Literaturę Brunona Schulza cechuje magiczna atmosfera, którą bracia Quay od dawna eksplorują. Podróż na granicy jawy i snu to wspaniały materiał wyjściowy do filmowych eksperymentów - powiedział PAP Andrzej Kłak. Film "Sanatorium pod Klepsydrą" z jego udziałem można oglądać podczas 81. festiwalu w Wenecji.
"Sanatorium pod Klepsydrą" braci Stephena i Timothy’ego Quay to luźna adaptacja prozy Brunona Schulza łącząca w sobie animację lalkową i film aktorski. Oniryczny obraz opowiada o Józefie (w tej roli Andrzej Kłak), który przyjeżdża do galicyjskiego sanatorium. W tym miejscu przebywał przed śmiercią jego tata. Przybywszy do tajemniczego miejsca, Józef odbywa podróż w czasie i przestrzeni. Konfrontuje się z przeszłością swoją i ojca. W obsadzie znaleźli się również Tadeusz Janiszewski i Wioletta Kopańska. Za zdjęcia odpowiada Bartosz Bieniek. Obraz - którego polską koproducentką jest Izabela Kiszka-Hoflik, a koproducentem Instytut Adama Mickiewicza – powstał we współpracy z TVP.
Bracia Quay sięgnęli po raz pierwszy po prozę Schulza w 1986 r. Wówczas przenieśli na ekran opowiadanie "Ulica Krokodyli" ze zbioru "Sklepy cynamonowe". Film obejrzał wiele lat temu Andrzej Kłak. Był to pierwszy kontakt aktora z twórczością amerykańskich reżyserów. Wtedy jeszcze nie mógł przypuszczać, że w przyszłości spotka się z nimi na planie. Jak podkreślił, propozycja roli Józefa w "Sanatorium pod Klepsydrą" nadeszła zupełnie niespodziewanie. "To było chwilę przed rozpoczęciem zdjęć. Zadzwoniła do mnie reżyserka obsady Paulina Krajnik i zapytała, czy byłbym zainteresowany udziałem w takim filmie. Odpowiedziałem, że oczywiście tak. Po pierwsze, ze względu na samych braci Quay, którzy są wyjątkowymi, osobnymi, niszowymi artystami. Po drugie, dlatego że twórczość Brunona Schulza to nie tylko literatura, ale też fascynujący obsesyjny świat kryjący się w jego rysunkach" – powiedział PAP aktor.
Bracia Quay podkreślają w wywiadach, że ich film nie jest remake’em "Sanatorium pod Klepsydrą" z 1973 r., ponieważ obraz Wojciecha Jerzego Hasa jest dziełem doskonałym. Również Kłak nie wracał do słynnej kreacji Jana Nowickiego. "Obejrzałem tylko pojedyncze kadry w ramach skojarzeń. Nie szukałem punktów odniesienia. Starałem się, by mój pomysł na tę postać spotkał się w pewnym punkcie z wizją braci Quay" – stwierdził. Dodał, że dopiero ci reżyserzy uświadomili mu, jak wiele tajemnic kryje się w zbiorze Schulza. "Zresztą całą jego literaturę cechuje magiczna, senna atmosfera, którą ci reżyserzy od dawna eksplorują. Pewnie dlatego +Sanatorium pod Klepsydrą+ jest dla nich tak istotne. Podróż na granicy jawy i snu to wspaniały materiał wyjściowy do filmowych eksperymentów" – zwrócił uwagę Kłak.
Zdjęcia do filmu powstawały w ub.r. w warszawskim ATM Studio. "Pracowaliśmy w ciemnościach, ale atmosfera była bardzo dobra, spokojna. Bracia Quay pokazywali nam fragmenty animacji, byśmy wiedzieli, jak mniej więcej łączą się z naszymi ujęciami. Kręciliśmy tylko fragmenty, które były żywym planem. To nie były typowe, filmowe kadry, ale raczej artystyczne impresje. Np. jedną ze scen graliśmy normalnie, ale ona była filmowana w taki sposób, że obiektyw był wycelowany w stare, zniekształcające obraz lustro, w którym się odbijaliśmy" – wyjaśnił aktor.
Pytany, czy praca z braćmi Quay przypominała mu spotkania artystyczne z reżyserami takimi, jak Krystian Lupa lub Krzysztof Garbaczewski, Kłak odpowiedział, że rozmowy z doświadczonymi twórcami zawsze wzbogacają go, uczą pokory, pokazują, że na drodze twórczej wciąż ma wiele przed sobą. "Tym, co łączy tych wszystkich artystów, jest ogromna miłość do pracy, fascynacja tematami, które podejmują. To, czym się zajmują, stanowi dla nich potrzebę wyższą. Sądzę, że bracia Quay – podobnie jak Krystian – mają w sobie +artystyczny obłęd+, który uwidacznia się w oczach. Kiedy pracują, wyglądają trochę tak, jakby od środka coś nimi manipulowało - tak mocna jest ich wizja artystyczna. Poza tym każdy z nich ma wielki szacunek do aktorów, do współrealizatorów" – wspomniał.
"Sanatorium pod Klepsydrą" jest jednym z dziesięciu filmów prezentowanych w towarzyszącej 81. festiwalowi w Wenecji sekcji konkursowej Giornate degli Autori (Dni Autorów). Laureat nagrody zostanie wyłoniony w piątek 6 września. "Nie mam żadnych oczekiwań związanych z tym konkursem. To nie jest typowa fabuła – raczej wideo-art, choć oczywiście bracia Quay zasługują na wszystkie nagrody. Dla mnie to duże wyróżnienie, że wziąłem udział w filmie, który jest tutaj prezentowany. Festiwal w Wenecji promuje kino artystyczne, autorskie, trochę inne niż to, które przyciąga przed ekrany najliczniejszą publiczność" – podsumował aktor.
Andrzej Kłak (ur. 1982 r.) jest absolwentem Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu. W przeszłości występował w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu i Teatrze Polskim we Wrocławiu. Od 2017 r. jest związany z Teatrem Powszechnym w Warszawie. Na swoim koncie ma współprace z takimi reżyserami jak Krystian Lupa, Jan Klata, Monika Strzępka, Anna Smolar i Michał Zadara. W kinie można go było oglądać m.in. w "Jak najdalej stąd" Piotra Domalewskiego, "Prime Time" Jakuba Piątka i "Brigitte Bardot cudowna" Lecha Majewskiego. Jest laureatem wielu wyróżnień, w tym nagrody Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia za najlepszą drugoplanową rolę męską w spektaklu "Fuck... Sceny Buntu" (2017), nagrody miesięcznika "Teatr" za najlepszą kreację aktorską w sezonie 2016/2017 (rola Franza K. w "Procesie" w reż. Lupy) oraz nagrody festiwalu Boska Komedia za najlepszą rolę męską w "Melodramacie" (2023).(PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ wj/ lm/