2 kwietnia 1969 r. na północnym stoku Policy w Paśmie Babiogórskim, na terenie gminy Zawoja (Małopolskie) rozbił się samolot An-24 SP-LTF lecący z Warszawy do Krakowa. Na pokładzie było 47 pasażerów - wśród nich językoznawca prof. Zenon Klemensiewicz - i 6 członków załogi; wszyscy zginęli.
"Uwagę mieszkańców Skawicy, Makowa Podhalańskiego, Suchej Beskidzkiej i Zawoi zwrócił we wczesnych godzinach przedwieczornych nisko lecący nad ich domami pasażerski samolot" - napisał dziennikarz PAP Jerzy Tomaszewski, cytowany przez "Dziennik Polski" 4 kwietnia 1969 r. "Leciał w kierunku pobliskich szczytów gór położonych w pasmie babiogórskim. Lot jego do ostatniej chwili obserwowali m.in. mieszkańcy gajówki w Zawoi-Podpolice: Maria Dyrcz oraz Franciszek i Władysław Kudzia. Opowiadają oni, że w mgnieniu oka utracili widoczność samolotu. Na wysokości jego lotu szalała zamieć śnieżna. Po kilku sekundach w okolicy dał się słyszeć dwukrotnie następujący raz po raz huk. Ludzie skojarzyli sobie, że może mieć to związek z lecącym przed chwilą samolotem. Relacje wskazują iż była wówczas godzina 16.15-16.20" - relacjonował Tomaszewski.
"Pierwsi ratownicy dotarli na miejsce katastrofy około godz. 20. Widok był porażający. Rozerwane na kawałki zwłoki 53 ludzi rozsiane były na przestrzeni kilkuset metrów kwadratowych" - napisał Jerzy Pałosz w "Gazecie Krakowskiej" (1994). "W śniegu znaleziono m.in. oderwaną rękę kobiety, której palce ściskały szminkę. Tą kobietą była Jean Irwin, amerykańska studentka mieszkająca w Polsce. Zegarek +doxa+ znaleziony przy zwłokach prof. Zenona Klemensiewicza zatrzymał się na godz. 16.07" - dodał.
"Odtworzenie rejsowego lotu, który 2 kwietnia 1969 r. odbywał się z Okęcia do Balic wskazywało, że załoga w pewnym momencie przestała się orientować w położeniu samolotu. Kilkakrotnie podawała informacje o czasie przelotu nad radiolatarnią w Jędrzejowie, kiedy znajdowała się już w okolicy Krakowa. Sprzeczności tych nie wychwycili kontrolerzy lotów z Okęcia i Balic" - napisali Karolina Gawlik i Marek Bartosik w "Gazecie Krakowskiej" (2014).
Po latach tak o katastrofie samolotu pisał niedawno zmarły ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski:
"Miałem wtedy 13 lat, ale sprawę dobrze pamiętam. Tym bardziej, że dwóch pasażerów tego lotu znałem osobiście. Pierwszym z nich był prof. Zenon Klemensiewicz, wybitny językoznawca, z którego córką, prof. Ireną Bajerową przyjaźnili się moi rodzice. Drugim ks. Antoni Naumczyk, sąsiad z tej samej ulicy, który w katastrofie tej zginął wraz z żoną i dziećmi (jako duchowny Kościoła polskokatolickiego był żonaty) - wspominał Isakowicz-Zaleski na portalu RMF 24 (2014).
"Dużo o tym tragicznym wydarzeniu opowiadała mi również nieżyjąca już dziś Zofia Tetelowska, założycielka Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach, której rodzona siostra, Irena Tetelowska, dziennikarka i dyrektor Ośrodka Badań Prasoznawczych w Krakowie, a zarazem asystentka wspomnianego prof. Klemensiewicza, także leciała tym samolotem. Nawiasem mówiąc, miejsca w samolocie ustąpił jej inny z profesorów krakowskich, który dzięki czemu ocalał" - dodał.
Profesorem, który oddał swój bilet Irenie Tetelowskiej, był Walery Pisarek, językoznawca i prasoznawca.
"Pani Zofia, mówiąc wiele o tej tragedii, nigdy nie uwierzyła w oficjalną wersję władz" - wspominał ks. Isakowicz-Zaleski. "A ta zrzucała całą winę na pilotów, którzy mieliby jakoby +przeoczyć+ Kraków i polecieć na ślepo w kierunku pasma Babiej Góry, czyli aż ponad 100 km poza lotnisko w Balicach. Była też nieufna do wielce sensacyjnych, wręcz spiskowych, wersji, które narodziły się wówczas w społeczeństwie. Niemniej jednak uważała, że samolot ktoś celowo skierował w kierunku granic Polski, a władze tuszują prawdziwe przyczyny katastrofy. Czy samolot był uprowadzony? A jeżeli tak, to czy uprowadzili go piloci, czy ktoś z pasażerów? Czy samolot został zestrzelony? A może była jakaś inna przyczyna?" - pytał.
