O wpływie burzliwego XX w. na muzykę Witolda Lutosławskiego i o tym, co łączyło polskiego kompozytora z Benjaminem Brittenem, mówi PAP angielski tenor Ian Bostridge. Śpiewak wystąpi w warszawskiej Filharmonii Narodowej dwukrotnie, w piątek i sobotę.
Bostridge wykona "Paroles tisses" Lutosławskiego i "Les Illuminations" Brittena. Artyście na warszawskiej scenie towarzyszyć będzie Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej, którą poprowadzi włoski dyrygent Roberto Abbado.
PAP: W tym roku Wielka Brytania obchodzi 100. rocznicę urodzin Benjamina Brittena, a Polska – 100. rocznicę urodzin Witolda Lutosławskiego. To kompozytorzy bardzo się od siebie różniący, czy coś ich łączyło?
Ian Bostridge: Myślę, że bardzo dużo. Oboje tworzyli poza głównym nurtem w muzyce w latach 50. i 60. Byli w muzycznej awangardzie, poszukiwali własnego, indywidualnego stylu. Ich twórczość zazwyczaj postrzega się jako wymagającą, ale tak do końca nie jest.
Cykl pieśni "Paroles tisses" jest niezwykle interesujący i zrozumiały dla publiczności, choć ma w sobie coś tajemniczego. Podobnie z "Les Illuminations", partytura wydaje się bardzo skomplikowana, ale tak naprawdę jest bardzo praktyczna. Britten był praktycznym kompozytorem, czasami wykonawcy głowią się nad jego nutami, uważam jednak, że kompozytor był niezwykle pomysłowy i komponował w sposób jasny i przejrzysty.
PAP: Lutosławski napisał zaledwie kilka pieśni, Britten, obok oper, właśnie pieśni stworzył najwięcej.
I.B.: No właśnie, Britten jest znany głównie jako twórca oper, a Lutosławski komponował głównie muzykę koncertową. Podobno miał napisać operę, ale nie zdążył.
PAP: "Les Illuminations" została skomponowana na głos kobiecy. Czy to ma jakieś znaczenie?
I.B.: Britten komponując ten cykl w 1939 r. myślał już o głosie męskim. W tamtym czasie tenor Peter Pears stał się jego partnerem, poznali się dwa lata wcześniej. Kompozytor z myślą o nim napisał wiele pieśni, wiele swoich prac mu dedykował. "Les Illuminations" jest pełna erotyzmu i zmysłowości, wydaje się odkrywać seksualność. Pod pewnym względem o wiele bardziej pasuje do męskiego głosu, ponieważ wtedy bardziej słyszymy w niej myśli i pragnienia Brittena.
Kompozytor nie skomponował tego cyklu od razu. Napisał kilka pieśni, zostały one potem wykonane, potem kilka kolejnych, aż w końcu ułożył je w jeden cykl i napisał interludium. Dziś ten utwór doskonale oddaje uczucia Brittena w tamtym czasie.
Co ciekawe, na rękopisie kompozytor zapisał datę ukończenia utworu, czyli październik 1939 r. To czas, w którym Britten staje się w pełni dojrzałym człowiekiem i twórcą, a świat wchodzi w okres niezwykłej niepewności. Koniec młodości artysty zbiega się w czasie z wybuchem w Polsce II wojny światowej. Wydaje mi się, że Britten był świadomy obu tych kresów.
Polska wiele przeszła od tamtego czasu. Widzę tu tak wiele zmian od upadku komunistycznego reżimu. Lutosławski mógł nacieszyć się krótko tą nową sytuacją (kompozytor zmarł w 1994 r. - PAP). Większość swojego życia tworzył w tej okropnej izolacji. To daje się wyczuć gdzieś głęboko w jego nutach.
PAP: Naprawdę? Lutosławski zawsze zarzekał się, że jego twórczość jest bytem absolutnym, nie ma nic wspólnego z sytuacją polityczną.
I.B.: Artyści często podkreślają, że ich twórczość nie jest politycznie nacechowana, ale ich styl oddaje co innego. Być może Lutosławski nie chciał, aby jego muzyka nosiła jakiekolwiek znamię rzeczywistości, ale to, co słychać w jego muzyce, słychać u wielu kompozytorów tworzących w czasach sowieckiego reżimu.
Doskonałym przykładem jest Koncert wiolonczelowy Lutosławskiego napisany dla rosyjskiego wiolonczelisty Mścisława Rostropowicza. Mam wrażenie, że ten niezwykle przejmujący utwór brzmiał jak trzeba jedynie w jego wykonaniu. Britten należał z kolei do grona artystów, którzy będąc po tej drugiej stronie walczyli o odbudowanie jedności europejskiej kultury na nowo. Chcieli, aby zniknął ten podział na artystów wschodnich i zachodnich.
PAP: Jeszcze jedno łączyło Lutosławskiego i Brittena, to był Pears. Lutosławski napisał "Paroles tisses" dla brytyjskiego tenora.
I.B.: Pears również wykonał ten cykl jako pierwszy. Bardzo doceniam fakt, że stanę przed polską publicznością i wykonam pieśń, która łączy obu kompozytorów. Muzyka Brittena jest w Wielkiej Brytanii dobrze znana i często wykonywana, szczególnie jego pieśni i opery kameralne. Kochamy operę, poza tym nie możemy pochwalić się zbyt wieloma wybitnymi, światowej sławy kompozytorami. Z Polakami jest inaczej, macie Chopina.
Rozmawiała Magdalena Cedro (PAP)