Wszystko w tym monodramie jest osobiste i żadna piosenka nie jest przypadkowa. Wszystkie były pisane dla mnie, są przeniesieniem moich myśli, moich emocji - mówi PAP aktorka Katarzyna Zielińska, bohaterka spektaklu „To ja może się położę”. Premiera w Teatrze Komedia - w piątek.
„Ten spektakl to realizacja mojej potrzeby. Nosiłam się z nią kilka lat i myślę, że znalazłam taki dobry moment w życiu, w którym mam odwagę opowiedzieć o moim losie aktorskim” - wyjaśniła Katarzyna Zielińska, dodając, że „być może często brakuje jej odwagi, żeby coś wykrzyczeć”.
Aktorka przyznała, że w swoim monodramie „chciała powiedzieć widzom, że nie jest robotem, który przychodzi na scenę, do garderoby, gra i wychodzi do domu”. „Pragnę opowiedzieć i pokazać publiczności, z czym się czasem mierzymy. Przychodzimy do teatru ze swojej przestrzeni bezpiecznej, domowej, ale nie zawsze ze sfery, w której jest radość. Jak to w życiu” - mówiła. „Pokażę widzom wycinek z mojego życia, który można przypasować do każdego z nas, grających na scenie. Myślę, że to będzie godzina scenicznej szczerości” - podkreśliła.
„Ten spektakl to realizacja mojej potrzeby. Nosiłam się z nią kilka lat i myślę, że znalazłam taki dobry moment w życiu, w którym mam odwagę opowiedzieć o moim losie aktorskim.”
Pytana, skąd wziął się tytuł spektaklu, Katarzyna Zielińska powiedziała: „tytuł wymyślił Artur Andrus podczas jednego z naszych spotkań”. „Rozmawialiśmy o życiu, o tym, czy mi się chce jeszcze uprawiać ten zawód. I powiedziałem: >>Artur, nie - to ja się chyba położę<<. Na co Artur: >>to ja może się położę<<. Bęc. Pomyślałam, że to fantastyczny tytuł i zostawiamy go, bo dokładnie pasuje do mnie, gdy mam chwile zwątpienia” - wyjaśniła.
„Wszystko w tym monodramie jest osobiste i żadna piosenka nie jest przypadkowa. Wszystkie piosenki były pisane dla mnie po naszych rozmowach. Są przeniesieniem moich myśli, moich emocji na papier w pięknym literackim układzie słów” - powiedziała aktorka, dodając, że „autorem muzyki do większości utworów jest Marcin Partyka, który towarzyszy jej na fortepianie”.
„Cieszę się, bo miałam taką swoją shortlistę twórców, z którymi chciałabym popracować. I spróbowałam, może się Robert Górski zgodzi? Zgodził się. To może Artur Andrus? Zgodził się. No to może Marcin Partyka i Michał Chludziński? Wypaliło” - tłumaczyła artystka. „A potem dołączyła choreografka Paulina Andrzejewska-Damięcka, która wspaniale widzi aktora lub aktorkę. Znamy się od prawie 20 lat, bo od 20 lat jestem aktorką. Paulina nie da mi zrobić krzywdy na scenie, dlatego pokazuję wszystko, co potrafię. To, czego może jeszcze ludzie nie widzieli” - podkreśliła Katarzyna Zielińska.
Aktorka przyznała, że „po czterdziestce nie jest łatwo o rolę”. „Dlatego zamierzam na ten spektakl zaprosić rozmaitych reżyserów, żeby nie mówili: >>ja znam tę aktorkę<<. Niech obejrzą i naprawdę mnie poznają” - zaznaczyła.
Katarzyna Zielińska rozpoczyna swój spektakl m.in. od opowieści o tym, że jej dwóch synów „na szczęście” nie chce zostać w przyszłości aktorami. Pytana, jak się to przedstawienie kończy, artystka powiedziała: „moi synowie powtarzają, że nie chcą być aktorami”. „Mój mąż pracuje w finansach i oni też mówią, że nie będą finansistami jak tata” - powiedziała. „Cały spektakl kończy się moim monologiem i słowami: >>złoszczę się na ten zawód, ale kocham go całym sercem. Uwielbiam publiczność, uwielbiam ukłony. Aktor po brawa zszedłby nawet do Hadesu<<” - wyjaśniła artystka.
„Myślę, że to taka panorama aktorskiego losu.”
Pytany, jak wyglądała współpraca z Katarzyną Zielińską, Robert Górski powiedział: „na początku Kasia mi zaproponowała napisanie jednego monologu”. „Potem, podczas naszych rozmów o życiu padła propozycja, żeby to się rozwinęło w teksty pomiędzy piosenkami. Oczywiście, rozmawiałem z nią o jej sytuacji, o jej losach, przeżyciach. Jak wiadomo, jest aktorką już 20 lat” - wyjaśnił.
