
29 czerwca 1930 roku w małym galicyjskim miasteczku - Borzęcinie - urodził się Sławomir Mrożek. Jeden z najwybitniejszych polskich dramaturgów pozostawił po sobie językowy pomnik - frazy „jak z Mrożka” używają nawet ci, którzy dzieł tego twórcy nigdy nie czytali.
„Mam wrażenie, że to jeden z najważniejszych mitów PRL-u. Był ktoś, kto nazwał wszechobecny absurd i nawet dał mu swoje nazwisko. Wtedy bardzo wiele zjawisk życia było »jak z Mrożka«. »To czysty Mrożek!« – mówiono i wiadomo było, o co chodziło: że polska codzienność urąga zasadom logiki. Wskazując »Mrożka« w codziennym życiu, stawialiśmy diagnozę, że oto coś stoi na głowie, i wierzyliśmy, że wystarczy to odwrócić, a będzie dobrze” - napisała prof. Anna Nasiłowska w książce pt. "Mrożek. Biografia" (2023).
„»Jak z Mrożka« mówiliśmy, mówimy i mówić będziemy, mając na myśli, że sytuacja jest absurdalna i że ma pewne konotacje komiczne. To powiedzenie nie ma wydźwięku ponurego, dramatycznego, zakłada raczej pewien dystans komentującego do świata. Bardzo niewielu pisarzy, nawet tych największych, doczekało się takiego utrwalenia w języku. Mówi się czasem o sienkiewiczowskiej frazie«, czy że »nawet Szymborska nie umiałaby tego wyrazić«, ale to są okazjonalne sformułowania. Takich powiedzeń - bo to już jest powiedzenie - jak to o Mrożku, właściwie więcej sobie nie przypominam. Tego nie doczekał się żaden inny pisarz - mówił prof. Bralczyk. Sam Mrożek nie lubił tego wyrażenia, a na pewno konsekwentnie przez całe lata odmawiał dziennikarzom wyjaśnienia, jak rozumie frazę Jak z Mrożka. Trzeba przyznać, że ta fraza »jak z Mrożka« jest takim jakby językowym pomnikiem Mrożka w polszczyźnie" - ocenił Adam Zagajewski.
„Nieraz słyszę: Dobrze, że pan wrócił do Polski. Znowu opisze pan nasz polski absurd, materiału panu nie zabraknie.”
„Nieraz słyszę: Dobrze, że pan wrócił do Polski. Znowu opisze pan nasz polski absurd, materiału panu nie zabraknie” - napisał Sławomir Mrożek w „Dzienniku powrotu” (2000). „To absurd – mówiło się w Polsce Ludowej, kiedy gasło światło albo spóźniał się pociąg, ale ten absurd był jednocześnie aluzją. W społecznym odczuciu winien był ustrój, a nie elektryk czy kolejarz, lecz otwarcie nie wolno było tego powiedzieć. Polski satyryk zaś, kiedy pisał satyrę na dziurę w moście, czuł się jak bohater, gdyż wiedział, i jego czytelnicy wiedzieli, że nie chodzi o dziurę w moście, tylko w czymś innym” - przypomniał. „Dziś nie ma już ustroju i jeśli gaśnie światło albo spóźnia się pociąg, to nie ma w tym żadnej metafizyki. Przerwa w dostawie prądu nie jest żadną metaforą, a pociąg, który się spóźnia – żadną polityczną aluzją. I nie ma żadnego absurdu, bywa tylko nieudolność, głupota, zła wola, niedostatki infrastruktury albo po prostu przypadek” - ocenił. „Nie opiszę więc polskiego absurdu, gdyż uważam, że nie ma takiego. Nie wierzę, że teraz jesteśmy Absurdem Narodów, jak kiedyś byliśmy Chrystusem Narodów, Sumieniem Europy i Przedmurzem Chrześcijaństwa. Nie bądźmy megalomanami, tym razem w negatywie, jeśli pozytywnie się nie da” - podsumował autor „Tanga”.
„Mrożek prezentuje się jako ktoś duchowo samowystarczalny, nieprzywiązany koniecznie do stadnego narodowego ciepełka. Jeśli coś go cechuje, to sceptycyzm i rezerwa wobec prawd wyznawanych przez zbiorowość” - tak o dramaturgu pisał prof. Jerzy Jarzębski. „Był jednym z rzeczywiście ostatnich wielkich mistrzów literatury polskiej ostatniego półwiecza. Przede wszystkim był wielkim krytykiem cywilizacji współczesnej i to nie tylko z punktu widzenia polityki. (…) Tutaj pojawia się kwestia zderzenia mędrka i chama - najbardziej charakterystyczny przykład mówienia Mrożka o współczesności, cecha główna jego wizji społeczeństwa” - mówił Jarzębski po śmierci Mrożka.
