Gen. Tadeusz Rozwadowski nie ujawniał swojej roli w planowaniu Bitwy Warszawskiej w okresie, gdy Piłsudski znalazł się w depresji – mówi dr Mariusz Patelski z Uniwersytetu Opolskiego, autor książki "Generał broni Tadeusz Jordan Rozwadowski. Żołnierz i dyplomata".
150 lat temu, 19 maja 1866 r., urodził się generał Tadeusz Jordan Rozwadowski, jeden z architektów zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej 1920 r.
PAP: Rozwadowscy byli rodem o ogromnych tradycjach wojskowych sięgających wojen XVII w.
Dr Mariusz Patelski: Udokumentowani przodkowie generała Tadeusza Jordan Rozwadowskiego brali udział w wyprawie wiedeńskiej w 1683 r. Później walczyli w konfederacji barskiej, wojnie z Rosją w obronie Konstytucji 3 Maja oraz powstaniu kościuszkowskim. Protoplasta tzw. „pułkownikowskiej” gałęzi rodu Rozwadowskich, pradziad generała, pułkownik Kazimierz Rozwadowski był bliskim współpracownikiem księcia Adama Czartoryskiego i opiekunem Aleksandra Fredry podczas jego służby wojskowej. Dwukrotnie stracił majątek, za drugim razem finansując powołanie i dowodząc słynnym 8. Pułkiem Ułanów Księstwa Warszawskiego. Jego tradycje były kontynuowane w II Rzeczypospolitej.
W rodzinie Rozwadowskich było wielu kawalerów orderu Virtuti Militari. Według moich obliczeń około dwunastu, w tym generał Tadeusz Rozwadowski odznaczony dwukrotnie. Jego przodek pułkownik Kazimierz Rozwadowski był również uhonorowany Pierścieniem Kościuszki. Było to odznaczenie wręczane zamiast Virtuti Militari i było wykonane z przetopionych na rozkaz Naczelnika orderów.
W powstaniu listopadowym walczyło pięciu Rozwadowskich. Przedstawicieli tego rodu walczących we wszystkich polskich wojnach było ponad pięćdziesięciu. Kilkunastu z nich poległo lub zostało zamordowanych. Wśród nich był Wiktor Rozwadowski zabity przez Sowietów wiosną 1940 r. i pochowany w Bykowni na Ukrainie. Ofiarą zbrodni katyńskiej był również pułkownik Jan Władysław Rozwadowski.
Rozwadowscy służyli również w armiach innych krajów. Florestan Rozwadowski z linii halickiej był głównym kartografem w sztabie armii Cesarstwa Brazylii. Jako pierwszy kreślił mapy dorzecza Amazonki. Później był zastępcą dowódcy floty powstania styczniowego.
Dr Mariusz Patelski: Trzeba pamiętać, że Rozwadowski opracował pierwszy plan pomocy dla walczącego Lwowa. Odsiecz miała podążać przez Lublin i Rawę Ruską oraz przez Kraków i Przemyśl. Te trasy były wyznaczone przez linie kolejowe. Niestety, w Lublinie 6 listopada 1918 r. został powołany Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej na czele z Ignacym Daszyńskim. Spowodowało to, że znajdujące się tam odziały powstałego kilka tygodni wcześniej Wojska Polskiego zostały zablokowane, przez co pomoc dla Lwowa mogła podążać wyłącznie z Krakowa.
Wśród walczących Rozwadowskich były również kobiety z tego rodu. U progu niepodległości były to córka generała Melania oraz Zofia Rozwadowska odznaczona Krzyżem Walecznych. Kuzynką generała była siostra Anuncjata (Helena) Jordan Rozwadowska – przełożona sióstr Zmartwychwstanek ze Lwowa. Była zaprzysiężona jako żołnierz AK i w trakcie okupacji ukrywała w zarządzanym przez siebie domu zakonnym Polaków i Żydów.
PAP: Kariera wojskowa samego generała Rozwadowskiego już przed 1914 r. wydaje się bardzo spektakularna.
