Polacy mogą równać się z największymi mocarstwami w zakresie badań geograficznych i przyrodniczych – wierzył w to jeden z największych polskich podróżników XIX wieku Stefan Szolc-Rogoziński, który w latach 1882-1883, mimo nieobecności Polski na mapie Europy, zrealizował pierwszą polską ekspedycję badawczą do zachodniej Afryki. W czwartek mija 155. rocznica urodzin polskiego podróżnika, odkrywcy m.in. Kamerunu.
"Stefan Szolc-Rogoziński był młodym i pełnym pasji podróżnikiem, który na ziemiach polskich, bo przecież w XIX wieku Polski na mapach Europy nie było, zorganizował pierwszą wyprawę do Afryki o charakterze naukowym" – opowiadał PAP historyk prof. Michał Jarnecki z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, autor książki "Stefan Szolc-Rogoziński (1861-1896). Z Kalisza do Kamerunu". Z Szolc-Rogozińskim podróżowało dwóch jego młodych przyjaciół; byli to geolog Klemens Tomczek oraz meteorolog i etnograf Leopold Janikowski. "Wszyscy byli z entuzjazmem nastawieni do tej egzotycznej podróży" - dodał.
Stefan Szolc-Rogoziński urodził się 14 kwietnia 1861 roku w Kaliszu. Pochodził ze śląskiej polsko-niemieckiej rodziny – jego ojcem był przemysłowiec Ludwik Scholtz, a matką córka adwokata Malwina z domu Rogozińska. Młody Stefan dla podkreślenia polskości swoich wypraw spolszczył nazwisko ojca i jednocześnie dodał nazwisko rodowe matki. Kształcił się w Rosji w szkole marynarki wojennej. Podczas jednego z rejsów na okręcie „Generał Admirał” wzdłuż wybrzeży Afryki zaraził się miłością do tego kontynentu.
"Tam, między Sudanem a Kongo, poza brzegami, które oblewa Ocean Atlantycki, ukrywa ta część świata olbrzymi pas ziemi nieznanej jeszcze zupełnie, w której Kongo i Niger czerpią wielką część swych wód. Te pola żaden pług badacza jeszcze nie orał i ta właśnie zasłona pociągała mnie ku sobie" – pisał Stefan Szolc-Rogoziński w swojej książce "Żegluga wzdłuż zachodnich brzegów Afryki na lugrze +Łucya-Małgorzata+ 1882-1883". W pięknym literackim stylu opisuje również trudy podróżnika, choć niepozbawione radości: "Życie eksploratora to życie ciągłych trosk i cierni, ciągłego pragnienia i ciągłych zawodów; choć i on ma swe chwile duchowej rozkoszy, ale tylko gdy zdołał nowy krok naprzód uczynić".
Prof. Michał Jarnecki: Wyprawa ta miała zwrócić uwagę świata na Polaków. Poparli ją m.in. tacy pisarze jak Henryk Sienkiewicz i Bolesław Prus, a także wydawca +Wędrowca+ Filip Sulimierski i geograf Wacław Nałkowski. Wspierali też młodego eksploratora finansowo, bo właśnie brak niezbędnych funduszy był jego największą przeszkodą. Przeciwnikiem był za to Aleksander Świętochowski, który uważał, że zbierane publicznie pieniądze powinny być wydane na cele społeczne np. poprawę polskich dróg"
W XIX wieku podróże z Polski do Afryki – jak podkreśla prof. Jarnecki – były rzadkością, a wyprawa Szolca-Rogozińskiego była pierwszą, która tak wyraźnie stawiała sobie cele naukowe. "Czy ta podróż była do końca naukową jest oczywiście kwestią dyskusyjną, bo byli to przecież młodzi ludzie, których wiedza wymagała pogłębienia. Niemniej jednak stawiali sobie zadanie zdobycia i spopularyzowania wiedzy o zachodniej Afryce w miejscu, gdzie dziś znajduje się Kamerun. Dodajmy też, że choć wyprawy do Afryki były organizowane nawet w XVIII wieku, to jednak za nimi stała siła państwa, np. Imperium Brytyjskiego, Prus lub Francji. Tymczasem Szolc-Rogoziński z przyjaciółmi musieli swoją podróż sfinansować samodzielnie, co było dla nich bardzo trudnym i wymagającym wielu zabiegów zadaniem” – powiedział historyk.
