Był po prostu wdzięczny muzykom za granie jego utworów i zbyt nieśmiały, aby poprosić orkiestrę o coś mocniejszym, bardziej stanowczym tonem - o Witoldzie Lutosławskim mówi PAP najbardziej ceniona przez kompozytora skrzypaczka Anne-Sophie Mutter.
W piątek, w dniu 100. rocznicy urodzin kompozytora, Mutter wystąpi w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Będzie jej towarzyszyć Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Antoniego Wita. Na koncercie usłyszymy cztery utwory Lutosławskiego: "Partitę", "Interludium", "Łańcuch II" i III Symfonię. Artyści wykonają także "Sostenuto" Pawła Szymańskiego, które kompozytor napisał na zamówienie warszawskiej filharmonii.
PAP: Lutosławski skomponował dla pani dwa, właściwie trzy utwory, jako pierwszy - "Łańcuch II". Co pani pomyślała sobie o tym utworze w 1985 r., gdy po raz pierwszy zobaczyła partyturę?
Anne-Sophie Mutter: Gdy zobaczyłam to cudowne senza vibrato pod koniec pierwszej części utworu, zrozumiałam, że mam do czynienia z wyjątkowym talentem, zdolnym do wydobywania niezwykle subtelnych dźwięków z instrumentów smyczkowych takich jak skrzypce. Lutosławski otworzył przede mną zupełnie inny świat, nie tylko świat muzyki współczesnej, ale również swój własny.
Gdy dorastałam, uczyłam się dopiero grać, wyobrażałam sobie, że wszyscy kompozytorzy są aniołami, którzy potrafią pokazać, czym jest piękno muzyki. Okazało się to nieprawdą, a ja potrzebowałam takiego anioła, choć coraz mniej wierzyłam w jego istnienie. Kiedy poznałam Lutosławskiego przekonałam się, że istnieją jednak kompozytorzy ze wspaniałą, czystą osobowością, którzy w muzyce widzą szczególną wartość. Dlatego muzyka Lutosławskiego stała się dla mnie jako skrzypaczki przełomem.
Anne-Sophie Mutter: Nie jestem pewna, czy kompozytor zawsze dobrze odnajduje się w roli dyrygenta, czy on sam najlepiej potrafi zaprezentować swoją własną twórczość. Czasami nie, bo są, jak Lutosławski, za bardzo nieśmiali. On nie potrafił prosić, nie mówiąc już o krzyku.
PAP: Muzyka Lutosławskiego nie była pani szczególnie znana przed rozpoczęciem współpracy z nim.
Anne-Sophie Mutter: To prawda, w wieku 22 lat miałam za sobą niewiele doświadczeń z muzyką współczesną, choć oczywiście grałam ją czasem, ale nigdy prapremierowo. Znałam zaledwie kilka utworów Lutosławskiego.
Dostałam szansę dzięki mojej przyjaźni z Paulem Sacherem (szwajcarskim dyrygentem i mecenasem - PAP) i jego wielkiemu zaangażowaniu w promowanie muzyki współczesnej. Latem 1985 r. dał mi on nuty "Łańcucha II" i powiedział, że razem wykonamy go na prapremierze w styczniu 1986 r. Miałam zaledwie kilka miesięcy na przygotowanie, a przecież ten utwór - jest to właściwie koncert skrzypcowy – ma niezwykle złożoną strukturę. Na początku miałam wrażenie, że czytam hieroglify, jednak bardzo szybko mój emocjonalny związek z muzyką Lutosławskiego stał się mocny, pokochałam tę muzykę. A to, co kochasz, pragniesz poznać, dowiedzieć się o tym jak najwięcej i pozostać blisko.
PAP: Po prapremierze "Łańcucha II" Lutosławski, niezwykle wzruszony, przyznał, że nie spodziewał się, że jego muzyka może brzmieć tak fantastycznie.