Dr Mariusz Patelski: Tak, choć nie był jedynym tak docenianym polskim oficerem w armii austriackiej. Wielu Polaków osiągało wysokie stanowiska w armii i życiu politycznym Austro-Węgier. Mieliśmy przecież gabinety rządowe złożone głównie z Polaków.
Rozwadowski został attaché wojskowym w Budapeszcie w wieku 30 lat. Urząd ten sprawował w Rzymie generał Stanisław Szeptycki. Generał Józef Pomiankowski był attaché wojskowym w Serbii. Nie był więc jedyny.
Jeśli chodzi o jego wykształcenie to w kończonych szkołach zawsze plasował się na pierwszym lub jednym z pierwszych miejsc wśród najlepszych absolwentów. Jeden z generałów napisał w swoich wspomnieniach, że najlepsi absolwenci szkoły wojskowej w Wiedniu byli doceniani umieszczeniem portretu w honorowym miejscu. Był wśród nich jeden Polak – Rozwadowski.
PAP: Jakie były okoliczności pierwszych spotkań pomiędzy Rozwadowskim a Józefem Piłsudskim?
Dr Mariusz Patelski: Rozwadowski będąc pułkownikiem C.K. Armii i szefem garnizonu w Stanisławowie znany był ze swojego patriotyzmu polskiego. O skonsultowanie pomysłów tworzenia organizacji niepodległościowych i paramilitarnych zwrócił się znany ze swoich proniemieckich sympatii Władysław Studnicki. Poprzez Studnickiego Rozwadowski nawiązał kontakty z działającymi w organizacjach strzeleckich Władysławem Sikorskim i Marianem Januszajtisem oraz Józefem Piłsudskim. Z tym ostatnim spotkał się w Krakowie.
PAP: I rozmawiali na temat koncepcji wykorzystania organizacji paramilitarnych w ewentualnej wojnie pomiędzy zaborcami. Ich poglądy w tej sprawie bardzo się różniły.
Dr Mariusz Patelski: Rozwadowski nie wierzył w skuteczne powstanie na tyłach rosyjskich. Uważał to wręcz za szkodliwe, między innymi ze względu na straty dla ludności cywilnej. Koncepcja ta podobała się natomiast wywiadowi austriackiemu, który między innymi w tym celu współpracował z Piłsudskim.
PAP: Działalność generała Rozwadowskiego w trakcie I wojny światowej jest stosunkowo mało znana. Z reguły mówi się tylko o jego pracy na rzecz stworzenia Wojska Polskiego jesienią 1918 r. Nie pamięta się jednak, że nieomal został namiestnikiem Galicji.
Dr Mariusz Patelski: Namiestnikiem Galicji zwyczajowo był Polak. Gdy wybuchła wojna czynnik militarny stał się znacznie bardziej znaczący. Dowódcy wojskowi rościli sobie prawa do wyboru kandydatów na ważne urzędy. Stąd ich pomysł na obsadzenie urzędu namiestnikowskiego wojskowym w stopniu generała. W tym czasie najbardziej znanym wojskowym polskim cieszącym się poparciem galicyjskich sfer arystokratycznych lojalnych wobec Wiednia był właśnie Tadeusz Rozwadowski. Jego kandydaturę popierali między innymi Agenor Gołuchowski, Karol Lanckoroński i Leon Biliński.
Rozwadowski postawił jednak władzom w Wiedniu ultimatum, że jeżeli zostanie namiestnikiem to tyły wojska austriackiego mają mu podlegać. Nie zgodził się na to austriacki sztab generalny, który uważał że jest to jego domena odpowiedzialności.
PAP: Rozwadowski dowodził jednostką, która w 90 proc. składała się z Polaków. To chyba nie był zbyt częsty przypadek.
Dr Mariusz Patelski: Do 12. Dywizji Piechoty nazywanej krakowską była przydzielona krakowska Brygada Artylerii, którą dowodził Rozwadowski. Była to najbardziej polska wielka jednostka w całej armii. Wynikało to z rekrutowania żołnierzy do dywizji z obszaru jej stacjonowania. Służyli więc w niej Polacy z Tarnowa, Nowego Sącza, Cieszyna, Krakowa. Stąd 90 proc. Polaków w jej szeregach. Widać to w momencie przechodzenia ich kadr do Wojska Polskiego i tworzenia polskich pułków w Małopolsce.
