Niemiecki dokumentalista Benjamin Geissler chciał w centrum Berlina upamiętnić zamordowanego w czasie wojny pisarza Brunona Schulza, ustawiając na jednym z placów poświęconą mu instalację. Władze dzielnicy uznały jednak, że instalacja nie pasuje do otoczenia. Instalacja miała stanąć 24 marca na placu Augusta Bebla, naprzeciwko Uniwersytetu Humboldtów przy bulwarze Unter den Linden - napisał we wtorek berliński dziennik "Der Tagesspiegel".
Jednak władze dzielnicy Mitte (śródmieście) zawiadomiły dokumentalistę, że nie mogą wydać pozwolenia na ten projekt, gdyż kolidowałby on z istniejącym już pomnikiem poświęconym akcji palenia książek przez nazistów w maju 1933 roku.
Pokazywana wcześniej między innymi w Hamburgu przenośna wystawa jest rekonstrukcją wykonanych przez Schulza w Drohobyczu podczas okupacji niemieckiej malowideł ściennych. Artysta wykonał je na zamówienie esesmana Feliksa Landaua w jego willi. Pomimo opieki Landaua, w listopadzie 1942 roku autor "Sklepów cynamonowych" został zatrzymany na ulicy przez Niemców i rozstrzelany.
Czy istnieje w Berlinie plac, który nadaje sie lepiej na miejsce wspomnień o polsko-żydowskim pisarzu, zastrzelonym przez SS? - pyta Ernst Wichner, szef Domu Literatury, na łamach "Tagesspiegla", dodając, że instalacja byłaby doskonałym uzupełnieniem pomnika spalonych książek. Jego zdaniem los pisarza i jego dzieła mają znaczenie dla współczesnych pokoleń i powinny stać się elementem kultury pamięci.
Geissler odkrył w lutym 2001 roku w znajdującym się dziś na Ukrainie Drohobyczu malowidła wykonane przez Schulza. Jak pisze Wichner, kilka miesięcy później pracownicy izraelskiego Instytutu Pamięci Narodowej Yad Vashem wywieźli dwa z nich do Jerozolimy. Ukraińscy restauratorzy zabrali następnie pięć pozostałych fragmentów fresków. Obie akcje wywołały burzliwą dyskusję na temat obchodzenia się z dziełami sztuki.
Po prezentacji w Berlinie instalacja Geisslera miała być pokazana też w Polsce i na Ukrainie. (PAP)
lep/ ap/ gma/