
W Szwecji w wieku 78 lat po długiej chorobie zmarł Clark Olofsson, który przyczynił się do zdefiniowania zjawiska psychologicznego znanego obecnie jako syndrom sztokholmski - poinformowała gazeta „ETC”, powołując się na rodzinę.
Pojęcie „syndrom sztokholmski” odnosi się do sytuacji, w której ofiara odczuwa sympatię do swojego porywacza, a nawet bierze jego stronę w kontaktach np. z policją.
Olofsson w 1973 roku spędził sześć dni w banku na placu Norrmalmstorg w Sztokholmie, gdzie jego kompan Janne Olsson podczas napadu wziął zakładników. Na jego żądanie Olofsson został zwolniony z więzienia i przewieziony przez policję do banku. Wówczas zakładnicy zaczęli bronić swoich oprawców, domagając się wypuszczenia ich z oblężenia, a dużą rolę odegrał w tym obdarzony charyzmą Olofsson. Ostatecznie obaj zostali zatrzymani po wpuszczeniu przez policję do budynku gazu łzawiącego.
Po tym wydarzeniu psycholog i kryminolog Nils Bejerot stworzył pojęcie „syndrom sztokholmski”.
Olofsson karierę przestępcy rozpoczął w wieku 19 lat od włamania, a w ciągu swojego życia został skazany m.in. za usiłowanie zabójstwa, napaść i przemyt narkotyków. Mężczyzna był zamieszany w 1993 roku w spektakularną kradzież przez dach dzieł sztuki z Muzeum Sztuki Nowoczesnej Moderna w Sztokholmie. Głównymi sprawcami byli Polacy mieszkający w Szwecji.
W 2022 roku powstał serial „Clark” o życiu Olofssona, a samego przestępcę zagrał znany szwedzki aktor Bill Skarsgard. Dziś w Sztokholmie w miejscu banku, w którym rozegrał się dramat, mieści się sklep odzieżowy. Pamiątki związane z napadem i przetrzymywaniem zakładników znajdują się w Muzeum Policji w tym samym mieście.
Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)