03.10.2009 Rzym (PAP) - Włoski dziennik "La Repubblica" wyraził w sobotę przekonanie, że wraz ze śmiercią Marka Edelmana "Europa, kultura hebrajska żydowska i światowa oraz współczesna doba straciły jednego z ostatnich wielkich świadków holokaustu, ruchu oporu i historii".
Andrea Tarquini, autor wspomnienia o zmarłym w piątek w wieku 87 lat ostatnim przywódcy powstania w warszawskim getcie napisał, że był on "jednym z najwybitniejszych protagonistów naszych czasów" i "strażnikiem". W ten sposób nawiązał do tytułu opublikowanej we Włoszech biografii Marka Edelmana pióra Rudiego Assuntino i Włodzimierza Goldkorna.
W artykule przypomina się także ostatni wywiad, jakiego Edelman udzielił dziennikowi "La Repubblica" 1 września, w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej.
Przywołując tamte dni, powiedział on wtedy włoskiej gazecie: "Najstraszniejszą rzeczą nie były nawet bombardowania i masakry, ale poczucie, że chociaż na razie się żyło, to zostało się zdegradowanym do Untermenschen, podludzi. Także oni, niemieccy żołnierze zostali sprowadzeni do bestii".
Włoski publicysta podkreślił, że w europejskim i żydowskim ruchu oporu Marek Edelman odgrywał pierwszoplanową rolę, także polityczną. Następnie zauważył, że po wojnie postanowił pozostać w Polsce, mimo stalinizmu i "antysemityzmu często podsycanego przez dyktaturę".
"Wielu go nienawidziło: antysemici wszelkiego rodzaju i antysemici u władzy w Warszawie" - dodał Tarquini, wymieniając między innymi Mieczysława Moczara.
Odnotował, że po wprowadzeniu stanu wojennego Marek Edelman był "jednym z najbardziej słuchanych doradców Solidarności, jednym z najpotężniejszych świeckich umysłów demokratycznej opozycji".
"Do końca był człowiekiem dialogu, także wobec Niemiec" - zauważył autor wspomnienia, informując, że za kilka tygodni wyjdzie we Włoszech tom wspomnień Edelmana "I była miłość w getcie". (PAP)
sw/ jo/ je/