"Zarzuty nieumyślnego spowodowania katastrofy prokuratura postawiła trzem kontrolerom lotów z Balic. Uruchomili oni radar, który nie został formalnie wprowadzony do eksploatacji, bo nikt nie był przeszkolony do jego obsługi" - przypomnieli Gawlik i Bartosik.
W czerwcu 1970 r. postępowanie wobec kontrolerów umorzono na mocy amnestii, uchwalonej z okazji 25-lecia manifestu PKWN. "Potem dostali paszporty i wyjechali na Zachód. Dziś jesteśmy przyzwyczajeni, że podejrzani mają zakaz opuszczania kraju. Kto wie, może to oni znali prawdę?" - powiedział Krzysztof Sojka, autor publikacji "Historia krakowskiego lotniska", cytowany przez "Gazetę Krakowską".
Za wersją, że była to nieudana próba porwania samolotu, świadczyć miało nastawienie jednego z urządzeń pokładowych na radiolatarnię lotniska w Wiedniu.
"Ta sugestia wydawała się o tyle sensowna, że tłumaczyłaby, czemu samolot znalazł się na takim pułapie, by nie był namierzony przez radary oraz czemu leciał na niskiej wysokości akurat nad Beskidami" - ocenił Sojka.
W archiwum IPN znajduje się kilkadziesiąt tomów akt tej sprawy. Na miejscu katastrofy stoi pomnik jej ofiar. Jest również symboliczny - rzeczywisty znajduje się na Cmentarzu Rakowickim - grób prof. Zenona Klemensiewicza, autora fundamentalnej "Historii języka polskiego", jednego z najwybitniejszych językoznawców polskich, długoletniego profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego.
"Historyczną i teoretyczną wiedzę o języku łączył ze szczególną troską o jego piękno zarówno w słowie mówionym, jak i pisanym. Dowodził, że język jako wspólne dobro narodowe winien zawsze stanowić w świadomości społeczeństwa polskiego i jego kulturze wartość niepodważalną. Dlatego też poczesne miejsce w dorobku uczonego zajęła pedagogika językowa, której poświęcił wiele swych prac" - czytamy na stronie Państwowego Wydawnictwa Naukowego.
Zenon Klemensiewicz urodził się 2 września 1891 r. w Tarnowie w rodzinie inteligenckiej. Gimnazjum ukończył w Nowym Sączu w r. 1909. W latach 1909—14 studiował filologię polską i klasyczną na Uniwersytecie Jagiellońskim.
"Jako oficer austriacki brał udział w I wojnie światowej" - przypomniał Tadeusz Bajerski 20 października 1969 r. w trakcie uroczystej akademii żałobnej zorganizowanej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
W latach 1918—19 Klemensiewicz służył w wojsku polskim. Później był nauczycielem w Gimnazjum im. Jana Sobieskiego w Krakowie. W 1925 roku uzyskał doktorat filozofii w zakresie językoznawstwa polonistycznego. W czerwcu 1939 r. objął po Kazimierzu Nitschu kierownictwo katedry języka polskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wśród jego studentów był m.in. Karol Wojtyła, który 30 lat później 8 kwietnia 1969 r. - jako metropolita krakowski - odprawi mszę świętą na jego pogrzebie w kościele św. Anny w Krakowie.
"Po skończeniu wojny właściwie nie potrafi już usiedzieć na miejscu. Za lata 1920—1939 sporządził sobie wykaz kursów dydaktycznych, dla nauczycieli, który dowodzi, że nie było roku — ba, pory roku! — bez kursu lub seminarium. Droga wiedzie przez Radomsk, Piotrków, Nowy Targ, Rygę, Lublin, Kraków, Poznań, Lublin, Warszawę i znów Kraków, Rygę, Toruń, Poznań, Lwów, znów Lwów, Wilno, Katowice, Równe, Kraków, Rygę, Katowice, Białą, Mysłowice, Zakopane, Kraków, Bielsko, Cieszyn" - napisała prof. Krystyna Pisarkowa w "Pamiętniku literackim" (1972).
We wrześniu 1939 r. Zeneon Klemensiewicz jako oficer rezerwy wziął udział w wojnie z Niemcami. Różne żródła podają, że czestniczył w walkach na Podkarpaciu, brał udział w obronie Lwowa.