Mimo że Polska w XIX wieku nie miała własnej państwowości Szolc-Rogoziński chciał udowodnić swoją wyprawą, że Polacy mogą równać się z największymi mocarstwami w zakresie badań geograficznych i przyrodniczych. "Wyprawa ta miała zwrócić uwagę świata na Polaków. Poparli ją między innymi tacy pisarze jak Henryk Sienkiewicz i Bolesław Prus, a także wydawca +Wędrowca+ Filip Sulimierski i geograf Wacław Nałkowski. Wspierali też młodego eksploratora finansowo, bo właśnie brak niezbędnych funduszy był jego największą przeszkodą. Przeciwnikiem był za to Aleksander Świętochowski, który uważał, że zbierane publicznie pieniądze powinny być wydane na cele społeczne np. poprawę polskich dróg" – dodał profesor.
Ostatecznie polscy badacze wspólnie z francuskimi żeglarzami podnieśli kotwicę 13 grudnia 1882 roku. Statek "Łucya-Małgorzata" wypłynął z Hawru we Francji, a na jego maszcie obok bandery francuskiej powiewała flaga z warszawską Syrenką, ponieważ polska bandera w tym czasie była usunięta z rejestru flag. Ekspedycja dotarła do wybrzeży obecnego Kamerunu przez wyspę Maderę, Wyspy Kanaryjskie, kraje zachodniej Afryki, w tym Liberię, dzisiejsze Wybrzeże Kości Słoniowej i Ghanę oraz wyspę Fernando Poo (obecnie wyspa Bioko). Polacy na miejscu założyli stację badawczą, skąd organizowali wyprawy w głąb lądu i wzdłuż wybrzeży.
"Wyniki badawcze całej ekspedycji były może skromne, ale pamiętajmy, że w drugiej połowie XIX wieku minął już czas największych odkryć geograficznych. Pod uwagę należy brać też ich możliwości bez wsparcia państwa. Niezależnie od tego ich największymi osiągnięciami były odkrycie Jeziora Słoniowego (Barombi Mbu) i dokładne zbadanie biegu rzeki Mungo. Przy okazji udało im się też wspiąć na jedną z najwyższych gór Afryki zachodniej – do dziś czynny wulkan Kamerun" – opowiadał prof. Jarnecki.
Przypomniał też o kolonialnej grze Szolca-Rogozińskiego, który snuł plan zdobycia części ziem zachodniej Afryki dla Polski. "Ostatecznie przekonał wodzów do przyjęcia poddaństwa brytyjskiego tym samym narażając się Niemcom i kanclerzowi Otto von Bismarckowi, który skarżył się, że gdyby nie +ten polski awanturnik+ to zdobycie Kamerunu dla Niemiec poszłoby znacznie łatwiej" – dodał historyk.
Stefan Szolc-Rogoziński w uznaniu za zasługi został w 1885 roku członkiem prestiżowego Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie. Wielokrotnie wracał do zachodniej Afryki, podróżował także po Egipcie. W 1896 roku w wieku zaledwie 35 lat zginął w Paryżu w wypadku pod kołami omnibusu. Dokładne miejsce jego pochówku nie było znane przez ponad 100 lat, dopiero po zbadaniu dokumentacji przez prof. Jarneckiego i dzięki Barbarze Kłosowicz-Krzywickiej z Towarzystwa Opieki nad Grobami i Zabytkami Historycznymi we Francji udało się odkryć jego grób na jednej z paryskich nekropolii. (PAP)
nno/