„Nie opiszę więc polskiego absurdu, gdyż uważam, że nie ma takiego. Nie wierzę, że teraz jesteśmy Absurdem Narodów, jak kiedyś byliśmy Chrystusem Narodów, Sumieniem Europy i Przedmurzem Chrześcijaństwa. Nie bądźmy megalomanami, tym razem w negatywie, jeśli pozytywnie się nie da.”
Wydarzeniem literackim była publikacja trzech tomów „Dziennika” (2010), który pisarz prowadził przez prawie 40 lat, od 1962 do końca 1999 roku. W "Dzienniku" Mrożek namalował obraz całej epoki, ale też w niespotykany do tej pory sposób odsłonił przed czytelnikami swoją prywatność. W zapiskach Mrożka dominuje ton niezadowolenia z siebie i ze świata, wyłania się z nich obraz dramaturga walczącego z permanentnym kryzysem twórczym, nadmiernym pociągiem do alkoholu i kompleksami.
„Nie jestem ani genialny, ani nie mam wyjątkowych zdolności. (…) Mogłem być znacznym pisarzem polskim. Nie będę nikim szczególnym na miarę więcej niż polską” - podsumowywał w maju 1971 roku 41-letni pisarz. „Za wielki na Polskę, za mały na świat. Samemu być - za głupi, z innymi - za mądry” - pisał o sobie Mrożek na początku 1973 roku. Ale krytyczny był nie tylko wobec samego siebie, ale właściwie wobec całej rzeczywistości. „Świat chyba zawsze był wstrętny, tylko mnie się wydawało, że jest nieco mniej wstrętny” - pisał Mrożek w maju 1973 roku.
Sławomir Mrożek urodził się 29 czerwca 1930 roku w małym galicyjskim miasteczku - Borzęcinie - gdzie jego ojciec pracował jako urzędnik pocztowy. Omyłkowo w borzęcińskiej kancelarii wpisano mu inną datę urodzenia - 26 czerwca. Przyszły pisarz ukończył krakowskie gimnazjum im. Nowodworskiego, potem studiował architekturę, filozofię orientalną i sztukę. Od 1950 roku współpracował z „Dziennikiem Polskim”, krakowskim Teatrem Satyryków, studenckim teatrem satyrycznym „Bim – Bom” z Gdańska, kabaretem „Szpak” i „Piwnicą pod Baranami”. Pierwszy sukces odniósł w 1950 roku - otrzymał nagrodę „Szpilek” za rysunkowe żarty. Od 1953 r. Mrożek publikował systematycznie serie satyrycznych rysunków. Dzięki nim, a także pełnym czarnego humoru opowiadaniom, wcześnie stał się autorem niezwykle popularnym, zajmującym osobne miejsce we współczesnej polskiej literaturze.
Debiutem książkowym Mrożka stały się wydane w 1953 roku zbiory satyrycznych opowiadań – „Opowiadania z Trzmielowej Góry” i „Półpancerze praktyczne”. W roku 1956 ukazała się powieść satyryczna „Maleńkie lato”, a w 1957 tom opowiadań „Słoń” oraz zbiorek rysunków "Polska w obrazkach". Mrożek - dramaturg debiutował wystawioną w Teatrze Dramatycznym w Warszawie w 1958 roku sztuką „Policja”.
Do 1963 roku ukazały się w Polsce min. „Ucieczka na południe” (1961), kolejny tom opowiadań – „Deszcz” (1962) - i sztuki teatralne, m.in. „Męczeństwo Piotra Oheya” (1958), „Indyk” (1961), „Karol” (1961), „Na pełnym morzu” (1961), Zabawa (1962), "Kynolog w rozterce" (1962), "Czarowna noc (1963), "Śmierć porucznika" (1963) i jeden z najważniejszych utworów Mrożka – „Tango” (1964). W latach 60. Mrożek stawał się popularny poza granicami kraju - w 1963 roku w Niemczech wydano trzytomowy zbiór jego dramatów; we Francji za „Słonia” otrzymał „Prix de l'Humour Noir”, a trzy lata później ukazało się tam dwutomowe wydanie jego sztuk.
„Nie jestem ani genialny, ani nie mam wyjątkowych zdolności. (…) Mogłem być znacznym pisarzem polskim. Nie będę nikim szczególnym na miarę więcej niż polską.”
W 1963 roku Mrożek wyjechał do Włoch, myśląc o pozostaniu na stałe za granicą. Przez osiem lat mieszkał na włoskiej Riwierze, starając się o przedłużenie paszportu polskiego - nie chciał wchodzić w otwarty konflikt z peerelowskimi władzami, by zachować kontakt z czytelnikami w kraju. Inwazja na Czechosłowację 1968 roku zburzyła ten układ. Mrożek ogłosił w paryskiej „Kulturze” list protestacyjny, rozpoczął starania o azyl we Francji (10 lat później uzyskał francuskie obywatelstwo, a w 2003 roku Legię Honorową za wkład w rozwój literatury francuskiej).
