Mamy zbyt małą reprezentację kobiet w podręcznikach do historii - mówi w rozmowie z PAP dr Agnieszka Janiak-Jasińska z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Musi się w nich znaleźć miejsce dla połowy społeczeństwa - dodaje.
PAP: Powszechna edukacja historyczna ma swoje korzenie w XIX wieku. Wówczas ukazały się pierwsze masowo drukowane podręczniki szkolne do historii. Jakie miejsce w narracji historycznej zajmowały kobiety?
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Postrzeganie miejsca kobiet w historii jest zawsze pochodną poglądów na historię. Jeżeli wówczas postrzegano historię jako dzieje państwa i narodu, to kobiet w takiej narracji było bardzo niewiele. Historia wojen i dyplomacji uprawianej w zaciszach gabinetów jest niemal niedostępna dla kobiet, sprawia że są w niej nieobecne.
W dwudziestoleciu międzywojennym starano się pamiętać o kobietach walczących w Legionach, ponieważ odgrywały istotną rolę w życiu politycznym II RP. W narracji współczesnej zupełnie się je pomija. Maria Wittek ps. Mira, pierwsza Polka w historii Wojska Polskiego, która została mianowana na stopień generała nie pojawia się we współczesnych podręcznikach.
Nie ma w nich również Aleksandry Zagórskiej, Wandy Gertz ps. Kazik i wielu innych żołnierek z kobiecych jednostek Wojska Polskiego walczących o Lwów, Wilno i w całej wojnie polsko-bolszewickiej. Jedynie z zamieszczanych w podręcznikach ilustracji przedstawiających bohaterskie Orlęta Lwowskie, uczniowie mogą wywnioskować, że były wśród nich kobiety. Tymczasem w wojnach u zarania II RP kobiety walczyły we wszystkich formacjach poza lotnictwem i oddziałami pancernymi, a liczba ich wzrosła z ok. 400 obrończyń Lwowa do ok. 2500 żołnierek w wojnie z bolszewikami. W II RP pamiętano o nich, dziś nie.
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Jeśli będziemy ograniczać nauczanie historii do zgłębiania dziejów dyplomacji czy funkcjonowania struktur państwa to w podręcznikach historii właściwie kobiet nie będzie. Jeżeli spojrzymy na politykę w szerszym kontekście, to niewątpliwie znajdzie się tam dla nich miejsce.
PAP: Nie pojawia się nawet tak zasłużona dla ruchu niepodległościowego Aleksandra Piłsudska.
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: W jednym z podręczników licealnych dot. XX wieku pojawia się, ale wyłącznie w roli żony Józefa Piłsudskiego. Nie mówi się, że była bojowniczką PPS uczestniczącą w najważniejszych akcjach.
PAP: Może więc wydawać się zaskakujące, że w PRL-u, tak mocno akcentującym propagandowo równość kobiet i konieczność walki o ich prawa, jeszcze bardziej oddalamy się od mówienia o kobietach w historii.
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Pamiętajmy, że początkowo podręczniki w PRL-u kończyły swoją narrację na 1945 r. Później o kobietach mówiono w podręcznikach jako o budowniczych „nowej Polski”. Przypisywano im więc nowe męskie role.
W odniesieniu do wcześniejszych epok – kobiety dostawały się do podręcznikowych narracji, jeśli znalazły się w centrum wydarzeń politycznych i tym samym w roli przypisywanej tradycyjnie mężczyźnie, jak np. Jadwiga Andegaweńska jako król Polski.
Bardzo mało mówi się o kobietach pełniących swoje zwykłe role. Mogłoby się wydawać, że w PRL-u poświęcano wiele miejsca historii społecznej, ale pisano o niej z perspektywy klasowej, w której nie mieściła się kategoria płci. Szeroko omawiano więc położenie niewolników, ale nie sposób było dowiedzieć się czegoś więcej o roli kobiet w społeczeństwach starożytnych.
PAP: Mówimy o kobietach ze szczytów władzy. Jak jednak opowiadać o zwykłych kobietach? Czy można dla nich znaleźć miejsce?
