Największym fenomenem Wileńszczyzny jest jej wielojęzyczność. Życie w rzeczywistości kilku języków spowodowało, że mieszkańców tego rejonu cechuje tolerancja i umiejętność widzenia świata w rożnych perspektywach – uważa etnolog dr Grzegorz Dąbrowski z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Dąbrowski przez kilka lat prowadził badania terenowe na Wileńszczyźnie, głównie wśród polskiej mniejszości. Ich efektem jest publikacja „Prosta etnografia Wileńszczyzny”, która właśnie trafiła do księgarń.
Polacy na Litwie stanowią najliczniejszą mniejszość. Mieszka ich tam prawie 300 tys., co według ostatniego spisu ludności stanowi 6,7 proc. mieszkańców kraju. Najwięcej Polaków mieszka na Wileńszczyźnie, gdzie w niektórych miejscowościach stanowią nawet 90 proc. mieszkańców.
Polacy na Litwie stanowią najliczniejszą mniejszość. Mieszka ich tam prawie 300 tys., co według ostatniego spisu ludności stanowi 6,7 proc. mieszkańców kraju. Najwięcej Polaków mieszka na Wileńszczyźnie, gdzie w niektórych miejscowościach stanowią nawet 90 proc. mieszkańców.
Wileńszczyzna to region pogranicza. „Leży w specyficznym miejscu, na granicy dwóch wielkich porządków cywilizacyjnych i politycznych – na wschodzie mamy Moskwę i byłe imperium, na zachodzie zaś Unię Europejską” – mówił w rozmowie z PAP Dąbrowski.
Zdaniem etnologa nie chodzi jednak o pogranicze rozumiane jako koniec jednego porządku i początek innego, lecz raczej o miejsce, w którym różne porządki się przenikają. „I tak będziemy mieli tu czcionkę łacińską funkcjonującą w językach litewskim i polskim oraz cyrylicę, którą posługują się Rosjanie i Białorusini. Są sytuacje, że pracownicy banku mają klawiaturę z cyrylicą, a wystawiają dokumenty w różnych językach, także tych pisanych łacinką” - mówił Dąbrowski.
Fenomen Wileńszczyzny, podobnie jak innych miejsc pogranicza zamieszkałych przez przedstawicieli rożnych mniejszości narodowych i etnicznych, polega na tym, że każdy – począwszy od dyrektora banku, przez nauczyciela w szkole po pomocnika kucharza, mówi w kilku językach. „Na Wileńszczyźnie mamy do czynienia z co najmniej czterema językami: litewskim, polskim, rosyjskim i białoruskim. Idąc dalej, mamy tam również kilka przenikających się wyznań – Wilno to miasto świątyń, są tam kościoły katolickie, cerkwie prawosławne, jest meczet oraz zbory staroobrzędowców” - mówił Dąbrowski.
Etnolog podkreślił, że często zdarza się, że młodzi Polacy na Wileńszczyźnie w domu i szkole mówią po polsku, przebywając ze swymi rówieśnikami Litwinami po litewsku, a podczas imprez przy ognisku śpiewają rosyjskie piosenki. „To funkcjonowanie w świecie opisywanym w kilku językach powoduje, że ich tożsamość jest złożona i tak jak posługiwanie się konkretnym językiem często może zależeć od kontekstu” - mówił Dąbrowski.
Kilkoma językami posługują się również Litwini oraz inni przedstawiciele mniejszości narodowych na Wileńszczyźnie. Zdarzają się sytuacje, w których szefem litewskich robotników budowlanych jest mieszkający od pokoleń w Wilnie Rosjanin. Jego pracownicy mówią do niego po litewsku, ten zaś odpowiada im po rosyjsku. Nie stanowi to przy tym przeszkody w efektywnej komunikacji.
Charakterystycznym zjawiskiem, które można zaobserwować na Wileńszczyźnie, jest również powstanie tzw. języka prostego. „To język, w którym znajdziemy pojęcia oraz całe frazy z kilku języków. Wielu uczonych przyjmuje, że bazą tego języka jest białoruski lub język staroruski, z jakiego powstał. Nie przeszkadza to jednak ludziom o różnej przynależności językowej wplatać w wypowiedzi w ramach +prostej mowy+ słów z języka polskiego, rosyjskiego, a ostatnio coraz częściej i z litewskiego. +Językiem prostym+ często posługują się mieszkańcy mniejszych miejscowości na Wileńszczyźnie, co nie oznacza, że w samym Wilnie nie spotkamy przypadków przemieszania językowego” - opowiadał Dąbrowski.
Zdaniem naukowca różnorodność językowa Wileńszczyzny i jej charakter pogranicza spowodowały, że mieszkańców tego regionu często cechuje empatia, tolerancja i umiejętność widzenia świata w kilku rożnych perspektywach.
„Na Wileńszczyźnie mamy do czynienia z co najmniej czterema językami: litewskim, polskim, rosyjskim i białoruskim. Idąc dalej, mamy tam również kilka przenikających się wyznań – Wilno to miasto świątyń, są tam kościoły katolickie, cerkwie prawosławne, jest meczet oraz zbory staroobrzędowców” - mówił Dąbrowski.
Na Litwie działa około 100 szkół z polskim językiem nauczania, są polskie przedszkola, działają polskie centra kultury, czy polskie zespoły artystyczne. Polacy są zrzeszeni w Związku Polaków na Litwie, w partii politycznej Akcja Wyborcza Polaków na Litwie; działają polskie organizacje nauczycielskie, sportowe, młodzieżowe, lekarskie - w sumie około 30 organizacji społecznych.
W litewskim Sejmie Polacy mają trzech posłów, własnego przedstawiciela w Parlamencie Europejskim - Waldemara Tomaszewskiego, a w siedmiu radach samorządowych - 63 radnych. Polacy na Litwie wskazują od lat na brak woli politycznej władz Litwy w rozstrzyganiu problemów polskiej mniejszości, co przyczyniło się do ochłodzenia ostatnio stosunków polsko-litewskich.
Głównymi problemami, z jakimi borykają się Polacy na Litwie, są zwrot ziemi na Wileńszczyźnie, pisownia polskich nazwisk, dwujęzyczne tablice z nazwami ulic i miejscowości, w których większość stanowią Polacy oraz oświata polska, o której ostatnio jest najgłośniej.
Dąbrowski pytany o antagonizmy pomiędzy Polakami i Litwinami, podkreślił, że obserwując codzienne życie mieszkańców Wileńszczyzny ma się wrażenie, że są to problemy wykreowane przez media lub polityków, w tym działaczy Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. „Wstrzymując się przed tego typu opiniami, muszę jednak przyznać, iż wielokrotnie mogłem usłyszeć od niektórych mieszkańców Wileńszczyzny młodszego pokolenia i deklarujących polską tożsamość, że o problemie pisowni polskich nazwisk czy polskiej oświaty, mówi się od 20 lat, lecz wciąż nie rozwiązuje się tych problemów, jakby to polskim politykom na Litwie zależało na tym, by były kwestie sporne, które sankcjonują ich byt polityczny” - mówił.
Dodał, iż polityczne problemy i wprowadzane tą drogą podziały często wydają się nieprzystające do rzeczywistości ludzi, którzy żyją np. w małżeństwach mieszanych - polsko-rosyjskich, litewsko-polskich czy polsko-białoruskich. „Ci ludzie nabrali dystansu do problemów politycznych, którymi żyją media” - powiedział Dąbrowski.
Piotr Doczekalski (PAP)
pdo/ ls/