300 ocalonych z Zagłady uczestniczyło w uroczystościach 70. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. Obecni byli także przedstawiciele blisko 50 państw. Jeden z b. więźniów apelował do przywódców o pamięć. Prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że strażnikami tej tragicznej pamięci są Polacy.
Główna ceremonia obchodów odbyła się przy bramie głównej byłego obozu Auschwitz II-Birkenau, w którym Niemcy dokonali masowej zagłady Żydów w komorach gazowych. Uczestniczyli w niej m.in. prezydent Polski Bronisław Komorowski, prezydent Francji Francois Hollande, prezydent Niemiec Joachim Gauck, prezydent Petro Poroszenko, prezydent Litwy Dalia Grybauskaite.
Najliczniejsze grupy byłych więźniów przyjechały z Polski i Izraela. Wielu podczas ceremonii miało na głowach chusty w biało-niebieskie pasy, przypominające obozowe pasiaki.
Roman Kent, były więzień Auschwitz urodzony w Łodzi, zwrócił się z apelem do "przywódców wszystkich narodów, do całego świata" o pamięć, przekonywał, że gdy oni będą pamiętać i przypominać o tym innym, "wtedy dla Holokaustu i potworności Darfuru i Kosowa, podobnie jak dla ataków, jak te w Paryżu, nie będzie już odtąd miejsca na ziemi". "My, ocaleni, nie chcemy, by przyszłość naszych dzieci wyglądała jak nasza przeszłość" - mówił wzruszony.
Kent mówił o próbach przysłaniania prawdy o Holokauście. Jego zdaniem "wraz z upływem czasu coraz wyraźniej widać, że ideologiczni spadkobiercy sprawców tej zbrodni, podobnie jak negacjoniści, ludzie niedouczeni, a oni wszyscy wspierani przez znaczną część mediów (...) próbują wygładzić Shoah". Mówią o Holokauście, by zdawał się on mniej brutalnym" - podkreślił Kent. Jako przykład podał słowo "zaginęli" (ang. "lost"), którym określa się krewnych i bliskich brutalnie zamordowanych podczas Holokaustu. Ale to słowo według niego nie określa tego, co się naprawdę wydarzyło. "11 mln ludzi, w tym 6 mln Żydów, 0,5 mln żydowskich dzieci nie zaginęło, ani się nie zagubiło. Te dzieci zostały zamordowane, a wraz z nimi pokolenia, które nastałyby po nich" - podkreślił.
Halina Birenbaum: Byłam tam, tak strasznie byłam tam, uwięziona przez dwa lata, obca już samej sobie, w tym nagłym przeobrażeniu piekła. Nielegalna w Auschwitz, żydowskie dziecko, które miało iść do gazu.
Halina Birenbaum, b. więźniarka Auschwitz, urodzona w Warszawie, obecnie mieszkająca w Izraelu, podzieliła się przejmującymi wspomnieniami. "Byłam tam, tak strasznie byłam tam, uwięziona przez dwa lata, obca już samej sobie, w tym nagłym przeobrażeniu piekła. Nielegalna w Auschwitz, żydowskie dziecko, które miało iść do gazu" - mówiła. "Raz nawet podczas długiej stójki na apelu, gdy akurat świeciło słońce i nikt nie bił, przemknęła mi przez głowę żałosna myśl, że spalą mnie w końcu w tym ogniu w krematorium i nawet nigdy nie zaznam miłosnego pocałunku" - wspominała Birenbaum, która do obozu trafiła jako nastolatka. Przyznała, że nie chciałaby niczego zapomnieć, "nawet gdyby to było możliwe". Tłumaczyła, że w tych wspomnieniach może być ze swoimi najbliższymi, których nawet zdjęcia spalono; dodała, że za sprawą swoich przeżyć potrafi zrozumieć dogłębnie bieżącą rzeczywistość, rozpoznawać, co dobre, a co złe.
Kazimierz Albin, deportowany do Auschwitz w pierwszym transporcie polskich więźniów, podkreślił, że "szaleństwu ubermenschen - nadludzi" przeciwstawiły się silniejsze jednostki. Jak mówił, od pierwszego dnia toczyła się biologiczna walka o przetrwanie, o wydarcie śmierci jak najwięcej istnień, o zachowanie godności ludzkiej. Przypomniał, że w obozie i wokół obozu istniał zorganizowany ruch oporu kierowany przez AK, Polską Partię Socjalistyczną i Bataliony Chłopskie, a "ofiarność ludności polskiej ze strefy przyobozowej była bezcenna".
