Autoportret, 1977 r. /Źródło: https://www.polishmuseumofamerica.org
5 grudnia 1905 roku urodził się Adam Kossowski; wybijający się malarz czasów II Rzeczypospolitej, więzień i dokumentator sowieckich łagrów - po wojnie skazany przez władze PRL na zapomnienie. Jego prace prezentowane są obecnie w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej.
„Cały swój talent oddał Wielkiej Brytanii. O tym zadecydowali za niego inni: Hitler i Stalin. W Polsce nieznany. Zapomniany. Nie wspomina o nim Polski Słownik Biograficzny ani Słownik artystów polskich i obcych w Polsce działających” – napisała Izabela Gass w artykule pt. „Adam Kossowski – zapomniany malarz rodem z Nowego Sącza” („Dobry Tygodnik Sądecki”, 2020).
„Jest nad Wisłą twórcą więcej niż zapomnianym, jest artystą prawie całkowicie nieznanym” – oceniła Barbara Sułek-Kowalska. „Rok 1939 wywrócił jego życie tak mocno i dramatycznie, że Kossowski już nigdy do Polski nie wrócił, a wręcz został w niej zamilczany. Przeżył koszmar sowieckich łagrów nad Peczorą i powrót do świata z Armią Andersa, znał go »polski Londyn«, przy jego dziełach modlili się – i nadal się modlą – angielscy katolicy w licznych kościołach na Wyspach Brytyjskich” – napisała w artykule pt. „Adam Kossowski – malarz nieznany – najnowsza wystawa w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej” (ekai.pl, 2025). Podkreśliła, że na „ciszę” wokół artysty, miało też wpływ jego małżeństwo z wybitną redaktorką i publicystką emigracyjną, Stefanią Kossowską, która była bliską współpracownicą Mieczysława Grydzewskiego, zaangażowaną w wydawanie londyńskich „Wiadomości” – uważanych przez komunistyczne władze PRL, za jeden z „ośrodków dywersji ideologiczno-politycznej”.
„Cały swój talent oddał Wielkiej Brytanii. O tym zadecydowali za niego inni: Hitler i Stalin. W Polsce nieznany. Zapomniany.”
Adam Kossowski urodził się w Nowym Sączu jako syn Zygmunta, urzędnika austriackiej administracji we Lwowie, i Heleny Oktawii z domu Miszke, nauczycielki.
„Kiedy młody chłopak ma odrobinę zwinne ręce, interesuje się rysunkiem i kopiowaniem różnych rzeczy z książek — wtedy natychmiast twierdzi się, że zostanie artystą. Podobnie było ze mną: »Adam będzie malarzem«. Prawdopodobnie odziedziczyłem tę zręczność po mojej matce, która bardzo dobrze rysowała” – opowiedział Adam Kossowski o swych artystycznych początkach, w wywiadzie przeprowadzonym przez karmelitę ojca Martina Sankeya, opublikowanym w książce „Adam Kossowski. Murals and paintings” (Londyn, 1991).
W latach 1915-23 uczył się w Państwowym Gimnazjum Klasycznym w Nowym Sączu, gdzie przyjaźnił się ze Zbigniewem Racięskim, późniejszym dziennikarzem Radia Wolna Europa. „Zgrabny, zawsze dobrze ubrany, świetny tancerz, uchodził z bardzo przystojnego; był Adam bożyszczem Żeńskiego Hufca Harcerskiego w Nowym Sączu” – wspominał Racięski.
„Kossowski musiał być mocno związany ze skautingiem i później z harcerstwem, bo, jak twierdził Racięski, z czasem został nawet podharcmistrzem, czy nawet harcmistrzem. Był już studentem Akademii Sztuk Pięknych, gdy w latach 20-tych, jako członek polskiej delegacji pojechał na Jamboree do Liverpoolu” – przypomniała Izabela Gass.
Od 1923 roku studiował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Po dwóch latach dostał się na wydział malarstwa krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, ostatecznie dyplom obronił w warszawskiej ASP w 1931 roku. Już przed wojną stał się uznanym artystą, któremu zlecano prestiżowe prace - projektował m.in. wystrój kaplicy na transatlantyku „Batory”, wygrał też konkurs na dekoracje baru na reprezentacyjnym kolejowym Dworcu Głównym w Warszawie.
Los artysty radykalnie zmienił się we wrześniu 1939 roku, kiedy pojmany przez Armię Czerwoną trafił do łagru nad Peczorą. Dramatyczne doświadczenie więzienia było przełomowym momentem w życiu Kossowskiego – stał się wówczas gorliwym katolikiem.