Wśród kadr dowódczych Polaków było nieco mniej. Stanowili około 60-70 proc. Przez tę dywizję przeszło wielu później znanych oficerów takich jak gen. Stanisław Puchalski, gen. Franciszek Latinik. W jednostce tej służył również Karol Wojtyła senior, ojciec przyszłego papieża.
PAP: Lwów zajmuje szczególne miejsce w biografii gen. Rozwadowskiego ze względu na jego zasługi dla obrony tego miasta jesienią 1918 r. Czy jego działania były decydujące dla tego zwycięstwa strony polskiej?
Dr Mariusz Patelski: Trzeba pamiętać, że Rozwadowski opracował pierwszy plan pomocy dla walczącego Lwowa. Odsiecz miała podążać przez Lublin i Rawę Ruską oraz przez Kraków i Przemyśl. Te trasy były wyznaczone przez linie kolejowe. Niestety, w Lublinie 6 listopada 1918 r. został powołany Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej na czele z Ignacym Daszyńskim. Spowodowało to, że znajdujące się tam odziały powstałego kilka tygodni wcześniej Wojska Polskiego zostały zablokowane, przez co pomoc dla Lwowa mogła podążać wyłącznie z Krakowa.
Lwów odblokowano, ale Ukraińców nie udało się odepchnąć od miasta ponieważ ich siły były znacznie liczniejsze. Wykazywali oni duże umiejętności organizacyjne i błyskawiczni przeprowadzali mobilizacje na podporządkowanych sobie terenach. Przez wiele miesięcy na przełomie 1918 i 1919 r. stosunek sił polskich i ukraińskich była jak 1:3. Armia ukraińska liczyła w szczytowym momencie 100 tysięcy żołnierzy. Nie było więc szansy na ich szybkie odparcie ponieważ mogłoby to się zakończyć utratą Lwowa. W takim wypadku Ukraińcy z pewnością chcieliby rozpocząć negocjacje pokojowe. Było to szczególnie istotne w kontekście toczącej się konferencji pokojowej, na której Ukraińcy mogliby przedstawić Polaków jako imperialistów zabierających ich miasto.
PAP: Jak stosunek do państwa ukraińskiego miał gen. Rozwadowski? Czy widział dla niego jakiekolwiek miejsce?
Dr Mariusz Patelski: Wielu zarzuca mu bardzo twarde stanowisko w tej sprawie. W rzeczywistości był on jednak zwolennikiem projektu wysuwanego przez francuskiego generała Josepha Barthelemy, aby Lwów pozostawić po stronie polskiej, Stanisławów na Ukrainie. Zagłębie naftowe miało znaleźć się w Polsce, ale zyski z wydobycia nafty miały być częściowo przekazywane Ukraińcom.
Pamiętajmy, że to Ukraina odrzuciła ten projekt, gdy jeden z jej generałów wydał rozkaz, w którym napisał, że „rozsądzi nas krew i żelazo”. Rozsądziła, ale na ich niekorzyść. Gdyby przyjęto ten plan można by pogodzić racje polskie i ukraińskie, a armia Ukrainy mogłaby posłużyć do odparcia bolszewików idących na Kijów. Ataman Petlura apelował do ukraińskich polityków o kompromis z Polską stwierdzając, że Polacy chcą tylko kawałka ziemi, a Rosjanie, zarówno Biali i Czerwoni, ukraińskich dusz, które pragną zniszczyć.
PAP: Rozwadowski w sposób bardzo umiarkowany wypowiadał się o swoim udziale w zwycięstwie w Bitwie Warszawskiej w sierpniu 1920 r. Nigdy nie stwierdził, że było jego zasługą. W 1924 r. w jednym z wywiadów powiedział, że Piłsudski w swoich wspomnieniach o roku 1920 „pominął” i „jednostronnie ocenił” swoich ówczesnych współpracowników. Czy rzeczywiście rola Rozwadowskiego w sierpniu 1920 roku jest niedoceniona?