W Polsce od 1973 roku złagodzono obowiązujące od 1968 roku embargo na publikowanie Mrożka. Ukazały się wówczas m.in. „Szczęśliwe wydarzenie” (1973), „Rzeźnia” (1973), „Emigranci” (1974). Po wprowadzeniu stanu wojennego Mrożek ogłosił na Zachodzie "List do cudzoziemców", zastrzegł też publikowanie swoich utworów w polskiej prasie i pokazywanie sztuk w polskiej telewizji. Natomiast w polskich teatrach sztuki Mrożka święciły w tym okresie tryumfy.
Komunizm do pewnego momentu był głównym tworzywem artystycznym Mrożka, w różnych ujęciach – polskim, PRL-owskim, satyrycznym, dramatycznym lub historycznie odnoszącym się do różnych zjawisk, do zakończenia wojny. Od początku pojawiał się w jego twórczości również poziom antytotalitarnych paraboli. Jak oceniła Anna Nasiłowska, tak wszechstronna konfrontacja z głównym problemem XX wieku stanowi zasługę Mrożka, a nie ograniczenie jego pisarstwa. Ponadto Mrożek znał PRL-owską codzienność i mimo że pozostawał na Zachodzie, jego twórczość wciąż była obecna w polskiej świadomości.
Był jednak także „inny Mrożek”. „Czerpał ze swoich lęków, z neurotycznego przeczulenia, z obsesji. Potrafił zrobić z nich wizję, która wywołuje ciarki na plecach. Takie są objawy katharsis. Pod koniec życia wyraźnie starał się o metafizyczną kodę, studiował mity i z nich chciał poskładać swoje przesłanie” – zauważyła Anna Nasiłowska.
W 1989 Mrożek wraz z żoną - Susaną - przeprowadzili się do Meksyku na farmę Epifania. Lata 90. przyniosły wydanie „Dramatów”, „Małych próz” i „Rysunków” (1991) oraz „Miłości na Krymie” (1993). Pisarz przebył operację tętniaka mózgu, musieli też wraz z żoną zrezygnować z pobytu w Epifanii. W 1996 roku Mrożkowie wrócili do Krakowa. Sześć lat później pisarz miał udar mózgu, po którym został dotknięty afazją (utratą zdolności posługiwania się językiem, zarówno w mowie, jak w piśmie). Lekarz poradził mu spisywanie wspomnień w celach terapeutycznych. Efekt tej pracy - autobiograficzna książka pt. „Baltazar” została opublikowana w 2006 roku. W czerwcu 2008 roku pisarz po raz drugi zdecydował się na emigrację ze względu na stan zdrowia. Osiadł w Nicei. Ostatni raz Sławomir Mrożek odwiedził Polskę w czerwcu 2013 roku: wziął udział w premierze swej najnowszej sztuki „Karnawał, czyli pierwsza żona Adama” w Teatrze Polskim w Warszawie.
Sławomir Mrożek zmarł 15 sierpnia w nicejskim szpitalu. Został pochowany w krakowskim Panteonie Narodowym. Dominikanin ojciec Jan Andrzej Kłoczowski powiedział podczas pogrzebu: „Nauczyliśmy się od Mrożka wiele. Nauczyliśmy się patrzeć na siebie z dystansu. Może właśnie pochowanie pisarza w Panteonie Narodowym to taka nasza narodowa zemsta. Tyle nagadałeś nam trudnych i prawdziwych rzeczy, o nas - kim jesteśmy. Za to chowamy Cię w Panteonie Narodowym, z czcią. Sam zgotowałeś sobie ten los”.
„Polskie środowisko literackie najczęściej raziło autora »Tanga«; nie walczył o uwagę paryskiego i podobnie – nie przymierzał się nawet do tego, by podbić Nowy Jork. Międzynarodowa kariera Mrożka to zasługa jego dzieł oraz bezinteresownej pomocy wielu osób, czasem także instytucji, ale nie polskich. Nie zabiegał intensywnie o sukces, nie potrafił tego robić i nie chciał, obce mu były lans i medialność” - napisała Anna Nasiłowska.
Choć autor „Tanga” doczekał się wielu grubych opracowań i wspomnień, to jego najbardziej zwięzłym portretem pozostanie popularna anegdota, wedle której pewnego majowego dnia miał on dostrzec młodego człowieka w garniturze. Domyślając się, że to maturzysta, zapytał z troską: – Było „Tango”? – Było – odpowiedział strapiony młodzieniec. – Przepraszam – wykrztusił Mrożek. (PAP)
Agata Szwedowicz, Paweł Tomczyk
aszw/