W sowieckim łagrze nie było możliwości udziału we mszy świętej, czy przystąpienia do komunii. „To było nie do pomyślenia. Pośród nas było kilku księży, ale oni nawet nie mogli się ujawniać” – powiedział Kossowski Sankeyowi. „To ciekawe, że kilku z moich rodaków brało mnie za księdza, ponieważ modliłem się otwarcie, a niektórzy z nich przyłączali się do mnie. To było moje pierwsze doświadczenie religijne tego rodzaju, które miało późniejsze konsekwencje, ponieważ kiedy byłem głęboko pogrążony w nieszczęściu i bliski śmierci obiecałem sobie, że jeśli uda mi się ocaleć na tej nieludzkiej ziemi złożę moje podziękowanie Bogu. Wahałbym się nazwać to ślubem, była to raczej dana sobie obietnica, o której później zacząłem myśleć jako o obowiązku…” – opowiadał artysta.
Po zwolnieniu w 1942 roku wstąpił do armii gen. Andersa. Poprzez Iran dotarł do Palestyny, skąd ze względu na zły stan zdrowia został przewieziony do Wielkiej Brytanii. Od 1943 roku pracował w polskim Ministerstwie Informacji w Londynie, na zlecenie którego namalował przejmujący cykl 16 gwaszy ze scenami z sowieckiego łagru. „Była to – być może – pierwsza w historii polska dokumentacja życia w Gułagu, sporządzona przez naocznego świadka” – oceniła Barbara Sułek-Kowalska. Przypomniała, że gwasze te niestety, znalazły się pod „opieką” ówczesnego sekretarza Ministerstwa, Jana Drohojowskiego, „który wkrótce wyjechał do Warszawy i zaczął współpracę z zainstalowaną tam władzą z moskiewskiego nadania”. Po obrazach ślad zaginął, na szczęście Kossowski zrobił wcześniej ich zdjęcia – i spróbował odtworzyć. Dzięki temu w czerwcu 1944 r. przedstawił swoją pierwszą indywidualną wystawę w Londynie, zatytułowaną „Polish Soldier’s Journey” („Podróż polskiego żołnierza”).
„(...) kiedy byłem głęboko pogrążony w nieszczęściu i bliski śmierci obiecałem sobie, że jeśli uda mi się ocaleć na tej nieludzkiej ziemi złożę moje podziękowanie Bogu. Wahałbym się nazwać to ślubem, była to raczej dana sobie obietnica, o której później zacząłem myśleć jako o obowiązku…”
W listopadzie 1944 roku wziął udział w międzynarodowym konkursie sztuki sakralnej „International Art Competition” - posłał tam dwa obrazy: „Zwiastowanie” (według rysunku wykonanego w łagrze) oraz „Weronikę” (Jezus niosący krzyż). „Weronika” zdobyła drugą nagrodę i przyniosła Kossowskiemu uznanie - prezes Stowarzyszenia Artystów Katolickich, rzeźbiarz Philip Lindsey Clark (1889–1977), zaprosił Kossowskiego do Rady Stowarzyszenia.
„Ale nie tylko sukces był ważny” – mówiła podczas wernisażu kuratorka wystawy „Sztuka i obietnica” dr Ewa Korpysz. „W ten sposób, tymi obrazami, artysta zaczął realizować łagrowe ślubowanie, że jeśli przeżyje to poświęci swoją sztukę Bogu” - przypomniała. „Tej obietnicy pozostał wierny przez całe artystyczne życie. Sztuka religijna była dla niego nie tylko dziedziną najważniejszą, ale i osobistym świadectwem wdzięczności” – podkreśliła.
„To były lata — późne 40., wczesne 50. — wrzenia w katolicyzmie i w sztuce katolickiej, budowano nowe kościoły, wspaniały okres tuż po wojnie” – wspominał Kossowski w rozmowie z Sankeyem.
W 1950 roku artysta, zaprotegowany przez Lindseya, otrzymał propozycję realizacji wystroju wnętrza odbudowywanego kościoła Karmelitów w Aylesford w południowej Anglii. Nie bardzo palił się do tego zadania mając świadomość swojej słabej znajomości języka angielskiego. „Ale Philip nalegał i w końcu chwycił za telefon w mojej pracowni, umówił mnie na spotkanie z ojcem Malachiaszem, więc musiałem pojechać tam w następnym tygodniu. A tam był ojciec Malachiasz z otwartymi ramionami. Wiedział już co nieco o mnie i mojej sztuce, obejrzawszy ją na kilku wystawach” – wspominał artysta.
To w Aylesford, nakłoniony przez ojca Malachiasza, który chciał mieć w kościele ceramiczną Drogę Krzyżową, zajął się poważnie tą techniką, która wcześniej interesowała go w niewielkim stopniu. „Ojcze, czy jesteś pewien, że jestem człowiekiem, który to powinien zrobić? Jest tylu ceramików w Anglii” – zapytał Kossowski. „Adam, jestem pewien, że przysłanie cię tutaj było zamysłem Matki Boskiej” – usłyszał od „zleceniodawcy”. „Z takim argumentem nie mogłem się spierać” – podsumował artysta w rozmowie z Martinem Sankeyem.
