Żegnamy człowieka, który sam o sobie mówił, że zawsze był w drodze. Trochę tak, jak całe jego pokolenie z Wilna - mówił prezydent Bronisław Komorowski podczas pogrzebu Tadeusza Konwickiego. W czwartek pisarz został pochowany na warszawskich Powązkach Wojskowych.
Konwickiego żegnali także przedstawiciele świata kultury, m.in. Agnieszka Holland, Maja Komorowska, Janusz Głowacki, Andrzej Wajda, Daniel Olbrychski, Olgierd Łukaszewicz. Obecny był również marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.
Prezydent Bronisław Komorowski przypomniał, że Konwicki był przedstawicielem pokolenia, które zostało w sposób szczególnie bolesny doświadczone przez los. "Żegnamy człowieka, który sam o sobie mówił, że zawsze był w drodze. Trochę tak, jak całe jego pokolenie z Wilna - ciągle w drodze, bez zakorzenienia, w poczuciu, że coś się skończyło, że się straciło małą ojczyznę, że nie można się zakorzenić, że ciągle podlega się jakimś niezwykłym wichrom historii" - mówił.
Podczas uroczystości w Domu Pogrzebowym prezydent Bronisław Komorowski przypomniał, że Konwicki był przedstawicielem pokolenia, które zostało w sposób szczególnie bolesny doświadczone przez los. "Żegnamy człowieka, który sam o sobie mówił, że zawsze był w drodze. Trochę tak, jak całe jego pokolenie z Wilna - ciągle w drodze, bez zakorzenienia, w poczuciu, że coś się skończyło, że się straciło małą ojczyznę, że nie można się zakorzenić, że ciągle podlega się jakimś niezwykłym wichrom historii" - mówił prezydent.
Przypomniał, że początkiem drogi Konwickiego było Wilno. "Było to miasto czasów jego dzieciństwa i młodości, było to Wilno, w którym w sposób naturalny (...) dawało się czuć mocne tętno polskiego życia, ale jednocześnie było to miasto, gdzie słyszało się zawsze echa tej dawnej Rzeczypospolitej wielu kultur, wielu religii, wielu narodów" - zaznaczył prezydent. Dziękował Konwickiemu za obecność polskich Kresów w jego twórczości literackiej i dziełach filmowych. "Dziękuję za to, że ja mogłem dzięki tej twórczości piękniej kochać Wilno" - podkreślił Komorowski.
Minister kultury Małgorzata Omilanowska zauważyła, że we wspomnieniach przyjaciół Konwicki "jawi się jako osobowość łącząca wrażliwość i mądrość serca, ironię i sarkazm, odwagę i determinację". "Wszystko to określa człowieka szanowanego i kochanego, którego bardzo brakuje już dzisiaj i będzie wielu ludziom brakowało w przyszłości" - oceniła. Jak mówiła, Tadeusz Konwicki pozostawił po sobie dzieła, które jeszcze długo będą kształtowały polską tożsamość i naszą narodową identyfikację.
Minister kultury Małgorzata Omilanowska zauważyła, że we wspomnieniach przyjaciół Konwicki "jawi się jako osobowość łącząca wrażliwość i mądrość serca, ironię i sarkazm, odwagę i determinację". "Wszystko to określa człowieka szanowanego i kochanego, którego bardzo brakuje już dzisiaj i będzie wielu ludziom brakowało w przyszłości" - mówiła.
Prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski podkreślił, że Tadeusz Konwicki był jednym z najwybitniejszych artystów tego pokolenia. "Był przede wszystkim artystą stylistycznie jednorodnym i konsekwentnym. Zarówno w literaturze, jak i w filmie. Dla nas był legendą - w czasach licealnych, studenckich wyczekiwaliśmy na jego książki i filmy. Było wręcz nie do pomyślenia, żeby jego nowej książki nie przeczytać, czy nie zobaczyć nowego filmu. To były rzeczy bardzo osobiste w treści, ale dla nas uniwersalne, a zarazem formalnie bardzo atrakcyjne, nowoczesne, oryginalne" - mówił Bromski.
Podkreślił, że pisarz i reżyser był też "wzorem postawy moralnej - konsekwentnej i bezkompromisowej". Przypomniał, że po konflikcie z komunistyczną władzą Konwicki zdecydował się publikować w wydawnictwach podziemnych. "On, pisarz wówczas bodajże najpopularniejszy, potrafił zrezygnować z oficjalnych wydawnictw, z masowego czytelnika. Ten czytelnik wiernie za nim podążył - +Kompleks polski+, +Małą Apokalipsę+ przekazywano sobie z rąk do rąk" - mówił Bromski.
Obecny na pogrzebie Olgierd Łukaszewicz mówił: "Konwicki był dla nas pisarzem rodzinnym, często czytaliśmy jego książki na głos. To pisarz, który potrafił nas osądzić, dostrzec naszą miałkość, czasem tandetność polskiej opozycji. Przenikał nas szyderstwem i miłosierdziem. Konwicki był kimś, kto jak Adam Mickiewicz, dialogował z ojczyzną, a jednocześnie pokazywał portret człowieka PRL-u, człowieka tropionego, śledzonego, człowieka, który w każdej chwili może zostać osądzony".
Prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski podkreślił, że Tadeusz Konwicki był jednym z najwybitniejszych artystów tego pokolenia. "Był przede wszystkim artystą stylistycznie jednorodnym i konsekwentnym. Zarówno w literaturze, jak i w filmie. Dla nas był legendą - w czasach licealnych, studenckich wyczekiwaliśmy na jego książki i filmy (...)" - mówił.
Daniel Olbrychski powiedział, że jego rodzina, podobnie jak Konwicki, pochodzi z Kresów. "Wszyscy jesteśmy zza Buga. U Konwickiego pogłębiło to pewien sposób patrzenia na świat, który rozumiem. Ta mieszanka mądrości z pewną taką specyficzną nutą ciepłego i wzniosłego romantyzmu, który cudowanie daje się łączyć ze sceptycyzmem, ironią i goryczą" - mówił.
Urnę z prochami Tadeusza Konwickiego złożono w grobie rodzinnym, obok żony i córki pisarza.
Tadeusz Konwicki (ur. w 1926 r. w Nowej Wilejce) to autor m.in. takich powieści, jak "Sennik współczesny" (1963), "Wniebowstąpienie" (1967), "Kalendarz i klepsydra" (1976) czy "Mała Apokalipsa" (1979). Pracował także jako reżyser filmowy; jest autorem takich obrazów, jak m.in. "Ostatni dzień lata" (1958), "Zaduszki" (1961), "Salto" (1965) i "Jak daleko stąd, jak blisko" (1971). Filmy te uznawane są dziś za klasykę polskiej kinematografii.
Konwicki wyreżyserował również "Dolinę Issy" na podstawie powieści Czesława Miłosza i "Lawę" według "Dziadów" Adama Mickiewicza. Był ponadto autorem filmowych scenariuszy m.in. do dzieł Jerzego Kawalerowicza "Matka Joanna od Aniołów" (1961) i "Faraon" (1966) oraz do "Jowity" Janusza Morgensterna (1967). W latach 1956-1968 był kierownikiem literackim Zespołu Filmowego "Kadr". Zmarł 7 stycznia w Warszawie. Miał 88 lat.(PAP)
agz/ aszw/ mow/ je/