„Szczęśliwie mogłem czerpać także z własnego doświadczenia, bo, choć nie jestem aktorem zawodowym, to czasami nim bywam, gdy występuję w programie telewizyjnym lub na estradzie" - mówił. "Generalnie, żyjemy podobnym rytmem, tzn. wiem z grubsza, jak wyglądają kulisy tego zawodu. Mam też wielu znajomych aktorów. dlatego ten tekst to jest suma opowieści Katarzyny i tego, co ja przeżyłem i co usłyszałem" - tłumaczył. „Myślę, że to taka panorama aktorskiego losu” - ocenił Robert Górski.
„Widać po aktorach, jaki oni mają stresujący zawód. Zwłaszcza obecnie. Teraz oni żyją cały czas w telefonach, w grafikach. Próbują połączyć rzeczy niemożliwe ze sobą” - mówił. „Szczęśliwie, zająłem pozycję artysty estradowego, który nie żyje w takim napięciu, jak oni. Ale dobrze rozumiem, że Kasia postanowiła te wszystkie swoje lęki, strachy przełożyć na język monodramu i z siebie to wyrzucić” - wyjaśnił autor tekstu.
Pytany, czy ten monodram ma puentę, Robert Górski powiedział: „oczywiście, że tak”. „Ten spektakl pokazuje argumenty za tym, żeby zostać aktorem i przeciwko, aby o tym zawodzie nie myśleć. Nie mogę powiedzieć, jak to się w finale puentuje” - mówił. „Zdradzę tylko, że każda bajka musi się kiedyś skończyć i zazwyczaj baśnie kończą się jakimś optymistycznym akcentem. Podejrzewam, że tu jest podobnie” - wyjaśnił autor tekstów.
„Katarzyna Zielińska w solowym spektaklu. Niby sama, ale w wielu wcieleniach. Robi to, co potrafi najlepiej – jest piosenkarką, tancerką, akrobatką, parodystką, komediantką i muzyczką. Satyryczno-liryczne przedstawienie, na które składają się teksty i piosenki opowiadające o życiu oraz o pracy aktorki/aktora. A one bywają i ekscytujące, i frustrujące” - czytamy w zapowiedzi.
Jak zaznaczono, >>To ja może się położę<< nie jest zwykłym tytułem, jest zaklęciem”. „Najlepiej działa na kłopoty – wtedy, kiedy chcemy się z czegoś wypisać, kiedy mamy dosyć i kiedy potrzebujemy być gdzieś indziej. Trochę na zasadzie: >>raz, dwa, trzy, znikasz ty<<” - napisano. „Bohaterka naszego muzyczno-satyryczno-lirycznego wieczoru włada tą niełatwą sztuką po mistrzowsku. >>To ja może się położę<< towarzyszy jej gdy jest źle, dobrze i tak sobie. Podczas pozowania samotnie na tle celebryckiej ścianki, ale też w wirze zwykłych domowych spraw” - wyjaśniono na stronie Teatru Komedia.
„O atmosferę i klimat tej lekcji zadbamy zapraszając Was do kawiarnianych stolików Małej Sceny Komedii, gdzie w świetle lampek i z lampką czegoś dobrego zobaczycie jak śpiewająco i ze słodko-gorzkim uśmiechem Katarzyna Zielińska oprowadza po najróżniejszych rewirach codzienności” - napisano o spektaklu.
Autorami tekstów piosenek są Artur Andrus i Michał Chludziński. Teksty prozą napisał Robert Górski. Opieka reżyserska - Jerzy Jan Połoński. Choreografię opracowała Paulina Andrzejewska-Damięcka. Muzyka i aranżacje muzyczne - Marcin Partyka. Reżyseria światła i scenografia - Grzegorz Policiński i Artur Wytrykus. Kostium zaprojektował Tomasz Ossoliński. Spektakl ze specjalnym udziałem garderobianej Katarzyny Adamczyk.
Występują: Katarzyna Zielińska oraz muzycy w składzie: Marcin Partyka (fortepian), Kuba Szydło (perkusja), Piotr Filipowicz (kontrabas) i Piotr Aleksandrowicz (gitara).
Premiera - 4 października o godz. 19 na Małej Scenie Teatru Komedia w Warszawie. Kolejne przedstawienia - 5-6 października.
Spektakl jest koprodukcją agencji Green Production Katarzyny Zielińskiej i Teatru Komedia.(PAP)
gj/ aszw/