W czwartek, 2 maja mija ćwierć wieku od premiery filmu Juliusza Machulskiego "Kingsajz". "Jest to film widowiskowy, z wystawną scenografią, łączący ze sobą bardzo sprawnie humor, przygodę i kino akcji" – ocenia Łukasz Muszyński, krytyk filmowy z portalu Filmweb.
Juliusz Machulski w drugiej połowie lat 80. był uznawany za jednego z najlepszych polskich reżyserów. Trzy jego filmy: "Vabank", "Seksmisja" i "Vabank II, czyli riposta" były wielkimi przebojami kasowymi nie tylko w Polsce, ale i w krajach tzw. "bloku wschodniego". Reżyser w 1984 roku, w ramach rocznego stypendium Fullbrighta studiował na California Institute of the Arts w Kalifornii.
Na pomysł, z którego miał powstać scenariusz "Kingsajzu", Machulski wpadł po powrocie ze Stanów Zjednoczonych. O pomoc w opracowaniu historii reżyser zwrócił się do Jolanty Hartwig-Sosnowskiej, z którą wcześniej współpracował przy "Seksmisji" i która prowadziła na Uniwersytecie Warszawskim zajęcia z literatury dziecięcej i fantastycznej.
Prace nad scenariuszem rozpoczęły się pod koniec 1985 roku. "Musieliśmy się zastanowić jaka była przeszłość narodu krasnoludków, dlaczego mieszkają w tym mieście, w tym konkretnym miejscu i czemu trzymają się razem. W związku z tym, korzystając z najrozmaitszych opracowań folkloru, legend i mitologii oraz słowników istot fantastycznych, głównie angielskich, sporządziłam zwięzły bryk omawiający jak funkcjonują krasnoludki w Polsce, a jak gdzie indziej" – wspominała Jolanta Hartwig-Sosnowska w wywiadzie dla miesięcznika "Kino".
Premiera filmu odbyła się 2 maja 1988 roku. Recenzenci podkreślali rozmach produkcyjny i dopatrywali się odniesień do ówczesnej rzeczywistości. "W Szuflandii panują wiec łatwe do rozpoznania obyczaje, niewiele tu zresztą kamuflażu, nawet papierowa dziesięciozłotówka jest ta sama" – pisał w 1988 roku na łamach "Kina" Maciej Pawlicki.
Dialogi napisał sam Machulski. Już na etapie powstawiania scenariusza wiadomo było, że realizacja będzie wyzwaniem dla scenografa - Janusza Sosnowskiego. Ostatecznie tekst został skończony na początku 1986 roku.
Fabuła koncentrowała się na przygodach Olgierda Jedliny, który wyrusza do krainy krasnoludków Szuflandii, aby ratować swojego przyjaciela Adasia Hapsa. Szuflandia jest rządzona przez despotycznego nadszyszkownika Kilkujadka, który reglamentuje dostęp do napoju zwanego Kingsajzem, pozwalającego osiągnąć krasnoludkom ludzkie rozmiary. Adaś jest zagrożeniem dla Kilkujadka, bo w domowym laboratorium opracował przepis na Kingsajz.
Pomysły co do obsady krystalizowały się już na etapie pisania scenariusza. "Bardzo szybko wiedzieliśmy, że jedną z głównych ról zagra Jacek Chmielnik. Ale też nie pisaliśmy pod określonego aktora, np. chcieliśmy, żeby grał Jerzy Stuhr, ale o ile mnie pamięć nie myli, Julek dał mu dwie postacie do wyboru" – podkreślała Jolanta Hartwig-Sosnowska.
Jerzy Stuhr wystąpił w roli nadszyszkownika Kilkujadka. "To jest świetna kreacja zagrana na granicy zgrywy i jednocześnie grozy. Dlatego gdy oglądamy Stuhra, to czasami się z niego śmiejemy, a czasami się go boimy, bo jednak wiemy, że potrafi być draniem" – ocenia Łukasz Muszyński.
