Opublikowana właśnie na polskim rynku korespondencja brytyjskich pisarek Virginii Woolf i Vity Sackville-West to historia namiętnego romansu, który przerodził się w przyjaźń. „Twoje listy zawsze przyprawiają mnie o wstrząs” – pisała Sackville-West do Woolf.
Dzielił je wiek, pochodzenie, życiowe doświadczenia. Łączył talent literacki i płomienne uczucie. Choć korespondencja Sackville-West do Woolf ukazała się już na początku lat 90., dopiero teraz czytelnicy otrzymują pełniejszy wgląd w ich związek. Książka „Listy miłosne. Virginia Woolf i Vita Sackville-West” zawiera bowiem nie tylko wiadomości Vity do Virginii, ale również do męża arystokratki Harolda Nicolsona, listy autorki „Pani Dalloway” do Sackville-West i fragmenty dzienników obu pisarek. Z publikacji wyłania się obraz relacji, która – mimo licznych zawirowań – przetrwała próbę czasu. Nie brakuje w niej ironii, humoru, relacji z podróży, pisarskich porad i środowiskowych plotek.
Historia ich znajomości rozpoczęła się pod koniec 1922 r. Sackville-West była trzydziestoletnią bywalczynią salonów, która już zdobyła rozgłos jako pisarka. Woolf należała do bohemy artystycznej. Miała czterdzieści lat i wciąż pracowała na swoją pozycję. Spotkały się podczas obiadu u historyka sztuki Clive’a Bella i od razu wpadły sobie w oko. Vitę ujęła serdeczność Virginii, duchowe piękno i bezpretensjonalny sposób bycia. Tę drugą zaś – nieodparty urok arystokratki, która początkowo nie spełniała jej preferencji dotyczących fizyczności. Pisała w dzienniku, że Sackville-West jest twarda, męska, ale ma w sobie coś, co onieśmiela. Chcąc poznać bliżej Vitę, zaprosiła ją do swojego domu w Richmond. Ta natomiast zrewanżowała się jej, zgłaszając kandydaturę Woolf do Pen Clubu.
Początkowo neutralne listy szybko zamieniły się w wymianę najintymniejszych myśli. „Twoje listy zawsze przyprawiają mnie o wstrząs” – pisała Sackville-West. Mężowi wyznała, że darzy Virginię „chorą namiętnością”. Musiał to rozumieć – jemu też zdarzały się romanse pozamałżeńskie. Również partner Woolf Leonard nie sprzeciwiał się jej równoległemu związkowi z kobietą. Kochał swoją żonę i wiedział, że jako nastolatka padła ofiarą molestowania seksualnego ze strony swojego przyrodniego brata. Potrzebowała w swoim życiu kogoś, kto zapewni jej namiastkę matczynego ciepła. Vita obdarzała ją troską i czułością. Oczywiście, w konserwatywnym brytyjskim społeczeństwie lat 20. ich relacja musiała pozostać w cieniu. Była też skazana na długie przerwy – Vita jako żona dyplomaty często musiała towarzyszyć Haroldowi w dalekich podróżach. Wyjeżdżała m.in. do Francji, Hiszpanii, Persji. Imponowała Woolf tym, jak płynnie łączy wiele ról życiowych – żony, matki, pisarki, kochanki. Stała się jej muzą.
Echa tęsknoty za Vitą pobrzmiewały w powieści „Do latarni morskiej”, wydanej w 1927 r. To jej Virginia dedykowała także opublikowaną rok później książkę "Orlando". Opisała w niej losy młodego szlachcica z epoki elżbietańskiej, który pewnego dnia odkrywa, że jest kobietą. Publikacja rozeszła się w rekordowym nakładzie i do dziś pozostaje najlepiej sprzedającym się dziełem Woolf. Stanowi także inspirację dla kolejnych pokoleń twórców. Ostatnio jej dokumentalną adaptację zrealizował Paul B. Preciado. W filmie „Orlando – moja polityczna biografia” hiszpański twórca zebrał historie ponad 20 osób transpłciowych i niebinarnych, które same o sobie mówią: „jestem Orlando”. „Wyszedłem z fikcji Virginii Woolf, ale nie byłem sam. Dla mnie – nawet jeżeli ludzie tak nie uważają – mój film jest autobiografią. Czułem, że moja droga może zostać ukazana razem ze zmaganiami lub historiami osób, których losy nie zostały wcześniej opowiedziane” – powiedział dyrektorowi artystycznemu New York Film Festivalu Dennisowi Limowi.
Korespondencję Woolf i Sackville-West - trwającą do momentu samobójczej śmierci Virginii w 1941 r. - opatrzyła wstępem amerykańska autorka powieści graficznych Alison Bechdel. O relacji pisarek dowiedziała w latach 80., szukając w bibliotece historii osób nieheteronormatywnych. Poruszyła ją odwaga kobiet, które odrzuciły przyjęte w dawnych czasach tradycje i formy związków międzyludzkich. „Przez lata pojawiały się rozmaite produkcje filmowe i telewizyjne o Virginii i Vicie, uwypuklające pewne cechy autentycznych postaci. Janet McTeer w >>Portrait of a Marriage<<, czteroodcinkowym serialu BBC 2, oddaje wilde’owski androginizm Vity; z kolei Tilda Swinton w filmie Sally Potter >>Orlando<< uwypukla jej magnetyzm. Nicole Kidman, której dorobiono wydatny nos w filmie >>Godziny<<, gra udręczoną Virginię; natomiast Elizabeth Debicki w nakręconym ostatnio filmie >>Vita & Virginia<< czyni z niej osobę odrealnioną, nie z tego świata. Ale nawet najlepsza kreacja aktorska nie przekaże oczywiście stanu umysłów i dusz tych nadzwyczajnych kobiet tak, jak to wyrażą ich własne słowa” – podsumowała.
Książka „Listy miłosne. Virginia Woolf i Vita Sackville-West” ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros.(PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ wj/