Wojewoda warmińsko-mazurski zezwolił Fundacji "Pamięć" na zbadanie zbiorowej mogiły odkrytej w Komorowie pod Łuktą, w której mogą spoczywać niemieccy cywile, zmarli lub zabici w trakcie ewakuacji z Prus Wschodnich w 1945 roku.
Jak poinformowała PAP w piątek rzeczniczka wojewody Edyta Wrotek, zezwolenie obejmuje wykonanie prac sondażowych, a w przypadku potwierdzenia, że w anonimowym grobie leżą ofiary działań wojennych, również przeprowadzenie ekshumacji i pochowanie ich na cmentarzu wojennym w Bartoszach k. Ełku. W pracach mogą uczestniczyć przedstawiciele Polskiego Czerwonego Krzyża i Ludowego Niemieckiego Związku Opieki nad Grobami Wojennymi w Kassel.
O takie zezwolenie wystąpiła Fundacja "Pamięć" opiekująca się miejscami pochówku niemieckich ofiar wojen na terenie Polski. Fundacja chce, by prace sondażowo-ekshumacyjne rozpoczęły się, jak tylko uprawomocni się decyzja wojewody i umożliwią to warunki pogodowe.
Na zakopane ludzkie szczątki natrafiono przypadkowo pod koniec ub. roku podczas budowy farmy hodowli ryb. Mogiła może zawierać kości nawet stu osób. Na zlecenie prokuratury wydobyto i zbadano trzy czaszki - dziecka, kobiety i mężczyzny. W ocenie lekarza sądowego zmarli oni, co najmniej, 50 lat temu, a na kościach nie znaleziono śladów urazów mechanicznych.
We wspólnym dole mogli zostać pochowani cywilni mieszkańcy dawnych Prus Wschodnich, zmarli lub zabici zimą 1945 roku po wkroczeniu Armii Czerwonej. Szczątki leżą płytko, co może sugerować, że pochówek utrudniała zmarznięta ziemia. Wśród obecnych mieszkańców okolicy zachowała się opowieść o "martwym polu", na którym nic nie chce rosnąć. Miał być tam radziecki obóz przejściowy dla zatrzymanych niemieckich cywili, których potem zlikwidowano.
Według historyków podczas wschodniopruskiej ofensywy Armii Czerwonej zginęły lub zmarły tysiące osób cywilnych. W większości byli to Niemcy i tzw. autochtoni - Warmiacy i Mazurzy, ale również przymusowi robotnicy z krajów okupowanych, głównie z Polski.
Hitlerowskie władze Prus Wschodnich zezwoliły na ewakuację dopiero po przełamaniu linii obrony, gdy wiele szlaków komunikacyjnych było już odciętych. Ucieczka odbywała się w panice, przy 20-stopniowym mrozie i zamieciach śnieżnych. Ludzie umierali w drodze z wycieńczenia, zimna i chorób zakaźnych. Walkom towarzyszyły liczne akty okrucieństwa ze strony żołnierzy radzieckich - masowe zabójstwa, rabunki i gwałty.(PAP)
mbo/abe/ dym/