Ok. 700 osób wzięło udział w sobotę w Płockim Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, który pod hasłem „Cześć i chwała bohaterom” przeszedł ulicami miasta. W marszu uczestniczyli m.in. kombatanci, politycy, przedstawiciele samorządu oraz kibice klubu Wisła Płock.
Marsz wyruszył spod pomnika marszałka Józefa Piłsudskiego, a zakończył się przed kościołem św. Stanisława Kostki. Zmówiono tam modlitwę i złożono kwiaty pod tablicą upamiętniającą 48 żołnierzy antykomunistycznego podziemia niepodległościowego w regionie płockim, którzy polegli w latach 1945-56.
Wśród uczestników uroczystości byli prezydent Płocka Andrzej Nowakowski (PO) oraz płoccy parlamentarzyści PiS i PSL. Najliczniejszą grupę stanowili ludzie młodzi, a wśród nich członkowie Stowarzyszenia Historycznego 11. Grupy Operacyjnej Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ), którzy przeszli w marszu w zrekonstruowanych mundurach zgrupowania.
„Cieszę się, że młodzież świętuje pamięć o swoich bohaterach, Żołnierzach Niezłomnych. Pamiętajcie o nich, ponieważ oni powinni być dla was wzorem do naśladowania. /.../ Tym żołnierzom, wyklętym przez zdrajców, należy się największy szacunek. Oni dali przykład jak należy żyć, pracować i walczyć dla Polski” - powiedział podczas uroczystości historyk IPN Jacek Pawłowicz.
Podczas marszu część uczestników skandowała: „Armio wyklęta Płock o tobie Pamięta”, „Niech żyje Armia Krajowa”, "Cześć i chwała bohaterom". Padały też okrzyki „Precz z komuną”. Na zakończenie uroczystości odśpiewano hymn Polski. Kibice zapalili race.
Jak powiedział PAP historyk IPN Jacek Pawłowicz, na Mazowszu płockim struktury podziemia antykomunistycznego działały od 1945 do 1954 r. w liczbie ok. 1,5 osób. Było to kilkuset żołnierzy oraz członkowie konspiracyjnych siatek, w tym łącznicy i wywiadowcy.
Według Pawłowicza, najliczniejszą i najlepiej zorganizowaną strukturą podziemia niepodległościowego na Mazowszu płockim była 11. Grupa Operacyjna NSZ, dowodzona przez por. Stefana Bronarskiego ps. „Liść", szefa inspektoratu płocko-sierpeckiego AK w okresie okupacji niemieckiej, który aresztowany przez UB został stracony w 1951 r.
Grupa, licząca ok. 250 żołnierzy, posiadała trzy rejony działania: powiat płocki i płoński, powiat sierpecki i wschodnią część powiatu mławskiego oraz powiat rypiński, zachodnią część powiatu mławskiego i częściowo powiat lipnowski. W jej skład wchodzili m.in. Józef Boguszewski (1916-51) ps. „Lew", Wiktor Stryjewski (1916-1951) ps. „Cacko", Jan Przybyłowski (1917-51) ps. „Onufry", jego żona Romualda Przybyłowska (ur. 1920) ps. „Amerykanka" oraz Franciszek Majewski (1919-48) ps. „Słony", Janina Samoraj (ur. w 1928 r.) ps. Celinka i Elżbieta Kozanecka ps. Basia (poległa w 1949 r.).
„To ludzie, którzy są wzorem patriotyzmu, a których nazwiska zostały skazane przez komunistów na zapomnienie, oplute i zbezczeszczone. Boguszewski, żołnierz IV Pułku Strzelców Konnych z Płocka, który w 1939 r. dostał się do niewoli sowieckiej, uciekł z transportu, uniknął Katynia, został żołnierzem AK. Stracony w 1951 r. Przybyłowska, obywatelka USA, która w Polsce znalazła się w sierpniu 1939 r. Podczas okupacji niemieckiej działała w AK, na rzecz której przekazała cały przywieziony majątek. Skazana w 1949 r. na dwa lata więzienia. Urodziła tam syna. Jej mąż został stracony w 1951 r. W trakcie śledztwa funkcjonariusze UB pokazywali Przybyłowskiemu, jak torturują jego ciężarną żonę" - powiedział Pawłowicz.
Przypomniał, że ostatnim żołnierzem antykomunistycznego podziemia z okolic Płocka był Kazimierz Dyksiński (1921-54) ps. „Kruczek". „Ochotnik kampanii wrześniowej 1939 r., a następnie żołnierz AK. Od 1945 r. działał w Ruchu Oporu AK. Został aresztowany przez UB i skazany na karę śmierci. Tuż przed wykonaniem wyroku zbiegł z aresztu w Sierpcu. Dołączył do 11. Grupy Operacyjnej NSZ. Zginął 10 czerwca 1954 r. Wysadził się granatem, by nie oddać się w łapy UB. Tak skończyła się historia niepodległościowego zbrojnego podziemia na Mazowszu płockim" - powiedział Pawłowicz. (PAP)
mb/ woj/