
W mieście Saint-Raphael na francuskim Lazurowym Wybrzeżu odsłonięto w sobotę wieczorem pomnik upamiętniający ofiary reżimów komuninistycznych. To pierwsze takie upamiętnienie we Francji. Działacze partii komunistycznej uznali, że inicjatywa ma tło polityczne.
Rzeźba, przedstawiająca ażurową postać ludzką z wysiłkiem rozsuwającą dwie części wysokiego muru, stanęła na esplanadzie w Saint-Raphael, z której widać już morze. Nie jest pierwszym pomnikiem w tym miejscu - obok stoi stela poświęcona bohaterom Ruchu Oporu. Mer Frederic Masquelier mówił w mediach przed sobotnią uroczystością, że Saint-Raphael jest „miastem pamięci”, które uhonorowało już innych, a teraz chce oddać hołd ofiarom komunizmu. - Każda ofiara, bez względu na to, jaka ideologia wydała na nią wyrok, ma prawo do pamięci i szacunku - mówił mer na uroczystości odsłonięcia pomnika transmitowanej na żywo na portalach społecznościowych.
Jednocześnie władze 35-tysięcznego Saint-Raphael wyraźnie podkreślają, że jest to pierwszy taki pomnik we Francji. „Saint-Raphael przełamie tabu odnoszące się pamięci, stawiając pomnik poświęcony wyłącznie ofiarom totalitarnych reżimów komunistycznych” - podkreśliło merostwo w komunikacie przesłanym PAP. - Dzisiaj kładziemy kres tabu - mówił również Masquellier na sobotniej uroczystości.
Porównując dwa totalitaryzmy - nazizm i komunizm - mer podkreślał, że przez dekady milczano na temat zbrodni komunistycznych, próbowano je usprawiedliwiać bądź relatywizować. Wyraził przekonanie, że to milczenie trwa również dzisiaj i ubolewał nad tym, że „symbole (komunistyczne) nadal, bez wstydu, są demonstrowane na naszych murach i podczas pochodów”.
Wyraził przekonanie, że fakt, iż nie doszło do moralnego potępienia ideologii komunistycznej tak, jak to było w przypadku ideologii nazistowskiej, pozwala dziś „zwolennikom tej ideologii, którzy dziś istnieją i są liczni”, nadal „relatywizować historię”.
W trakcie długiego wystąpienia Masquellier wspomniał o tym, że inicjatywa „przeszkadza” tym, którzy zwołali demonstrację przed merostwem w sobotę. Komunistyczna Partia Francji (PCF), przy wsparciu innych sił lewicowych, wezwała do takiej manifestacji o tej samej porze, kiedy odsłaniano pomnik.
Pierre Daspre, regionalny reprezentant komunistów w departamencie Var, powiedział w sobotę rano portalowi FranceInter, że mer Masquellier w sposób „niegodziwy” miesza pojęcia. - Próbuje on połączyć wypaczenia, do których doszło w przeszłości z tym, co proponujemy w społeczeństwie komunistycznym - zniesieniem wszelkiej relacji dominacji i wyzysku człowieka przez człowieka - powiedział Daspre.
Działacz zarzucił też merowi, który należy do prawicowej partii Republikanie, że kieruje się motywami politycznymi i próbuje „przypodobać się części elektoratu Zjednoczenia Narodowego (RN), skrajnej prawicy, by odzyskać jego głosy (...), zapewnić sobie ponowny wybór w przyszłorocznych wyborach”. Wybory lokalne odbędą się we Francji w 2026 roku. W departamencie Var, w którym leży Saint-Raphael, sympatie prawicowe są bardzo silne, a RN zwyciężył w siedmiu na osiem okręgów w ostatnich wyborach parlamentarnych.
Bezpośrednio po odsłonięciu pomnika w tym samym miejscu odbyła się dyskusja z udziałem historyków: Virginie Girod, Pierre'a Rigoulota i François Kersaudy'ego. Rigoulot, jeden ze współautorów znanej w Polsce „Czarnej księgi komunizmu”, mówił podczas dyskusji m.in. o Wielkim Głodzie na Ukrainie. Girod zauważyła, że we Francji wciąż są ulice noszące imię Włodzimierza Lenina. Przypomniała, że datę odsłonięcia pomnika wybrano nieprzypadkowo - ze względu na datę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow. W związku z tą rocznicą 23 sierpnia obchodzony jest Europejski Dzień Pamięci Ofiar Reżimów Totalitarnych.
Z Paryża Anna Wróbel (PAP)
awl/ mms/ wj/