Dr Mariusz Patelski: Zdecydowanie tak. Pamiętajmy, że sytuacja w momencie obejmowania przez Rozwadowskiego stanowiska szefa Sztabu Generalnego była tragiczna. Panowała panika. Tak jak napisał w swoich wspomnieniach Wincenty Witos – generał Rozwadowski był człowiekiem tryskającym optymizmem, który potrafił każdą sytuację przedstawić jako do pewnego stopnia korzystną dla strony polskiej.
Dr Mariusz Patelski: rola Rozwadowskiego w sierpniu 1920 roku jest zdecydowanie niedoceniona. Pamiętajmy, że sytuacja w momencie obejmowania przez Rozwadowskiego stanowiska szefa Sztabu Generalnego była tragiczna. Panowała panika. Tak jak napisał w swoich wspomnieniach Wincenty Witos – generał Rozwadowski był człowiekiem tryskającym optymizmem, który potrafił każdą sytuację przedstawić jako do pewnego stopnia korzystną dla strony polskiej.
Rozwadowski podpisywał niemal wszystkie najważniejsze rozkazy i brał za nie odpowiedzialność. Piłsudski był w tym dowódcą grupy uderzeniowej znad Wieprza. W końcu wydany został słynny Rozkaz Specjalny 10 000, który zmieniał pierwotną koncepcję bitwy przewidującą jedno uderzenie z południa. W nowym planie Rozwadowskiego zastosowano manewr kanneński, czyli oskrzydlenie wojsk bolszewickich z północy i południa oraz wzmocniono armię Sikorskiego broniącą się nad Wisłą, którą atakowały trzy armie wroga.
Rozwadowski z Piłsudskim wówczas blisko współpracowali. Generał był wobec niego bardzo lojalny, stawał w obronie jego dobrego imienia na Radzie Obrony Państwa. W późniejszych latach narodowcy wypominali Rozwadowskiemu, że „zamiótł pod dywan” aferę Biura Prasowego Sztabu Generalnego.
PAP: Co było przedmiotem tej afery?
Dr Mariusz Patelski: Biuro Prasowe Sztabu Generalnego dysponowało funduszami na zakup prasy dla żołnierzy i oficerów na froncie. Tytuły, które zyskiwały taką subwencję od armii były w uprzywilejowanym położeniu. Problem polegał na tym, że kupowano głównie tytuły propiłsudczykowskie. Środowiska prawicowe podniosły rwetes. Tymczasem Rozwadowski „ukręcił łeb” rozliczeniu tej sprawy, ponieważ jego zdaniem mogłaby w trakcie wojny podważać autorytet naczelnego wodza.
PAP: Pańskim zdaniem to ambicje Piłsudskiego były główną sprężyną konfliktu pomiędzy nim a Rozwadowskim?
Dr Mariusz Patelski: Z pewnością wielkie ambicje Marszałka odegrały tu wielką rolę. Należy jednak podkreślić, że starcie to nie rozpoczęło się z dnia na dzień. Jego przyczyny nawarstwiały się przez wiele miesięcy, a nawet lat. Punktem zwrotnym było zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza i późniejsza walka polityczna w Polsce.
Rozwadowski w tym czasie nie ujawniał swojej roli w planowaniu Bitwy Warszawskiej w okresie, gdy Piłsudski znalazł się w depresji. Jego stan jest poświadczony w wielu wspomnieniach. Nawet Aleksandra Piłsudska pisała, że gdy jej mąż wyjeżdżał na front był zasmucony i obarczony wielkim ciężarem. Rozwadowski bardzo mocno go wsparł. Nieprzypadkowo Piłsudski w swoim późniejszym rozkazie napisał, że Rozwadowski był w nieszczęściu jedyny. Można zapytać: w jakim nieszczęściu? Wkrótce później w książce „Rok 1920” napisał o Rozwadowskim już w zupełnie innym tonie.
PAP: Generał Rozwadowski bardzo krytycznie patrzył na polską politykę pierwszej połowy lat dwudziestych. Mimo to w maju 1926 r. stanął po stronie rządu. Czy zdecydowały o tym wyłącznie kwestie osobistego konfliktu z Piłsudskim?