W główną postać kobiecą wcieliła się Katarzyna Figura. Redaktorkę pisma "Pasikonik", w którym pracuje Olgierd Jedlina, miała początkowo zagrać Beata Tyszkiewicz. Juliusz Machulski zmienił jednak zdanie i rolę powierzył Witoldowi Pyrkoszowi. Reżyser na kartach książki "Tańczący z VIPami" przytoczył reakcję aktorki: "+Do tego, że z ról wygryzają mnie młodsze kobiety, jestem przyzwyczajona, ale żeby Pyrkosz?+". Ostatecznie Tyszkiewicz pojawiła się w filmie w dwóch scenach, razem z córką Wiktorią.
"Mamy też Jana Machulskiego i Leonarda Pietraszaka w rolach Kwintka i Kramerki. Tutaj Machulski cytuje sam siebie (co nie za często zdarza się w polskim kinie), bo odtwórcy tych ról i ich ksywy są powiązane z filmami +Vabank+" – podkreśla Łukasz Muszyński.
Bardzo ważnym elementem produkcji była scenografia i efekty specjalne. W tej kwestii zdecydowano się na współpracę z czechosłowackim studiem Barrandov. "Od razu wiedzieliśmy, że nie mając do dyspozycji tzw. przedniej projekcji i innych technik trickowych na odpowiednim poziomie (a koprodukcja z Barrandovem rozwiązuje problem tricków w pewnym dość ograniczonym zakresie), będziemy musieli operować skalą, to znaczy wykonać rekwizyty w skali 20:1" – mówiła Jolanta Hartwig-Sosnowska.
"Lista makrorekwizytów jest zresztą bardzo długa. Zawiera ponad 200 pozycji. Huta szkła w Sandomierzu wykonuje dla nas specjalną szklankę o wysokości prawie dwóch metrów, która musi wytrzymać wszystkie wewnętrzne naprężenia. Zamówiliśmy także olbrzymie telefony, zapałki i wiele innych rzeczy" – podkreślał w 1987 roku na łamach "Filmu" kierownik produkcji Andrzej Sołtysik.
Efekty specjalne były niezbędne do nakręcenia sceny erotycznej między Jackiem Chmielnikiem a Katarzyną Figurą. "Najpierw zostałam nakręcona nago na łóżku w zwolnionym tempie, a potem na podstawie nagrania w Barrandovie wybudowano moją wielką figurę, po której chodził Jacek Chmielnik. Później nałożono na siebie dwa obrazy w odpowiedniej konfiguracji" – opowiadała aktorka na łamach "Gazety Wrocławskiej".
Premiera filmu odbyła się 2 maja 1988 roku. Recenzenci podkreślali rozmach produkcyjny i dopatrywali się odniesień do ówczesnej rzeczywistości. "W Szuflandii panują wiec łatwe do rozpoznania obyczaje, niewiele tu zresztą kamuflażu, nawet papierowa dziesięciozłotówka jest ta sama" – pisał w 1988 roku na łamach "Kina" Maciej Pawlicki.
Trudno było uciec od porównań nowego filmu Machulskiego do jego poprzednich sukcesów. "Chciałbym bardzo zakochać się w +Kingsajzie+, jak zakochałem się w +Seksmisji+, ale nie potrafię" – ubolewał Pawlicki. Dla wielu widzów "Kingsajz" stał się filmem kultowym, wiele cytatów trafiło do języka potocznego, a scena erotyczna została nagrodzona Złotą Kaczką z okazji 50-lecia czasopisma "Film".
"Jest to film widowiskowy, pełen efektów specjalnych, z wystawną scenografią, łączący ze sobą bardzo sprawnie humor, przygodę i kino akcji. To bardzo dobrze widać z dzisiejszej perspektywy. Kiedy Kingsajz debiutował w kinach, wszyscy dopatrywali się w nim satyry politycznej. Dzisiaj, kiedy ten aspekt polityczny zniknął, pozostaje świetne kino przygodowe" – ocenia Łukasz Muszyński, krytyk filmowy z portalu Filmweb. (PAP)
tpo/ abe/