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: W podręcznikach do historii musi się znaleźć miejsce dla połowy społeczeństwa, lub połowy narodu, bez względu na to, z którą z tych dwóch kategorii czujemy się bardziej związani. Nikt o zdrowych zmysłach nie udowodni bowiem słuszności wypchnięcia z narracji historycznej połowy populacji.
Jeśli będziemy ograniczać nauczanie historii do zgłębiania dziejów dyplomacji czy funkcjonowania struktur państwa to w podręcznikach historii właściwie kobiet nie będzie. Jeżeli spojrzymy na politykę w szerszym kontekście, to niewątpliwie znajdzie się tam dla nich miejsce.
Dam dwa przykłady. Coraz częściej w podręcznikach mówi się o skutkach konfliktów zbrojnych: stratach gospodarczych, śmierci żołnierzy, dramatach cywilów. Wśród nieszczęść dotykających ludność cywilną nie wymienia się jednak przemocy wobec kobiet. W każdym konflikcie zbrojnym padają one ofiarą gwałtów i innych form przemocy, które nie dotykały mężczyzn. Nie pojawia się również wątek dzieci narodzonych w wyniku gwałtów, a często po wojnach stygmatyzowanych. Historie te niezbyt często stają się przedmiotem badań polskich historyków, niemal w ogóle nie trafiają do podręczników szkolnych.
Gdybyśmy uznali, że kobieca połowa społeczeństwa po prostu musi pojawiać się w narracjach podręcznikowych, to mówiąc o kształtowaniu się dziewiętnastowiecznych partii politycznych zwracalibyśmy uwagę na ich stosunek do postulatu emancypacji kobiet i przyznania im praw wyborczych. Dostrzeżenie różnic w poglądach socjalistów i narodowej demokracji nie tylko na kwestie narodowe, wyznaniowe i społeczne, ale również na tzw. „kwestię kobiecą” sprawiłoby, że uczniowie dostrzegliby wagę płci jako kolejnego - po narodowości, wyznaniu, pochodzeniu społecznym - kryterium podziałów społecznych. Do narracji podręcznikowych weszłyby wówczas również szczególnie aktywne członkinie partii, czy działaczki społeczne aktywne w ruchach politycznych tego okresu.
PAP: To może powinniśmy opowiadać o konkretnych kobietach...
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Tak, mamy zbyt małą reprezentację kobiet w podręcznikach. Specjalnie na tę okazję policzyłam, ile kobiet i ilu mężczyzn pojawia się w jednym z podręczników do I klasy szkoły ponadgimnazjalnej obejmujących historię XIX i XX w. Wśród 328 osób wymienionych w tej książce jest zaledwie ok. 20 kobiet. Dodam, że podręcznik ten obejmuje historię powszechną i ojczystą, znalazło się w nim miejsce i na historię społeczną i dzieje kultury.
PAP: Kogo wymieniają autorzy?
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Na przykład Elizę Orzeszkową, która jest przedstawiona jako czołowa pozytywistka. To oczywiście prawda, ale nie wiadomo, czy uczniowie kojarzą pozytywizm z postulatem emancypacji kobiet. W krótkich notkach o pozytywizmie raczej się o tym nie wspomina. Brakuje też informacji, że niemal cała twórczość pisarki poświęcona była potrzebie zmian w pozycji społecznej kobiet. Nie bez przyczyny przecież Orzeszkowa stała się w pewnym momencie patronką ruchu feministycznego w Polsce.
PAP: To dość zaskakujące, że takie tematy zupełnie nie pojawiają się w podręcznikach…
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Ponieważ kwestie te nie istnieją w świadomości historyków. Rzadko spogląda się na dzieje społeczne poprzez pryzmat płci. Wspomnianą przeze mnie przemocą wobec kobiet zajmuje się niewielka grupa historyków, głównie kobiet. Tematy te nie trafiają nawet do podręczników uniwersyteckich, na których kształcą się przyszli nauczyciele. Należy więc działać na rzecz poprawy świadomości historyków, aby umieli posługiwać się w swoich badaniach kategorią płci równie sprawne jak kategorią narodu i klasy społecznej. Inaczej w podręcznikach szkolnych w dalszym ciągu dziewiętnastowieczna Łódź przedstawiana będzie jako miasto robotników, choć ponad połowę pracujących w tamtejszych fabrykach stanowiły kobiety, a uczniowie nie będą sobie w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w przemyśle włókienniczym zarobki były zawsze znacznie niższe niż w przemyśle metalowym czy chemicznym.