Anne-Sophie Mutter: Tym komentarzem Lutosławski obudził we mnie pokorę, bo sam wyznaczał sobie bardzo wysokie cele jako kompozytor i jako człowiek. Miał niezwykle szlachetną duszę, swój talent traktował nie jako dar, ale jako zobowiązanie. Starał się wypełniać je jak najlepiej. Był wspaniałym, ciepłym, szlachetnym i skromnym człowiekiem, przede wszystkim szlachetnym. W czasach stalinizmu odmówił komponowania dla władz. Przez wiele lat, kiedy nie występował, wiódł bardzo skromne życie zarabiając komponowaniem popularnych melodii. Nie złamał się jednak, to było dla niego ważniejsze niż komfort codziennego życia.
PAP: Lutosławski często dyrygował wykonaniami swoich utworów. Jak wyglądała jego współpraca z orkiestrą i solistami?
Anne-Sophie Mutter: Szczerze mówiąc, był bardzo powściągliwy. Mam wrażenie, że był po prostu wdzięczny muzykom za granie jego utworów i zbyt nieśmiały, aby poprosić o coś mocniejszym, bardziej stanowczym tonem stojąc przed orkiestrą. Często soliści, Krystian Zimmerman czy ja, musieliśmy sami tłumaczyć życzenia dyrygenta orkiestrze, bo był po prostu zbyt nieśmiały.
PAP: Czy to znaczy, że inni dyrygenci lepiej interpretują muzykę kompozytora niż on sam?
Anne-Sophie Mutter: Nie jestem pewna, czy kompozytor zawsze dobrze odnajduje się w roli dyrygenta, czy on sam najlepiej potrafi zaprezentować swoją własną twórczość. Czasami nie, bo są, jak Lutosławski, za bardzo nieśmiali. On nie potrafił prosić, nie mówiąc już o krzyku. Inni kompozytorzy być może po prostu nie interpretują swojej muzyki najlepiej, bo brakuje im techniki. Strawiński potrafił doskonale prowadzić wykonania swoich własnych utworów, mam jednak wrażenie, że mogą one brzmieć jeszcze lepiej.
PAP: Lutosławski dedykował pani "Łańcuch II" i "Partitę". Pracował też nad trzecim utworem dla pani, co to miało być?
Anne-Sophie Mutter: Wiem, że na przełomie lat 80. i 90. stworzył szkic do koncertu skrzypcowego, komponował wtedy także inne utwory i dyrygował bardzo dużo. Jego śmierć była dla mnie nie tylko wielką stratą osobistą, ale również stratą dla mnie jako muzyka, tak bardzo chciałam zagrać ten koncert.
PAP: Czy widziała pani szkic?
Anne-Sophie Mutter: Nie, wiedziałam jedynie, że istnieje, ale on mi nigdy niczego nie pokazał. Teraz już nie chcę zobaczyć szkiców, bo on być może nie chciał, abym widziała utwór w takiej formie.
PAP: Lutosławski skomponował dla pani również utwór bardzo osobisty - kołysankę.
Anne-Sophie Mutter: To był niezwykle poruszający moment. W 1989 r., gdy wyszłam za mąż, Witold ze swoją żoną Danusią gościli w naszym domu w austriackich Alpach. Byli jednymi z niewielu przyjaciół, których zaprosiliśmy na przyjęcie ślubne. Pamiętam jakby to było wczoraj, jak bardzo nieśmiały i niepewny był Witold, kiedy odwijałam prezent od niego. To była kołysanka, napisał ją dla mnie, pamiętając zapewne, jak wiele razy skarżyłam się na moją bezsenność. Zatytułował ją: "Gdy nie możesz spać, przeczytaj to". To była niezwykle osobista chwila, a pomysł zabawny i miły.
PAP: Dlaczego tak mało wiemy o prywatnym życiu Lutosławskiego?
Anne-Sophie Mutter: Powodem, dla którego tak mało o nim wiemy, była jego skromność. Wiele osób uważało, że był wyniosły. On nie był wyniosły, był po prostu skromny. Było w nim za dużo ciepła, aby mógł być wyniosły. Nie myślał o sobie jak o interesującej osobie i być może dlatego nie chciał, abyśmy wiedzieli o nim za wiele, pomimo jego ogromnej elokwencji i mądrości. Uznał, że wszystko, co warto o nim wiedzieć, zapisał w muzyce.
Rozmawiała Magdalena Cedro (PAP)
mce/ hes/