Tematem głównym naszego spektaklu i tej sztuki jest opowieść o dziewczynie szukającej ucieczki od rzeczywistości, w której się dusi i w której nie czuje się szczęśliwa, która nie zaspokaja jej potrzeb - mówi PAP Anna Skuratowicz, reżyserka spektaklu „Panna Julie”. Premiera w Teatrze Polskim - w czwartek.
Pytana, dlaczego wybrała ten dramat Augusta Strindberga do realizacji, Anna Skuratowicz powiedziała: „to jest wspaniały materiał dla aktorów”. „Mam wielkie szczęście pracować ze wspaniałymi aktorami. Z Irminą Liszkowską pracowałam już wcześniej i widziałam, jak bardzo utalentowana, wszechstronna jest to aktorka. I wiedziałam, że >>Panna Julie<< to jest tekst właśnie dla niej. Byłam pewna, że będzie potrafiła pokazać wszystkie twarze Julie - od łagodności, przez uległość, po całkowitą drapieżność” - oceniła.
Wyjaśniła, że „pierwszy raz pracuje z Katarzyną Lis”. „Jestem bardzo szczęśliwa, że doszło do tego spotkania, ponieważ zależało mi, żeby Krystyna nie była postacią poboczną. Chciałam, żeby ta jej opowieść wybrzmiała; by wyciągnąć tę postać z drugiego planu i pokazać jej drogę do szczęścia” - tłumaczyła reżyserka.
„Jean - w tej roli Jakub Kordas, z którym już się znamy, bo jest od jakiegoś czasu członkiem zespołu Teatru Polskiego - jest trudną rolą, ponieważ aktor musi zagrać >>człowieka-skałę<<. On wszystkie swoje emocje i namiętności kryje głęboko. W związku z tym mało manifestuje, a przecież praca aktora polega na manifestowaniu uczuć” - powiedziała. „Jakub Kordas radzi sobie z tym doskonale. Gra zdeterminowanego, torującego sobie drogę do sukcesu, drogę na szczyt bezwzględnego lokaja, który marzy o tym, żeby dosięgnąć tej pierwszej gałęzi awansu, którą mogłaby być Julia” - wyjaśniła Skuratowicz.
„Dorastając w gorsecie swojego arystokratycznego stanu, cały czas odczuwa tęsknotę za jakimś innym światem. Światem, którego nie zna i nie rozumie, ale który wzywa ją, kusi i wydaje jej się fascynujący.”
Twórczyni przedstawienia przyznała, że „dramat Strindberga ukazuje trójkąt uczuciowy”. „Tematem głównym i naszego spektaklu, i tej sztuki jest opowieść o dziewczynie szukającej ucieczki od rzeczywistości, w której się dusi i w której nie czuje się szczęśliwa; która nie zaspokaja jej potrzeb” - podkreśliła reżyserka.
„Dorastając w gorsecie swojego arystokratycznego stanu, cały czas odczuwa tęsknotę za jakimś innym światem. Światem, którego nie zna i nie rozumie, ale który wzywa ją, kusi i wydaje jej się fascynujący” - mówiła. „Pewna świętojańska noc powoduje, że Julie rozluźnia swój gorset konwenansów. Dochodzi do głosu jej dzika natura, która wyzwala bunt i każe jej zerwać z porządkiem świata, w którym żyje” - wyjaśniła Anna Skuratowicz.
Zwróciła uwagę, że „Panna Julie to jest postać kobiety, która rzuca się na główkę w otchłań, nie potrafiąc pływać”. „I Strindberg stawia nam pytanie: czy wypłynie, czy zatonie? Bardzo mocno kibicujemy jej i chcielibyśmy, żeby to nie był jej koniec” - zaznaczyła twórczyni przedstawienia.
Scenografia jest nieco stylizowana na wnętrze zamku z końca XIX wieku. „Bardzo zależało mi na tym, żeby pozostać blisko Strindberga i ten naturalizm widać w pięknej scenografii Aleksandry Redy. Mamy kredens, mamy talerze. Mamy miedziane dzbanki, kieliszki, widelce. Wszystko to, co stanowi część tej Strindbergowskiej szczegółowo opisanej kuchni” - mówiła. „Natomiast zostało to przepuszczone przez filtr współczesności” - zaznaczyła reżyserka.
„Kolorystyka jest nieco bliższa naszym czasom. Ma oddawać mroczny klimat tej opowieści" - powiedziała. "Czasami wchodzimy w lekko magiczny, bajkowy świat, żeby oddać nastrój tej świętojańskiej nocy. Za oknem kuchennym widzowie dostrzegą piękny bez, którego zapach powoduje, że nasi bohaterowie zachowują się inaczej niż zachowywaliby się normalnie, przestają pilnować, żeby te emocje były skryte gdzieś głęboko na dnie duszy” - wyjaśniła Anna Skuratowicz, dodając, że „wszystko to ma być krajobrazem dla tego wyjątkowego momentu w roku, kiedy rozum jest uśpiony, a budzą się potwory”.
W zapowiedzi przypomniano, że „Panna Julia” – w przekładzie Mariusza Kalinowskiego – to jeden z najsłynniejszych dramatów Augusta Strindberga”. „Napisany pod koniec XIX wieku, był manifestem naturalizmu i w jego duchu pokazywał człowieka jako skomplikowaną istotę, na którą wpływ ma umysłowość, duchowość, ale w równym stopniu też cielesność. Strindberga interesował człowiek z krwi i kości, ulegający słabościom i popędom, uwikłany w skomplikowane relacje z bliskimi” - czytamy w informacji o spektaklu.
Akcja dramatu „Panna Julie” dzieje się w ciągu kilku godzin, od zmierzchu do świtu, w noc świętojańską. „Letnie przesilenie to czas, kiedy natura budzi się z zimowego snu, jest u szczytu swych sił i bierze we władanie człowieka. Atmosfera gorącej czerwcowej nocy popycha bohaterów do przekraczania granic, które wyznaczają im surowe normy społeczne. Do głosu dochodzą pragnienia, uśpione potrzeby biorą górę nad rozumem” - napisano.
Panna Julie – młoda hrabianka uwikłana we własne lęki i niepokoje, prowadzi niebezpieczną erotyczną grę, w którą wciąga służącego Jeana. Romans ma być dla niej próbą ukojenia nienazwanej tęsknoty, którą coraz boleśniej odczuwa. „U Strindberga pod powierzchnią słów kryją się myśli, które krzyczą głośniej niż słowa” - podkreślono w zapowiedzi.
Spektakl rekomendowany jest dla osób powyżej 16. roku życia.
Autorem sztuki jest August Strindberg. Tłumaczenia dokonał Mariusz Kalinowski. Reżyseria - Anna Skuratowicz. Scenografię zaprojektowała Aleksandra Reda, a kostiumy - Alicja Skurzyńska. Muzyka - Mateusz Boruszczak. Za reżyserię światła odpowiada Paweł Śmiałek. Układ tańca opracował Jakub Kordas.
Występują: Irmina Liszkowska (Panna Julie), Katarzyna Lis (Krystyna) i Jakub Kordas (Jean).
Premiera - 19 września o godz. 19.30 na Scenie Kameralnej im. Sławomira Mrożka Teatru Polskiego im. Arnolda Szyfmana w Warszawie. Kolejne przedstawienia - 20-22 września.(PAP)
gj/ aszw/