Dr Mariusz Patelski: Rozwadowski już wcześniej został zaatakowany przez piłsudczyków. Nazywano go aferzystą, wiązano z nieprawidłowościami w Spółdzielni Zrzeszenie Pracy. Była to firma powołana przez byłych oficerów i miała być dla nich wsparciem. Znaleźli się w niej nieuczciwi, którym Rozwadowski naiwnie zaufał. Jego działalność w tej spółdzielni była jednak spowodowana prośbą jego przyjaciela Kazimierza Sosnkowskiego, który nie mógł nią zarządzać ze względu na pełnienie funkcji ministra spraw wojskowych. Ten przykład pokazuje, że nie wszyscy piłsudczycy byli nastawieni wrogo do generała Rozwadowskiego.
Później rozpoczęły się ataki marszałka Piłsudskiego na oficerów wywodzących się z armii austriackiej. Rozwadowski i pozostali oficerowie nie byli w stanie odpowiedzieć na te zarzuty, ponieważ wysuwał je Naczelny Wódz.
PAP: Wracając na chwilę do okresu sprzed zamachu majowego przypomnijmy zapomnianą rolę generała Rozwadowskiego w rozwoju ówczesnego życia gospodarczego.
Dr Mariusz Patelski: Tak, był to człowiek renesansu. Nie mówię, że był genialnym ekonomistą. W przypadku Zrzeszenia Pracy wykazał się nawet sporą naiwnością, ale „czuł” gospodarkę i wiedział, że jej rozwój może pomóc Polsce.
Szczególnie mocno zaangażował się w TESP, czyli Towarzystwo Eksploatacji Soli Potasowych w Małopolsce. Przedsięwzięcie to pomyślnie rozwijało się i do końca istnienia II RP nie zostało przejęte przez obcy kapitał. W latach trzydziestych TESP weszło na rynek niemiecki, co wcześniej było nie do pomyślenia.
PAP: Krytycy generała Rozwadowskiego wypominają mu pomysł bombardowania z powietrza oddziałów Piłsudskiego w maju 1926 r. oraz pomysł przeniesienia rządu do Poznania. Czy można powiedzieć, że działania te groziły wybuchem wojny domowej i czy można oskarżać Rozwadowskiego, że był zbyt porywczy w swoich działaniach?
Dr Mariusz Patelski: Uważam, że określenia „zamach majowy”, „przewrót majowy”, „wydarzenia majowe” są zbyt delikatne. Była to wojna domowa z wykorzystaniem wszystkich możliwych środków. Co więcej starcie to pociągnęło za sobą duże straty wśród ludności cywilnej.
Rozwadowski rozkazał użyć lotnictwo do bombardowania nadchodzących posiłków dla Piłsudskiego. Uczynił to ponieważ strona przeciwna bezwzględnie wykorzystywała artylerię na ulicach Warszawy.
Wylanie się wojny na prowincję było jak najbardziej możliwe. Pamiętajmy jednak również, że wojska rządowe miały szanse pokonania sił zamachowców. Na skutek niefrasobliwości generała Michała Roli-Żymierskiego posiłki nadchodzące dla wojsk rządu nie nawiązały kontaktu z oddziałami walczącymi w Warszawie. Nie udało się pokonać wojsk Piłsudskiego, ale strona rządowa nie została pokonana. Wojska dowodzone przez Rozwadowskiego zostały wyparte z Warszawy, ale nie uległy rozbiciu. Konflikt zakończył się decyzją polityków obawiających się wojny na skalę krajową.
PAP: Natychmiast po zamachu majowym rozpoczyna się coś co dziś moglibyśmy nazwać kampanią nienawiści wobec Rozwadowskiego. Wkrótce później następuje jego aresztowanie. Jak generał bronił się przed tymi działaniami władz sanacyjnych?
Dr Mariusz Patelski: Rozwadowski był legalistą. Uważał, że spory powinny być rozstrzygane na drodze demokratycznej lub w sądach. Tymczasem w jego sprawie prawo było notorycznie łamane. Skoro konflikt toczył się w maju 1926 r. Warszawie to tam powinien być osadzony w areszcie.
