![Wystawa "Pedagogika radykalna, demokracja bezpośrednia i plastik społeczny. Josepha Beuysa w Palau Virreina w Barcelonie, Hiszpania, 5 marca 2021 r. Wystawa pokazuje projekty niemieckiego artysty Joseph Beuys PAP/EPA/Andreu Dalmau](/sites/default/files/styles/open_article_750x0_/public/202502/pap_20210305_0RU.jpg?itok=suBkzVJt)
Joseph Beuys jest jednym z ojców założycieli współczesnej wrażliwości - powiedziała PAP historyczka sztuki, autorka książki "Joseph Beuys a sztuka polska. Afiliacje i procesy równoległe" dr Marta Ryczkowska. Jego twórczość miała wpływ m.in. na sztukę Tadeusza Kantora, Teresy Murak i duetu KwieKulik.
Polska Agencja Prasowa: Kim był słynny artysta w filcowym kapeluszu?
Dr Marta Ryczkowska: Joseph Beuys w dużej mierze ukształtował nasze myślenie o sztuce współczesnej. Jest jednym z ojców założycieli współczesnej wrażliwości, jak to ktoś pięknie określił. To ważne, żeby o nim teraz pisać i przybliżać jego twórczość szerokiej grupie odbiorców - Beuys jest potrzebną postacią ze względu na swoje idee, sztukę i zasady, którym hołdował, zaskakująco aktualne w dzisiejszym świecie.
PAP: Co go ukształtowało?
M.R.: Urodził się w Nadrenii Północnej-Westfalii w latach 20. ubiegłego wieku. Jego młodość przypadła na czas II wojny światowej. Jako Niemiec został wcielony do Wehrmachtu i służył w Luftwaffe – to niechlubna część jego biografii. Szczególnie jedno wydarzenie miało ogromny wpływ na jego dalsze losy - zestrzelenie jego samolotu, w wyniku którego zginął współpilot. Beuys miał zostać uratowany przez krymskich Tatarów, którzy owinęli go naturalnymi materiałami, takimi jak filc i tłuszcz, co miało pomóc mu przetrwać. Była to opowieść formatywna, artystyczny mit założycielski, który definiował wybór konkretnych materiałów w jego dalszej twórczości. Nie miała wiele wspólnego z prawdą historyczną, ale dla Beuysa jego własne życie było materią twórczą.
Po wojnie na wiele lat wycofał się z życia społecznego i towarzyskiego. Wtedy formowała się odpowiedź na to, co się wydarzyło w jego życiu w młodym wieku. Próbował przepracować traumę, zarówno osobistą, związaną z byciem po stronie sprawców, jak i globalną, dotyczącą mierzenia się z wojenną spuścizną. Sztuka była dla niego naturalną odpowiedzią. Próbował znaleźć dzięki niej remedium na rany rzeczywiści.
Sztuka obejmowała w jego przekonaniu olbrzymią sferę ludzkiej aktywności. Można próbować naprawiać świat przez politykę, medycynę czy prawo, natomiast w idei Beuysa to sztuka spaja wszystko. Dążył do tego, co w tamtym czasie nie było typowe. W latach 50. sztuka była uwikłana w dyscyplinarne podziały - malarstwo, rzeźba, grafika. To się zaczęło zmieniać w latach 60., kiedy idea jako forma działania, wypowiedzi artystycznej stała się kluczowa. Beuys był orędownikiem tej zmiany, jednym z artystów, którzy próbowali inaczej spojrzeć na sztukę, nie jako realizację własnych pomysłów, ale jako szerszy temat, zajmowanego stanowiska wobec świata. Żeby tak było, trzeba podchodzić do rzeczywistości wieloaspektowo i on próbował to robić.
Zaczęło się od rysunków inspirowanych przyrodą, mitologią i duchowością, czerpiących z romantyzmu i ekspresjonizmu. Później zaczęły się one uprzestrzenniać. Beuys tworzył różne formy rzeźbiarskie. Następnie zaczął wychodzić ze swoją sztuką w przestrzeń publiczną, aż wreszcie jego sztuka zaczęła zagarniać wszystko, co możliwe: pamięć, relacje społeczne, alternatywne wizje na przyszłość. W latach 60. zaczął funkcjonować w sposób holistyczny. Rysunki i słowa towarzyszyły mu jednak całe życie, pomagały organizować strategię, tworzyły laboratorium myśli. Przy próbie tak szerokiej interpretacji świata metoda zapisu refleksji jest bardzo ważna.
