W Łodzi przeprowadzono w ostatnich latach ok. 60 udanych adaptacji pofabrycznych obiektów. Zdaniem łódzkiej konserwator zabytków Kamili Kwiecińskiej-Trzewikowskiej, miasto jest liderem w dziedzinie rewitalizacji poprzemysłowej w skali Polski.
"Zainteresowanie inwestorów obiektami pofabrycznymi jest bardzo duże. Do urzędu wpływa wiele zapytań dotyczących zwłaszcza mniejszych budynków ok. 1500 m kw. Nie wymagają one wielkich, kilkusetmilionowych inwestycji, można je zaadaptować na potrzeby mniejszych firm czy funkcje mieszkaniowe. Takich obiektów miasto na sprzedaż już nie posiada, bo kilka ostatnich małych fabryk chce wykorzystać na potrzeby instytucji kultury, kilka z nich też ma nieuregulowany status własnościowy” - wyjaśniła Kwiecińska-Trzewikowska.
Miejska konserwator zabytków zaprezentowała we wtorek jeden z przykładów udanej rewitalizacji nieczynnej od lat i na wpół zrujnowanej fabryki przy ul. Pomorskiej. Wzniesiona w 1902 roku dawna przędzalnia wełny zgrzebnej firmy M. Tykociner i S-ka na początku swej działalności zatrudniała ok. 50 pracowników.
Według konserwator zabytków Kwiecińskiej-Trzewikowskiej, każda łódzka fabryka, która powstała wraz z rozwojem miasta przemysłowego na przełomie XIX i XX w. jest zabytkiem, choć nie każda ma odpowiedni status prawny. Wiele budynków pofabrycznych jest objętych ochroną w planach miejscowych i wpisane jest do ewidencji zabytków, co umożliwia konserwatorowi współpracę z inwestorami przy wydawaniu pozwolenia na budowę.
Kolejni właściciele Markus Rzepkowicz i Leon Monczka, którzy przejęli zakład w 1908 r., rozbudowali obiekt. Po wojnie fabrykę znacjonalizowano, działały w niej Zakłady Przemysłu Zgrzebnego, a potem oddział zakładów wełnianych Lodex.
"Budynek, który kupiłem w 2013 r. był w stanie opłakanym; miał częściowo nadpalony i zawalony dach. Wiele osób myślało, że mam zamiar po prostu go rozebrać. Obecnie kończy się remont, wkrótce na cztery kondygnacje wprowadzą się najemcy oraz moja apteka internetowa i stacjonarna" – powiedział inwestor Mikołaj Gauer.
Zdaniem łódzkiej konserwator, w trakcie adaptacji poprzemysłowego obiektu udało się zachować wiele elementów historycznych. Początkowo - z racji przepisów pożarowych – otwory okienne od strony południowej miały być zamurowane. Dzięki współpracy ze strażą pożarną zachowano dawny wygląd elewacji. Ocalono też oryginalne drewniane stropy, część ślusarki okiennej czy pochodzący z początków istnienia fabryki przeciwpożarowy zbiornik wodny umieszczony w wieżyczce budynku.
"Na dawne miejsce powróci też wiele detali m.in. stare tabliczki informacyjne. Ważne, aby w nowym życiu budynku jego historia była nadal obecna. Z elewacji sunięto tynk, odsłaniając pierwotne lico ceglane. Trzeba było uzupełnić je nowymi cegłami. Uzupełnienia są czytelne, zaś całość tworzy kompozycję nierzucającą się w oczy, co stanowi poprawny zabieg konserwatorski” - zaznaczyła konserwator.
Według Kwiecińskiej-Trzewikowskiej, każda łódzka fabryka, która powstała wraz z rozwojem miasta przemysłowego na przełomie XIX i XX wieku jest zabytkiem, choć nie każda ma odpowiedni status prawny. Wiele budynków pofabrycznych jest objętych ochroną w planach miejscowych i wpisane jest do ewidencji zabytków, co umożliwia konserwatorowi współpracę z inwestorami przy wydawaniu pozwolenia na budowę.
Dużemu zainteresowaniu mniejszymi obiektami pofabrycznymi w Łodzi towarzyszy – jak zauważyła w rozmowie z PAP łódzka konserwator - problem z zagospodarowaniem rozległych poprzemysłowych kompleksów m.in. pozostałościami po dawnych zespołach fabrycznych Karola Scheiblera, których rewitalizacja wymaga nie kilku - lecz kilkusetmilionowych nakładów.
W jej ocenie na terenie Łodzi znajduje się obecnie ok. 200 pofabrycznych zabudowań, pozostających głównie w rękach prywatnych. Udanej rewitalizacji poddano ok. 60 z nich. (PAP)
agm/ pz/