Tymczasem wszystkich generałów stojących po stronie rządu, poza gen. Żymierskim, wywieziono do więzienia w Wilnie. Uzasadniono to koniecznością uspokojenia opinii publicznej. Wilno zaś uważano za matecznik obozu piłsudczykowskiego i tam mieli być lepiej chronieni.
PAP: W Wilnie traktowani byli na równi z kryminalistami.
Dr Mariusz Patelski: To wyjątkowo haniebny element tej historii. Przypomnijmy, że Rozwadowski był generałem broni dwukrotnie odznaczonym Virtuti Militari. Z racji tych dwóch czynników powinien być internowany a nie zamykany wraz z pospolitymi przestępcami w więzieniu o bardzo niskim standardzie. W jednej z cel zimą zapaliły się belki stropowe nad piecem, który był w bardzo złym stanie. Na szczęście strażnikom udało się stłumić pożar. W celach było potwornie zimno. Poza tym generałowie przebywali w ścisłej izolacji, cenzurowano ich listy. To wszystko miało służyć ich upokorzeniu.
Rozwadowski w wileńskim więzieniu przesiedział przeszło rok, mimo że pod koniec 1926 r. sąd wojskowy oświadczył, że nie ma powodów do jego dalszej izolacji. Wówczas władze wykorzystały przeciwko niemu przepis z Ustawy o Postępowaniu Karnym Wojskowym z 1920 r., wedle którego mogły go dalej przetrzymywać. Gdy w końcu został zwolniony miał wyrzuty sumienia wobec wciąż więzionego generała Włodzimierza Zagórskiego, który później zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach.
PAP: Stryjeczny brat generała, płk Adam Rozwadowski stwierdził, że przyczyną śmierci jego krewnego była „trucizna moralna”. Czy jesteśmy w stanie zaryzykować stwierdzenie z jakimkolwiek prawdopodobieństwem, że przyczyną śmierci była prawdziwa trucizna?
Dr Mariusz Patelski: Wówczas było wiele takich pogłosek, między innymi sugerujących, że w ścianach jego celi był arszenik. Nigdy nie poznamy prawdy. Kilka niejasnych faktów budzi wiele wątpliwości. Nie pozwolono na wykonanie sekcji zwłok generała. Nie jesteśmy jednak w stanie przesądzić jaka była przyczyna śmierci.
PAP: Czy władze sanacyjne zgodziły się na pogrzeb generała z honorami wojskowymi?
Dr Mariusz Patelski: Niektóre elementy ceremoniału pogrzebu wojskowego zostały zachowane. Generał zmarł w Warszawie, gdzie miał przedstawić swój memoriał na komisji wojskowej Senatu. Leczył się w Lecznicy św. Józefa przy ul. Hożej. W Katedrze Polowej 20 października 1928 r. odbyła się msza żałobna. Pociągiem przetransportowano zwłoki do Lwowa ponieważ jego życzeniem było być pochowanym wśród swoich żołnierzy, obrońców Lwowa.
Władze przydzieliły asystę wojskową, ale pogrzeb odbywał się w godzinach porannych co uniemożliwiło wielu osobom udział w ceremonii. Obawiano się, że pogrzeb przekształci się w wielką manifestację polityczną, ponieważ był popularny wśród lwowian. Na pogrzebie nie pojawili się najwyżsi przedstawiciele Wojska Polskiego. Trumnę nieśli emerytowani generałowie m.in.: Stanisław Haller, Roman Żaba, Robert Lamezan de Salinis, Walery Maryański, Franciszek Meraviglia-Crivelli oraz Filip Siarkiewicz.
***
Miejsce pochówku Tadeusza Jordan Rozwadowskiego pozostaje nieznane. W latach siedemdziesiątych władze ZSRS zniszczyły Cmentarz Orląt Lwowskich. Polska działaczka społeczna Maria Tereszczakówna wraz z grupą kilku innych osób, w celu ratowania szczątków polskich bohaterów przeniosła kilka ciał zasłużonych Polaków w inne miejsca. W wyniku śmierci bezpośrednich świadków pamięć o miejscu pochówku zwłok generała Rozwadowskiego zatarła się. Według Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ciało Rozwadowskiego zostało przeniesione w nieznane miejsce, prawdopodobnie na Cmentarzu Łyczakowskim.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/