Od paru dni jakieś fatum wisi nad członkami międzynarodowej ekspedycji, biorącymi udział w trzeciej wyprawie do wraku niszczyciela eskortowego ORP "Kujawiak", który spoczywa na dnie Morza Śródziemnego u wybrzeży La Valletty na Malcie. Członkowie ekipy przyznają, że zaczyna robić się nerwowo w jej szeregach i zastanawiają się, czy dobra passa opuściła nurków?
Po problemach z mocnymi prądami podwodnymi, które długo nie pozwalały nurkom na zejście na wrak okrętu, i po zaledwie jednym dniu względnie dobrej pogody, którą wykorzystano na poszukiwanie (na razie bezskutecznie) dzwonu, następne dwa dni członkowie międzynarodowej ekspedycji musieli spędzić na lądzie z uwagi na silnie wiejące wiatry – relacjonował PAP Piotr Wytykowski, który kilka dni temu, po 74 latach od zatonięcia okrętu, zawiesił polską banderę na "Kujawiaku". Nurek ma nadzieję, że teraz biało-czerwona będzie "powiewać" na okręcie przez kolejne lata.
Ale wracając do złej pogody. Skipper nie chciał narażać ekipy na niebezpieczeństwo, bowiem zachodziła obawa, że może dojść do wywrócenia się łodzi motorowej. Życie ludzkie jest najważniejsze. Zapowiedzi meteorologiczne na ostatnie dni pobytu wyprawy na Malcie także nie napawają optymizmem, choć nurkowie wierzą, że jeszcze nie wszystko stracone.
Korzystając z przymusowego pobytu na lądzie załoga "The Heart of L 72" (taki kryptonim nosi wyprawa) spotkała się z szóstką studentów i ich opiekunem prof. Chrisem Clarkiem z Kalifornii, którzy na jednym z tamtejszych uniwersytetów studiują archeologię podwodną. Od kilku dni odbywają oni praktyki podwodne na Malcie.
Podczas ponad dwugodzinnego spotkania członkowie zespołu zaprezentowali amerykańskim studentom dotychczasową działalność Stowarzyszenia Wyprawy Wrakowe i kilkuletnie dokonania "podwodnych detektywów" w poszukiwaniu wraków na morzach. Pokazali im także angielskojęzyczną wersję filmu dokumentalnego, dołączonego do książki Mariusza Borowiaka "Podwodni tropiciele. Tajemnica wraku niszczyciela eskortowego ORP Kujawiak".
Wytykowski przyznaje, że młodzież z Kalifornii była pod wrażeniem dokonań nurków, a pytaniom nie było końca. Wymieniliśmy się adresami kontaktowymi z nadzieją na współpracę w przyszłości – dodał.
Następnego dnia nurkowie wybrali się do Muzeum Morskiego w La Valletcie. Dzięki pomocy dra Timmy Gambina z Uniwersytetu Maltańskiego (jednego z największych autorytetów w sprawach archeologii podwodnej na Morzu Śródziemnym i przyjaciela Stowarzyszenia) mieli możliwość poznanie muzeum "od kuchni”. Poza stałą ekspozycją, zwiedzili także magazyny i pracownie, w których przeprowadza się renowację eksponatów.
"Dla turystów te pomieszczenia są nieosiągalne, a my mogliśmy zobaczyć jak wygląda zakulisowe życie muzeum morskiego” - relacjonował organizator wyprawy.
Nadszedł kolejny dnień ekspedycji. Pobudka o godz. 5. Pogoda sprzyjała nurkowaniu, ale nastroje wśród członków ekipy były zdecydowanie mniej optymistyczne. Jak przyznaje Wytykowski, wyczuwa się napięcie, które nie jest dobrym wsparciem dla nurkujących na głębokości 100 metrów. Dodatkowo okazało się, że pomimo naprawy, nie udało się przywrócić do życia drona.
Krótko przed zejściem pod wodę jeden z nurków zgłosił awarię komputera swojego rebreathera i musiał zostać w łodzi. Kolejne poszukiwania dzwonu musiało się więc odbyć z udziałem mniejszego zespołu nurków, co źle wróży powodzeniu misji. Na domiar złego, także nurek suportowy poinformował o awarii komputera nurkowego. "Znów mieliśmy kłopot z odnalezieniem bojki, która zatonęła i znaleźliśmy ją na głębokości 30 metrów. Kolejna strata czasu. Czy to prześladujące
nas fatum się wreszcie skończy?” - zastanawia się Wytykowski. Okrętowego dzwonu wciąż nie odnaleziono...
szu/