Wykonał tam w ciągu 20 lat przeszło sto obiektów: ceramicznych rzeźb, mozaik, witraży i elementów z kutego żelaza. „To monumentalne dzieło, uznawane za największe osiągnięcie artystyczne Kossowskiego, przyniosło mu międzynarodowe uznanie” – czytamy na stronie Muzeum Archidiecezji Warszawskiej (MAW).
Realizował później wystroje kościołów oraz instytucji katolickich w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Stanach Zjednoczonych. Jego styl charakteryzowała unikatowa synteza różnych technik – łączył malarstwo z mozaiką i rzeźbą ceramiczną, stosując stylizację przeplatającą się z monumentalizmem, wizjonerstwem i symbolizmem, nawiązując jednocześnie do sztuki wczesnochrześcijańskiej i renesansowej.
Otwarcie wystawy w MAW poprzedził studyjnego wyjazd kuratorki oraz dyrektora Muzeum dr Piotra Kopszaka do Aylesford – skąd „wrócili zachwyceni”. Z wcześniejszej korespondencji z karmelitami wynikało bowiem, że nikt już nie pamięta polskiego artysty. „Tymczasem przywitał nas ojciec Richard Copsey, który jako nowicjusz poznał naszego Adama Kossowskiego i dobrze go pamięta, a nawet opowiedział nam piękna anegdotę” – powiedział dr Piotr Kopszak podczas wernisażu. Pewnego razu porządkując kaplicę, Copsey natknął się na Kossowskiego, który właśnie objaśniał gościom symbolikę swoich dzieł. Wykorzystał okazję, by dopytać o znaczenie dekoracji. Kaplica świętych karmelitańskich ozdobiona jest postaciami kobiet po prawej stronie ołtarza i mężczyzn po lewej – ale jedna z postaci kobiecych pozostała bez podpisu. Artysta wyjaśnił, że chciał w ten sposób uhonorować wszystkie nieznane święte kobiety. „A dlaczego nie ma bezimiennego świętego mężczyzny?” – spytał nowicjusz. „A czy byli jacyś?” – zapytał przekornie Kossowski.
„Dodatkową satysfakcją był widok kościołów katolickich, które odwiedziliśmy szukając prac Adama Kossowskiego, a jest ich wiele, blisko pięćdziesiąt” – powiedział dyrektor Kopszak Barbarze Sułek-Kowalskiej. „Życie w nich kwitło, to nie były uśpione parafie, jakby się mogło wydawać na podstawie różnych opowieści. I Adam Kossowski nam to pokazał” - podkreślił.
W latach 1963-66 Kossowski zrealizował jeden z największych - o rozmiarach 3 x 25 m - obrazów ceramicznych składający się z ponad 2 tys. płytek, zatytułowany „Old Kent Road”. Na zewnętrznej ścianie biblioteki w londyńskiej dzielnicy Southwark przedstawił historię starej drogi, którą szły legiony rzymskie podbijające Wyspy Brytyjskie. „To historia Anglii w pigułce, aż po czasy współczesne: na ostatnich obrazach widać współczesnego londyńskiego policjanta w granatowym mundurze, a na niebie samolot i helikopter. Dzieło Kossowskiego to jedna z atrakcji londyńskich i przewodnicy od jego powstania prowadzą tu wycieczki” – napisała Izabela Gass.
Warto dodać, że obok policjanta artysta sportretował samego siebie oraz swą ukochaną małżonkę Stefanię.
„Adam Kossowski osiągnął na Wyspach Brytyjskich wszystko, co może dać los artyście. Cieszył się powodzeniem i uznaniem, zamówienia zapewniły dobrobyt: dorobił się domu z pracownią. Co roku wraz z żoną jeździli do Włoch, Francji, Hiszpanii, Grecji, a więc do krajów, których sztuka ukształtowała w młodości jego artystyczne widzenie. Pod koniec życia artysta już nie mógł pracować, bo reumatyzm zaatakował mu dłonie” - podsumowała Izabela Gass.
30 stycznia 1970 r. Adam Kossowski otrzymał nagrodę Fundacji im. Alfreda Jurzykowskiego w Nowym Jorku.
Zmarł 31 marca 1986 roku w Charing Cross Hospital w Londynie. Miał 80 lat. Został pochowany na cmentarzu klasztornym w Aylesford – miejscu jego największego artystycznego tryumfu. W roku 2003 na tym samym cmentarzu spoczęła Stefania Kossowska, która wcześniej przekazała blisko 750 prac swego męża do Muzeum Archidiecezji Warszawskiej.
Wystawę „Adam Kossowski (1905-1986). Sztuka i obietnica” - objętą patronatem Ambasador RP w Rzymie Anny Marii Anders - prezentującą pełne spektrum twórczości artysty można oglądać w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej do 1 marca 2026 roku.
Paweł Tomczyk (PAP)
top/ aszw/