PAP: Jak przełamać tę dominującą narrację?
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Nie można być pesymistą. Podstawa programowa do przedmiotu ponadgimnazjalnego „Historia i społeczeństwo” przewiduje możliwość zgłębiania historii płci ujętej w dzieje rodziny („Kobieta, mężczyzna, rodzina”). Pojawiły się już na rynku wydawniczym pierwsze materiały i podręczniki wspierające nauczycieli w realizacji tego wątku. Coraz częściej w podręcznikach pojawiają się wzmianki o ruchu emancypacyjnym, ale na razie tylko w ramach nauczania o historii powszechnej, tak jakby ten problem nie dotyczył ziem polskich. Mamy więc można powiedzieć historię kobiet ujętą w nawias lub wpisaną na margines, ale to już jest pewien sukces.
Receptą na dalsze zmiany jest rozwój badań naukowych i ich równościowe traktowanie. Warto również budować silniejsze związki z historiografią światową, w której nikt nie neguje potrzeby patrzenia na historię poprzez kategorię płci. Widzę więc szansę na zmianę podejścia do nauczania historii.
PAP: Jakie jeszcze błędy popełniają autorzy podręczników opowiadając o historii kobiet?
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Wątki dotyczące kobiet są często infantylizowane, podobnie jak wiele innych wątków historii społecznej. Często zbyt łatwo popadają przy ich omawianiu w nadmierne uproszczenia. Jako przykład mogę tu wymienić uważaną przez autorów za interesującą dla młodzieży historię mody. Wprawdzie omawia się wówczas strój męski i kobiecy, to jednak ich interpretacja jest dość powierzchowna. Nie wykorzystuje się wątków historii mody do omawiania kulturowych różnic pomiędzy płciami.
Uczniowie nie dowiadują się, że mężatka musiała nosić nakrycie głowy, a na jego brak mogła sobie pozwolić jedynie panna. Bez tej informacji nie zrozumieją, że społeczna pozycja kobiety oraz sytuacja prawna zależała niegdyś od jej stanu cywilnego. Takie „etykietowanie” nie dotyczyło mężczyzn. Ich strój nie informował, czy są kawalerami czy może mają już żony. Stan cywilny nie wpływał bowiem ani na ich pozycję społeczną ani na zasób praw.
Innym przykładem może być narracja poświęcona pracy kobiet w czasach I wojny światowej, wykorzystująca określenia nieco je deprecjonujące, np.: „okazało się, że kobiety świetnie radzą sobie w zawodzie policjanta”. Często wiąże się wojenną aktywizację zawodową kobiet ze wzrostem ich samodzielności życiowej i nadaniem im praw wyborczych, ale nie wspomina się o ich długiej walce o prawa polityczne. Tymczasem na ziemiach polskich kobiety podnosiły ten postulat już na przełomie XIX i XX w. i zabiegały o jego umieszczenie w programach partii politycznych. Nie można tej sprawczości kobiet pomijać.
PAP: Czy prowadzone są całościowe badania nad treścią podręczników pod kątem obecności kobiet w ich narracjach?
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Niedawno zakończył się poświęcony temu zagadnieniu kilkuletni projekt badawczy prowadzony na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Koncentrował się on na podręcznikach gimnazjalnych, czyli na III etapie edukacyjnym - kluczowym dla całego procesu edukacji historycznej.
Wyniki analiz opublikowano w zeszłym roku w książce „Niegodne historii? O nieobecności i stereotypowych wizerunkach kobiet w podręcznikowej narracji historycznej w gimnazjum”. Już sam tytuł sygnalizuje do jakich wniosków doszły autorki. Prowadzenie takich badań pozwala zdiagnozować, w których obszarach występuje najwięcej niedostatków, gdy chodzi o budowaniu opowieści na temat kobiet.