Prezydent Bronisław Komorowski apelował, byśmy pamiętali, do czego prowadzi łamanie prawa narodów do samostanowienia i pogarda dla życia ludzkiego. Potępił "wszelkie przejawy nienawiści, antysemityzmu i ksenofobii". Jak mówił prezydent, "dokładnie o tej porze, 70 lat temu, obóz oswobodzili żołnierze 60. Armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej", a "po południu 100. Lwowska Dywizja Piechoty wkroczyła do głównej części obozu". "Z wdzięcznością i z szacunkiem myślimy dzisiaj o tych żołnierzach" - podkreślił.
Komorowski zaznaczył, że Polacy są "w szczególny sposób strażnikami tej tragicznej pamięci", bo "to wobec okupowanej Polski dwa totalitaryzmy zaczęły realizować ludobójczy plan w tym samym czasie". "Niemiecki okupant uczynił właśnie mój kraj miejscem terroru o wyjątkowej sile i miejscem zagłady europejskich Żydów. Niemieccy naziści uczynili z Polski wieczny cmentarz Żydów, położyli kres wielowiekowej żydowskiej obecności na naszej ziemi. To właśnie dlatego Polsce przypada rola szczególnego depozytariusza pamięci o Auschwitz i o Zagładzie" - zauważył.
Bronisław Komorowski: Dokładnie o tej porze, 70 lat temu, obóz oswobodzili żołnierze 60. Armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej, a po południu 100. Lwowska Dywizja Piechoty wkroczyła do głównej części obozu. Z wdzięcznością i z szacunkiem myślimy dzisiaj o tych żołnierzach.
Ronald S. Lauder, filantrop zaangażowany w kampanię Fundacji Auschwitz-Birkenau "18 Filarów Pamięci" mającej na celu przeprowadzenie konserwacji wszystkich pozostałości po byłym niemieckim obozie, mówił, że obecnie Żydzi w Europie znów stają się celem "tylko dlatego, że są Żydami". Przestrzegał, że "antysemityzm prowadzi do Auschwitz", "nie pozwólcie, by to wydarzyło się po raz kolejny" - apelował.
Ostatnim akordem wtorkowych uroczystości była wspólna modlitwa. Z miejsca oddalonego o niespełna kilometr od ruin największych komór gazowych Birkenau, w których Niemcy odebrali życie setkom tysięcy Żydów, rozbrzmiał kadisz zmówiony przez rabinów.
Po modlitwach uczestnicy uroczystości złożyli znicze na pomniku ofiar obozu. Pochód poprowadzili trzej byli więźniowie w towarzystwie młodzieży. Szli z nimi szefowie wszystkich delegacji państwowych, które przyjechały na uroczystości, a także przedstawiciele filantropów wspierających Fundację Auschwitz-Birkenau, m.in. reżyser Steven Spielberg.
Przed południem więźniowie niemieckich obozów wspólnie z prezydentem Komorowskim złożyli wieniec z białych i czerwonych goździków pod Ścianą Straceń - to przed nią esesmani wykonywali egzekucje przez rozstrzelanie. Uczestnicy tej ceremonii weszli na teren byłego obozu przez główną bramę z napisem "Arbeit macht frei".
Byli więźniowie wraz z prezydentem Komorowski wzięli też udział we mszy św. Koncelebrowali ją nuncjusz apostolski w Polsce arcybiskup Celestino Migliore, metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz i biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel. Dziwisz podkreślał, że trzeba zmierzyć się z przeszłością, ze świadectwem i historią tego, co się stało. "Trzeba szukać płynącego stąd przesłania na dziś i na przyszłość" - mówił.
We wtorek odsłonięto także tablice poświęcone darczyńcom Fundacji Auschwitz-Birkenau. Siedem tablic upamiętniających 35 państw i siedmiu indywidualnych filantropów - wszystkich darczyńców fundacji - stanęło we wtorek przed budynkiem Muzeum Auschwitz.
Hołd ofiarom niemieckich zbrodni popełnionych w czasie wojny we wtorek - Międzynarodowym Dniu Pamięci o Ofiarach Holokaustu - składali przywódcy krajów na całym świecie, m.in. w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Francji, Rosji, Austrii, na Litwie. Prezydent USA Barack Obama w oświadczeniu zapewnił, że "nigdy nie zapomnimy o ofiarach Holokaustu i obiecujemy, że nigdy więcej nic podobnego się nie powtórzy".
Na znak solidarności z ofiarami Zagłady premier Ewa Kopacz zapaliła we wtorek o godz. 18 w oknie swojej kancelarii świecę. (PAP)
mce/ agz/ pro/