Nie podjęliśmy ostatecznej decyzji ws. przekazania z Funduszu Reprywatyzacji dotacji dla Warszawy na 2016 r. - przyznał w środę wiceszef MSP Mikołaj Wild. Chodzi o dotację do 200 mln zł na wypłatę odszkodowań związanych ze skutkami tzw. dekretu Bieruta.
Na środowym posiedzeniu sejmowej komisji ds. energii i skarbu państwa posłowie zapoznali się ze stanowiskiem Ministerstwa Skarbu Państwa nt. przekazania z Funduszu Reprywatyzacji dotacji dla Warszawy na wypłatę odszkodowań wynikających z tzw. dekretu Bieruta.
Poseł PO Marcin Kierwiński powiedział, że znowelizowana w 2013 r. przez Sejm ustawa o komercjalizacji i prywatyzacji zakładała, że przez trzy kolejne lata Warszawa wspierana będzie z Funduszu Reprywatyzacyjnego kwotą do 200 mln zł rocznie na wypłatę odszkodowań za nieruchomości przejęte tzw. dekretem Bieruta. Takie wsparcie zostało udzielone stolicy w 2014 i 2015 r. MSP nie podjęło jeszcze ostatecznej decyzji ws. przekazania środków na 2016 r., pierwszy wniosek miasta w tej sprawie nie został pozytywnie rozpatrzony.
Wiceszef MSP Mikołaj Wild podkreślił, że nowelizacja ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji nie rozwiązuje żadnego z problemów reprywatyzacyjnych, jedynym jej skutkiem było stworzenie dla ministra skarbu państwa możliwości, a nie zobowiązania, zastrzyku finansowego dla Warszawy w wysokości do 200 mln zł.
Wild ocenił, że stolica jest "głównym beneficjentem" dekretu Bieruta, ponieważ gospodaruje nieruchomościami przejętymi na mocy tego aktu.
"Jednocześnie to Skarb Państwa, czyli wszyscy mieszkańcy RP, ponosi główne ciężary związane z reprywatyzacją w Warszawie. W latach 2014 i 2015 na zaspokojenie roszczeń związanych z gruntami warszawskimi przewidziano 90 proc. wypłat z Funduszu Reprywatyzacji. Wypłacono łącznie 793 mln zł, z czego w formie dotacji prezydent (Warszawy) otrzymał 370 mln zł, a niemal drugie tyle - 344 mln zł - Skarb Państwa, płacąc odszkodowania spadkobiercom dawnych właścicieli. Na zaspokojenie roszczeń dotyczących nieruchomości poza Warszawą wydano jedynie (...) 79 mln zł (...)" - powiedział Wild.
Jak przekonywał, MSP dostało pismo podpisane przez prezydent stolicy, pozbawione "jakiegokolwiek uzasadnienia", którego treść sprowadzała się do prośby o podpisanie umowy o dotację celową na 2016 r. Wild ocenił, że nie było to "wystarczająco poważne podejście", które pozwoliłoby zrozumieć, w czym "sytuacja Warszawy jest tak dramatyczna", że uzasadnia uruchomienie dotacji.
Resort dostał następnie kolejne pismo od ratusza, lepiej umotywowane, podpisane przez wiceprezydenta stolicy Jarosława Jóźwiaka - przyznał wiceszef MSP.
"Również nie odwołuje się ono do szczególnej sytuacji Warszawy, tylko tak naprawdę do pewnych wydatkowanych kwot, tego, że kwoty zostały zabezpieczone w budżecie. I tutaj nie podjęliśmy jeszcze ostatecznej decyzji w tym zakresie (...) ponieważ wciąż mamy wątpliwości (...); chociażby to, że Warszawa jest najbogatszym i najszybciej rozwijającym się chyba miastem w Polsce. Na dzień dzisiejszy, nie uprzedzając decyzji ministra, która ostatecznie zostanie podjęta, nie ukrywam, że mam duże problemy z dostrzeżeniem przyczyn, które uzasadniałyby szczególne wsparcie dla m.st. Warszawy" - powiedział Wild.
Do słów wiceszefa MSP odniósł się wiceprezydent stolicy Jarosław Jóźwiak. Przypomniał on, że dekret Bieruta był decyzją państwową, a miasto w 2011 r. wypłaciło 234 mln zł na odszkodowania z tytułu roszczeń, w 2012 r. - 182 mln zł, w 2013 r., z powodu problemów finansowych miasta, tylko 14 mln zł oraz w latach 2014 i 2015, kiedy miasto miało wsparcie z Funduszu Reprywatyzacji, odpowiednio 255 mln i 297 mln zł.
Łącznie wypłacono ponad 1 mld 110 mln zł na odszkodowania, z czego niecałe 400 mln zł pochodziło ze wsparcia z budżetu państwa, a pozostałe ponad 700 mln zł wypłaciła Warszawa ze swoich własnych dochodów - mówił Jóźwiak. "Nie jest tak, że Warszawa wykorzystuje jakieś 90 proc. Funduszu, cały plan finansowy Funduszu to 4,4 mld zł, miasto ma z tego funduszu otrzymać jedynie 200 mln zł dotacji, co stanowi 4,5 proc. całego planu Funduszu" - zaznaczył Jóźwiak.
Podał, że obecnie stołeczny ratusz ma 561 spraw, w których zostały wydane wyroki Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego zobowiązujące prezydent Warszawy do rozpatrzenia spraw odszkodowawczych w wyznaczonych terminach.
Wiceprezydent stolicy sprzeciwił się też stwierdzeniu, że Warszawa jest "beneficjentem dekretu Bieruta"; mówił, że miasto jest "bardziej ofiarą" tego dekretu. Jak argumentował, miasto musi zwracać nieruchomości, które nie są wykorzystywane pod cele publiczne, z tym, że jako cele publiczne określa się obecnie tylko drogi publiczne i cmentarze. Miasto - mówił Jóźwiak - traci grunty m.in. pod szkołami i boiskami szkolnymi, przedszkolami i żłobkami; placówki muszą być zamykane lub miasto musi wykupywać grunty po cenach komercyjnych.
Dodatkowym problemem - według Jóźwiaka - jest kwestia lokatorów komunalnych: budynki, w których mieszkają, również podlegają zwrotom.
"Trudno nazwać to wszystko beneficjami, jakie ponosimy z dekretu Bieruta" - podsumował Jóźwiak. Ponadto - mówił - Warszawa płaci rocznie od 700 do 900 mln zł z tytułu tzw. janosikowego. "Gdyby Warszawa nie płaciła janosikowego, nie musielibyśmy przychodzić do państwa po tę pomoc" - powiedział Jóźwiak.
Mówił, że załącznikiem tegorocznego budżetu państwa jest plan Funduszu Reprywatyzacji. "W ramach tego planu finansowego wskazano 200 mln zł na dotacje dla jednostek samorządu terytorialnego, czyli minister nie wykonuje decyzji państwa jako Sejmu, który wskazuje, że te pieniądze dla miasta zostały zapisane w ustawie budżetowej" - mówił Jóźwiak.
Dekret z 26 października 1945 r. "O własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy", podpisany został przez ówczesnego przewodniczącego Krajowej Rady Narodowej Bolesława Bieruta. Skutkiem jego wejścia w życie (w listopadzie 1945 r.), było przejęcie wszystkich gruntów w granicach miasta przez gminę m.st. Warszawy, a w 1950 r. przez Skarb Państwa - w związku ze zniesieniem samorządu terytorialnego. (PAP)
kos/ gma/