PAP: Mówimy do tej pory wyłącznie o podręcznikach, ale jak wygląda to w innych obszarach edukacji historycznej, takich jak muzealnictwo, filmy dokumentalne, programy edukacyjne. Czy tam występuje ten sam problem co w podręcznikach szkolnych?
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Poruszył pan bardzo ważną kwestię. Edukacja historyczna odbywa się nie tylko w szkole. Co więcej, podręcznik nie musi być głównym narzędziem dydaktycznym, choć najczęściej jest bardzo ważny i traktowany przez samych uczniów jako kluczowy. Nauczyciele wkładają wiele wysiłku w zapewnienie wielu dodatkowych materiałów i przekazanie wiedzy wykraczającej swoim zakresem poza podręcznik.
Ogromną rolę w edukacji historycznej odgrywają również grupy rekonstrukcyjne i lokalne inicjatywy budujące pamięć historyczną. Coraz bardziej angażują się w inicjatywy te środowiska kobiece. Za przykład posłużyć może tu Krakowski Szlak Kobiet i kolejne tego typu przedsięwzięcia w innych miastach Polski. Pokazują jak łatwo można wpleść pamięć o doświadczeniu kobiet w wielką i lokalną historię. Nauczyciele bardzo często korzystają z takich inicjatyw edukacyjnych. W tej przestrzeni sytuacja jest więc niezła.
W nowoczesnych muzeach, takich jak Muzeum Powstania Warszawskiego, czy w jeszcze większym stopniu Europejskim Centrum Solidarności, uwzględnia się płeć i kontekst społeczny bohaterów. Wydaje się więc, że oferta edukacyjna poza szkołą może z powodzeniem uzupełniać braki w podręcznikach.
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Niedawno zakończył się poświęcony temu zagadnieniu kilkuletni projekt badawczy prowadzony na UAM. Koncentrował się on na podręcznikach gimnazjalnych, czyli na III etapie edukacyjnym - kluczowym dla całego procesu edukacji historycznej. Wyniki analiz opublikowano w zeszłym roku w książce „Niegodne historii? O nieobecności i stereotypowych wizerunkach kobiet w podręcznikowej narracji historycznej w gimnazjum”. Już sam tytuł sygnalizuje do jakich wniosków doszły autorki.
PAP: Wiele takich inicjatyw związanych jest z upamiętnieniem żołnierzy podziemia antykomunistycznego. Tam wątek kobiet walczących po 1945 r. jest bardzo silnie eksponowany.
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Tak, są to często inicjatywy lokalne. Ich wielką zaletą jest uzmysłowienie odbiorcom, że wielka historia działa się również w środowisku lokalnym. Walka oddziałów żołnierzy niezłomnych nie byłaby możliwa bez wsparcia lokalnych społeczności, dla których były one emanacją żywionych przez nie nadziei.
Często w samej walce oraz na zapleczu znaczącą rolę odgrywały kobiety. Ten przykład pokazuje, że opowiadanie o historii lokalnej, to jednocześnie opowiadanie o historii kobiet. Do naszej zbiorowej pamięci będą przywołani ci, którzy nie trafili na pomniki, ale bez nich wiele wydarzeń historycznych przebiegłoby inaczej.
PAP: Mikrohistoria jest więc najlepszą drogą do stworzenia pamięci historycznej o kobietach?
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Tak, jest to również najlepsza droga do utożsamienia dziejów lokalnych i wielkiej historii. Wielka narracja historyczna może być dla uczniów zbyt odległa, ale historia ich lokalnych społeczności jest zdecydowanie bliższa. Łatwiej przyswajać wiedzę o przeszłości, gdy możliwa jest pośrednia choćby identyfikacja wiekopomnych wydarzeń historycznych z losami własnej rodziny.
PAP: Czy polskie kobiety są obecne w świadomości historycznej poza naszym krajem?
Dr Agnieszka Janiak-Jasińska: Maria Skłodowska-Curie, ale mam wątpliwości, czy przebijamy się z wiedzą, że ta wybitna uczona była Polką.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/ mhr/