PAP: Czy można nazwać kierunek jego działań, nurt, w którym tworzył?
M.R.: On sam zdefiniowałby siebie zapewne jako rzeźbiarza. Natomiast to, co rozumiał pod pojęciem rzeźby, absolutnie wymykało się klasycznemu definiowaniu. Beuys posługiwał się terminem rzeźby społecznej i poszerzonej koncepcji sztuki. W tym rozumieniu rzeźba to bardzo szeroka kategoria, ujmuje wszystko, co możemy w jakiś sposób kształtować. Rzeźba jest wynikiem naszego wpływania na materię, obcowania z nią. Nie musi być jednak czymś, co jest widzialne, może być myślą, zachowaniem, interakcjami z ludźmi i z przyrodą. Wynika z nieustannej potrzeby ekspresji.
W jego przypadku ważny jest także performans, który jako działanie w przestrzeni naturalnie wynikał z rzeźby. Mówi się o nim jako o artyście intermedialnym - posługującym się różnymi środkami wyrazu.
Jego sztuka miała wyraźny autokomentarz. To bardzo ważne. Prace, najczęściej przyjmujące proste formy, zrobione z naturalnych materiałów, takich jak filc, wosk, miód, posiadały autokomentarze, w których tłumaczył istotę swoich dzieł. Można się z nimi zapoznać w kanonicznej książce Jaromira Jedlińskiego "Teksty, komentarze, wywiady".
PAP: Pani książka dotyczący recepcji sztuki Josepha Beuysa w Polsce. Recepcji?
M.R.: To nawiązanie do metody badawczej, dzięki której można prześledzić drogi wpływu, porównań czy asocjacji pomiędzy dziełami, myślami różnych twórców i twórczyń, w jaki sposób mogą się one spotykać i oddziaływać na siebie. Recepcja sztuki i idei Josepha Beuysa w Polsce pokazuje rzeczywistość po dwóch stronach żelaznej kurtyny, a jednocześnie spójne intuicje dotyczące potrzeby ochrony ludzkiej wolności, rozwoju własnej ekspresji, swobody wypowiedzi, bycia częścią natury.
PAP: Jak jego idee i twórczość wpływały na sztukę polskich artystów?
M.R.: Każda postać artystyczna, opisywana przeze mnie w książce, inaczej funkcjonowała ze sztuką Beuysa. Rozdziały o Teresie Murak, Jerzym Rosołowiczu, duecie KwieKulik, Tadeuszu Kantorze, Mirosławie Bałce czy Henryku Gajewskim są odrębnymi opowieściami. Niektórzy znali się z Beuysem osobiście. Tak było w przypadku Przemysława Kwieka i Zofii Kulik. Henryk Gajewski miał możliwość prezentowania swojej pracy na jednej z ważniejszych wystaw sztuki współczesnej 6 documenta w Kassel, spotkali się, kiedy Joseph Beuys organizował warsztaty w ramach Wolnego Uniwersytetu Międzynarodowego. Teresa Murak brała udział w wystawie "Sztuka jako zasób. Nowe spojrzenie na żywioły" w 1989, w czasie gdy upadał mur berliński. Prace Beuysa związane z ekologicznym aktywizmem również były tam pokazywane. Z jednej strony artyści znali się z Beuysem, a z drugiej - łączyło ich też pokrewieństwo myśli, idei. Tworzyli w podobnym nurcie polegającym na zaangażowaniu w sprawy społeczne, ekologiczne i polityczne. Mieli możliwość ideowego spotkania, ponieważ tworzyli w tym samym czasie. Uznałam, że połączenie generacyjne będzie najbardziej porządkujące.
PAP: "Sztuka może być katalizatorem politycznego aktywizmu".
