nie tylko dobrze wyglądało to wizualnie, ale stanowiło też amulet” - opisuje badaczka UW.
Tylko najzamożniejsi mieszkańcy mogli pozwolić sobie na całą barwioną np. na niebiesko tkaninę. Kolor ogólnie był czymś rzadkim, trudnym do uzyskania i drogim. Nie barwiono na szeroką skalę dużych płatów materiału. Ilość kolorowej nici ograniczano. Barwiono je w malutkich naczyniach, a kiedy zgromadzono odpowiednią ilość, tkaniny dekorowano w trakcie tkania: albo techniką tapicerską albo techniką broszowania.
Używano zarówno barwników roślinnych, jak i zwierzęcych. Do barwienia na niebiesko wykorzystywano dość powszechnie urzet barwierski (Isatis tinctoria), roślinę z rodziny kapustowatych. Rosnące lokalnie rezedy dawały zaś kolor żółty. Dzięki wykorzystaniu lokalnej marzany barwierskiej (Rubia tinctorum) i importowanego kermesu (Kermes vermilio) uzyskiwano kolor czerwony.
Lokalni rzemieślnicy mieszali też ze sobą różne składniki, aby otrzymać zieleń czy odcienie koloru pomarańczowego. Niektóre nakładano bezpośrednio na tkaninę, inne utrwalano specjalnymi technikami z użyciem zaprawy, która pomagała utrzymać kolor.
Naukowcy w badanych tkaninach zidentyfikowali też janowiec barwierski (Genista tinctoria), który w tym czasie na dużą skalę był używany w Europie. Znaleźli także bawełnę barwioną na niebiesko, ale ona często była importowana, przede wszystkim z Egiptu. “Wiele importowanych produktów dociera do Nubii w tym okresie. Poza tkaninami, które stanowiły ponad połowę importów, inne pożądane produkty takie jak cyna, ołów, drobne wyroby metalowe (żylety, pilniki, lusterka, nożyczki, igły, naparstki), przyprawy czy też paciorki - sprowadzane nawet z Europy czy dalekich Indii - docierały do Nubii przez Nil i pustynię” - podkreśla dr Woźniak.
“Znaleźliśmy też barwniki zwierzęce, które pochodzą z dwóch gatunków pluskwiaków (Kermes vermilio i Kerria lacca). Takie barwniki wcześniej znajdowaliśmy też jedynie w importowanych do Doliny Nilu tkaninach. W XVI-XVIII wieku barwniki są już używane również przez lokalnych barwiarzy. Musieli więc nauczyć się tej technologii” - opisuje badaczka.
Badania polskich archeologów Starej Dongoli były w ostatnich latach finansowane z grantów Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych. Kierownik ekspedycji, dr hab. Artur Obłuski, otrzymał na ten cel m.in. ERC Starting Grant i ERC Consolidator.
Tegoroczne odkrycie malowideł ze Starej Dongoli przez ekspedycję CAŚ UW, znalazło się w gronie dziesięciu najważniejszych dokonań archeologii w 2023 roku, wskazanych przez prestiżowy amerykański magazyn Archaeology.(PAP)
Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska-Wujec
ekr/ agt/