Wydana z okazji 50. rocznicy śmierci Edith Piaf biografia "Piaf, francuski mit" demistyfikuje piosenkarkę, której prywatne życie obrosło w mity, ale oddaje sprawiedliwość jej talentowi i umiejętności odkrywania młodych, obiecujących gwiazd.
Piaf zmarła 10 października 1963 roku; jej świetnie udokumentowana biografia pióra byłego dziennikarza "Le Monde" Roberta Bellereta ukazała się w tym tygodniku we Francji, w wydawnictwie Fayard.
Belleret, który sięgnął po niewykorzystane przez poprzednich biografów listy piosenkarki do jej przyjaciela i powiernika Jacquesa Bourgeata, przeprowadził "szczegółową weryfikację" mitów otaczających życie Piaf - pisze AFP.
Oczywiste kłamstwa i półprawdy na temat gwiazdy były powtarzane i propagowane przez jej własne otoczenie, a sama Piaf również "karmiła swój mit" takimi opowieściami.
Była córką piosenkarki i akrobaty, i prawdą jest, że oddano ją na wychowanie babkom, ale już do mitów należy zaliczyć to, że urodziła się na ulicy, że jako dziecko pojono ją czerwonym winem czy to, że jako mała dziewczynka została dotknięta okresową ślepotą.
Nie potwierdziły się też opowieści o przekazywaniu przez piosenkarkę, podczas wojny, fałszywych dokumentów więźniom, w czasie jej wizyt w obozach jenieckich w Niemczech. Według Bellereta Piaf była pozbawiona świadomości politycznej, za to nie wahała się angażować w liczne romanse z żonatymi mężczyznami, wśród których był słynny mistrz boksu Marcel Cerdan oraz piosenkarze i aktorzy: Yves Montand, Georges Moustaki i Eddie Constantine.
Piaf była kapryśna, złośliwa, cierpiała z powodu wielu uzależnień, ale Belleret oddaje też sprawiedliwość jej talentowi, pracowitości i magnetycznej osobowości scenicznej.
Choć nie była wykształcona, a jej pierwsze listy zawierają błędy ortograficzne i składniowe, dzięki pracy nad sobą, lekturze, dyktandom, kursom języków nauczyła się "walczyć ze słowami". Napisała blisko 90 piosenek, w tym "La vie en rose" i "L'hymne a l'amour".
Miała też fenomenalne wyczucie, które pozwoliło jej odkryć wiele talentów, jak Charles Aznavour czy Yves Montand.
"Była osobą skrytą i ekshibicjonistką, była hojna i kalkulująca (...). Ze zdumiewającą siłą i gniewem odpierała ciosy losu, ale też zawsze litowała się nad własnym losem" - pisze Belleret.
50. rocznica jej śmierci będzie obchodzona z rozmachem - zapowiada AFP. Pojawi się cała masa filmów dokumentalnych, książek, zorganizowane zostaną koncerty, a w Nowym Jorku, jej ulubionym mieście, odbędzie się specjalny wieczór poświęcony jej pamięci. (PAP)
fit/ ala/