M.R.: Teraz to znaczy o wiele więcej niż w tamtym czasie, wydaje się oczywiste. Joseph Beuys prototypował artystyczne działania w duchu demokracji. W swoim "Apelu o alternatywę" nawoływał do głębokiej reformy systemu politycznego, podkreślając potrzebę większego zaangażowania obywateli w procesy decyzyjne. Beuys krytykował zarówno kapitalizm, jak i komunizm, wskazując na ich ograniczenia w budowaniu prawdziwie wolnego i kreatywnego społeczeństwa. Chciał tego i tak sobie wyobrażał świat - jako życie w demokracji bezpośredniej. W jego modelu opartym na wspomnianej rzeźbie społecznej każdy człowiek jest artystą współtworzącym społeczne struktury, ma wpływ na swoje życie i kraj, jest socjalnie zabezpieczony, może się rozwijać i ma dostęp do dóbr. Nie doczekał niestety przełomu 1989 roku, znoszącego zimnowojenny podział świata.
Dziś już wiemy, że po demokratycznym przełomie przychodzi czas, w którym normalizujemy demokrację. A poza tym żadne podziały geopolityczne nie znikają całkowicie. Żyjemy w świecie coraz większej polaryzacji społecznej, więc to najlepszy czas, aby ponownie sobie przypomnieć o ideach Beuysa. Nic nie jest dane na zawsze.
Co prawda Beuys miał utopijne marzenie odnośnie demokracji, życia według zasad, które wszystkim sprzyjają i pozwalają wszystkim się rozwijać. Możemy spojrzeć na to teraz krytycznie i ocenić, jak to się ma do współczesnych czasów, ale trzeba docenić humanistyczną wartość tego przesłania.
PAP: Można powiedzieć, że Beuys był prekursorem sztuki ekologicznej?
M.R.: Tak, choć wówczas wielu artystów zajmowało się sztuką ziemi, ekologiczną. W jego przypadku ważne jest, że połączył namysł ekologiczny ze społecznym i politycznym aktywizmem, więc można go umieścić jako jedną z wiodących figur. Widział ekologię jako naturalną potrzebę. Zwracał uwagę na zagrożenia klimatyczne, ochronę przyrody, potrzebę ochrony zasobów wodnych. Jego praca, można powiedzieć, że jednocześnie testament, "7000 dębów – Zalesianie miasta zamiast zarządzania miastem" miała znaczenie symboliczne – sugerowała transformację na dużą skalę oraz długofalowy wpływ na środowisko. Bazaltowe kolumny, ustawione przy każdym nowoposadzonym drzewie, miały przypominać o trwałości i stabilności idei zrównoważonego rozwoju.
PAP: Wróćmy do Polski. W 1981 roku Joseph Beuys przekazał około tysiąca dzieł do Muzeum Sztuki w Łodzi.
M.R.: Przy okazji tej historii należy wspomnieć o mechanice ekonomii daru, czyli koncepcji, która opiera się na idei współpracy, bezinteresowności i dzieleniu się zasobami. Beuys mocno wierzył w przemiany demokratyczne w Polsce. To, co się działo na początku lat 80. w Polsce, karnawał Solidarności, oddolny ruch społeczny w stronę niezależności było spełnieniem jego ideału demokracji bezpośredniej. Chciał zaznaczyć swój szacunek dla tego, co się dzieje w Polsce. To był jeden z powodów, dla których przywiózł swoje prace do Polski. Przyjechał z całą swoją rodziną z wówczas tajemniczą – dzisiaj kanoniczną - drewnianą skrzynią, darem dla Muzeum Sztuki w Łodzi. Pod wieloma względami ma on charakter symboliczny, o czym piszę szeroko w książce.
Co ważne, samo MS zostało ufundowane na darze, ponieważ powstało dzięki donacji Międzynarodowej Kolekcji Sztuki Nowoczesnej przez grupę "a.r." (polska awangardowa grupa artystyczna powstała w 1929 roku z inicjatywy Władysława Strzemińskiego, Katarzyny Kobro oraz Henryka Stażewskiego – PAP). Ważnym wątkiem w tej historii jest także podróż byłego niemieckiego żołnierza do Polski jako akt ekspiacyjny.
Jego wizyta miała również związek z zaproszeniem go do Polski przez duet KwieKulik. Dzięki Kwiekowi i Kulik Beuys wiedział, co się dzieje w Polsce w świecie artystycznym i politycznym. Dużo podróżował i chciał zaznaczyć swoją obecność w tej części Europy i coś po sobie zostawić.