"Pisze i mówi się pod wpływem źródeł pisanych, że w 1939 r. Klemensiewicz znów wdział mundur i walczył z wrogiem. Nie jest to ścisłe. Rzeczywiście wdział mundur, bo trzymał go w domu — wprawdzie dotarł do Lwowa, zgodnie z przydziałem, ale nie zdążył wśród wrześniowego zamieszania znaleźć swojego dywizjonu. Opowiadał o tym z żalem kilkakrotnie, a słuchacze dziękowali w myślach losowi, że tak sprawę ułożył" - wspominała Pisarkowa.
"Kilkutygodniowy pobyt we Lwowie uchronił go przed wywiezieniem razem z innymi profesorami UJ do obozu koncentracyjnego. W czasie okupacji uczył oficjalnie w prywatnej żeńskiej szkole handlowej w Krakowie, nieoficjalnie zaś brał udział w tajnym nauczaniu gimnazjalnym i uniwersyteckim" - mówił Bajerski.
W 1946 roku Zenon Klemensiewicz został profesorem zwyczajnym i członkiem Polskiej Akademii Umiejętności. W 1954 roku powołano go na członka korespondenta, a w 1961 r na członka rzeczywistego Polskiej Akademii Nauk. Kierował m.in. Pracownią Historii Języka Polskiego i Pracownią Składni Historycznej Języka Polskiego w krakowskim Zakładzie Językoznawstwa PAN.
Ogłosił ok. 600 prac naukowych. "W centrum zainteresowań Profesora zawsze znajdowały się kwestie poprawności językowej i popularyzacji zagadnień językowych. Tej pierwszej poświęcił wiele uwagi na łamach +Języka Polskiego+. Był autorem kilkudziesięciu rozstrzygnięć poprawnościowych szczegółowych i ogólnych. Miał też znaczny wkład w formułowanie zasad ortografii" - napisała Joanna Jabczyk w artykule pt. "Zenon Klemensiewicz - miłośnik języka polskiego" opublikowanym na łamach kwartalnika "Nauczyciel i szkoła" (2002). "Cztery obszary językoznawcze - składnię, historię języka, stylistykę, kulturę języka - uczynił głównym przedmiotem swych badań i poświęcił im wiele prac. Warto wspom nieć również o prywatnej pasji Profesora, jaką był język esperanto" - dodała. "Jedna z Jego pierwszych prac (1927) dotyczyła języka S. Wyspiańskiego, ściślej - środków językowych i doboru materiału językowego stosowanego przez poetę. Jako wybitny znawca tematu Klemensiewicz brał udział w badaniach nad językiem pisarzy doby odrodzenia, analizował język E. Zegadłowicza, J. Słowackiego i M. Dąbrowskiej" - przypomniała.
"Sam Uczony to indywidualność zamknięta i oszczędna, może nawet skąpa w ujmowaniu siebie" - pisała Krystyna Pisarkowa. "Nie zostawił sądów o sobie ani w pismach naukowych — jako językoznawca nie miał okazji i potrzeby mówić w nich o sobie poza tym, że dał świadectwo sprawności i pomysłowości intelektualnej — ani nie wydał pamiętnika. Mało tego. Niszczył w zasadzie korespondencję otrzymywaną, nie zostawił też śladów potrzeby rozwlekłejszych wynurzeń listownych, choć pisywał i co dzień: z frontów pierwszej wojny światowej do matki" - wyjaśniła.
"Mawiało się o nim +Klemens Wspaniały+ ze względu na same walory całokształtu jego stylu, czyli języka i wyglądu, także sposobu bycia i, oczywiście, rzeczowej zawartości wykładów. Wszyscy byliśmy świadomi, że to człowiek niezwykły: wybitny, szlachetny, uczony, +prawdziwy przedwojenny+ i jednocześnie zamiłowany dydaktyk i popularyzator najlepszej polszczyzny" - przypomniała Krystyna Pisarkowa.
"Był wielkim patriotą, co szczególnie przejawiało się w miłości do języka polskiego" - wspominała Irena Bajerowa z domu Klemensiewicz, córka profesora. "To była jeszcze XIX-wieczna cecha polskiego charakteru; gdyż teraz już nie ma takiego umiłowania mowy ojczystej. Wtedy język był skarbem narodowym, ostatnią wartością, która została wszystkim Polakom, chociaż kraj był rozdarty między zaborców. U ojca to umiłowanie języka jako wartości narodowej było szczególnie widoczne" - podkreśliła.
Profesor Zenon Klemensiewicz zginął w katastrofie lotniczej pod Zawoją. Miał 77 lat. (PAP)
autor: Paweł Tomczyk
pat/ drag/jkrz