PAP: Jednym z przekazanych dzieł był "Polentransport", czyli wspomniana skrzynka.
M.R.: Właśnie w niej znalazły się dzieła, które przekazał muzeum. To był zestaw różnych prac – rysunki, grafiki, fotografie, dokumentacje performansów, wydruki, pocztówki, drobne obiekty z serii "Multiple", czyli ready-made w zwielokrotnionej liczbie. Trudno powiedzieć, jaki był jednoznaczny zamysł tych wszystkich prac. Były eksponowane nie tylko w Łodzi, ale w różnych miejscach, na przykład Galerii Białej w Lublinie. To pokazuje, jak intensywnie działało lubelskie środowisko, jak bardzo było na bieżąco, jeśli chodzi o neoawangardowe tendencje w sztuce. "Polentransport" kursował po Polsce, pojawiając się w różnych odsłonach, kolekcja zawędrowała także do Tokio. To pokazuje niezwykłą siłę oddziaływania Beuysa.
PAP: Jakie dziedzictwo pozostawił?
M.R.: Olbrzymie. Był bezpośrednim i intensywnym człowiekiem, w wielu ludziach pozostawił ślad. Miał silną osobowość z niesamowicie holistycznym podejściem do sztuki. Jego najważniejszym dziedzictwem jest postrzeganie sztuki jako siły transformującej rzeczywistość. Sztuka była dla niego narzędziem zmiany i rozwoju jako antropologicznej konieczności. Będąc nauczycielem na Akademii Sztuki Pięknych w Dusseldorfie, osobiście "rzeźbił" dusze młodych artystów. Próbował to robić, wpływając na rzeczywistość społeczną i polityczną, poprzez swoje wyraziste akcje.
PAP: Jakie?
M.R.: Jedne z najbardziej znanych to "Lubię Amerykę a Ameryka lubi mnie. Kojot" i "Jak wytłumaczyć obrazy martwemu zającowi". Każdy z tych performansów był zupełnie inny, ale łączyło je bezpośrednie nawiązanie do świata natury w postaci zwierząt mocy. Kojot reprezentował rdzenną Amerykę i jej ognisko urazu. Zając symbolizował moc wyobraźni i wcielenia idei w życie. Beuys zwracał szczególną uwagę na sferę duchową, o której łatwo zapomnieć, a sztuka i natura pozwala pozostać z nią w nieustannym kontakcie. Beuys miał przygotowanie antropozoficzne, były mu bliskie idee niemieckich romantyków.
Podsumowując, jego największym dziedzictwem jest, po pierwsze, sztuka jako siła transformacji świata, a po drugie, połączenie elementu racjonalnego z irracjonalnym. Wierzył, że to się nie wyklucza, a wręcz przeciwnie, jest niezbędne, aby funkcjonować.
PAP: Możemy czerpać z tych idei dzisiaj?
M.R.: Patrzenie na te dwa aspekty powinno być dla nas ważne, ponieważ dzisiejszy świat odbiera nam sprawczość, a Beuys przypomina, że my ją zawsze mamy, tak jak autonomię i świadomość.
PAP: Dlatego mówił, że "każdy może być artystą"?
M.R.: Dokładnie tak! Każdy ma moc wpływania na rzeczywistość.
Rozmawiała: Zuzanna Piwek
Marta Ryczkowska jest doktorem historii sztuki współczesnej, krytyczką, kuratorką, koordynatorką wydarzeń artystycznych oraz wykładowczynią akademicką na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Obecnie pracuje nad programem Europejskiej Stolicy Kultury Lublin 2029. Jest prezeską Stowarzyszenia artystycznego "Otwarta Pracownia" w Lublinie, działa w radzie Fundacji Sztuki Performance. Jest laureatką medalu prezydenckiego z okazji 700-lecia Miasta Lublin i międzynarodowej nagrody Joseph Beuys Research Prize 2022. W swojej pracy łączy strategie artystyczne i kuratorskie poszerzając praktyki tworzenia i obiegu wiedzy.
Książka "Joseph Beuys a sztuka polska. Afiliacje i procesy równoległe" została wydana nakładem wydawnictwa Fundacji Nowej Kultury Bęc Zmiana. (PAP)
zzp/ dki/