Dla niemieckiego pisarza Guentera Grassa literatura była zawsze raczej politycznym orężem niż sztuką dla sztuki. Pochodzący z Gdańska, zasłużony dla polsko-niemieckiego pojednania laureat literackiej Nagrody Nobla z 1999 roku, skończy we wtorek 85 lat.
Naruszanie tabu i polityczna prowokacja są znakiem firmowym Grassa, którego nawet nieustraszony autor „Szatańskich wersetów” Salman Rushdie podziwia jako wzór artysty zaangażowanego.
„Cieszę się, że Grass mimo swojego wieku, nie siedzi z fajką za piecem, lecz idzie do ludzi i wkurza ich” – powiedział Rushdie niedawno gazecie „Berliner Zeitung”. Jego zdaniem, świat bardzo potrzebuje takich prowokatorów jak Grass, „potrafiących wsadzić szpilę”, a Grass „jest w tym bezkonkurencyjny”.
Naruszanie tabu i polityczna prowokacja są znakiem firmowym Grassa, którego nawet nieustraszony autor „Szatańskich wersetów” Salman Rushdie podziwia jako wzór artysty zaangażowanego.
Grass zrobił ostatnio wiele, by ugruntować swoją sławę niewygodnego artysty. W wydanym pod koniec września tomiku wierszy „Eintagsfliegen” ("Jętki") określa w jednym z wierszy mianem bohatera izraelskiego technika nuklearnego Mordechaja Vanunu, który ujawnił za granicą tajemnicę izraelskiego programu atomowego i został za to skazany w Izraelu na 18 lat więzienia.
W ten sposób pisarz kontynuuje bezpardonową krytykę władz Izraela, rozpoczętą w kwietniu bieżącego roku, gdy w innym wierszu napiętnował politykę tego kraju wobec Iranu jako „zagrożenie dla pokoju światowego”.
Fala oskarżeń o antysemityzm, czy wręcz nazistowskie sympatie, a także uznanie go przez władze izraelskie za osobę niepożądaną, nie zrobiły na Grassie większego wrażenia. „Nie będę dłużej milczał” – powtarza, podkreślając, że celem ataku jest izraelski rząd a nie Żydzi.
Niepokorny artysta urodził się 16 października 1927 roku w Gdańsku, mającym wówczas status wolnego miasta. Na wychowanie chłopca duży wpływ miała matka - Kaszubka i katoliczka, a młody Guenter służył do mszy jako ministrant. Dopiero w 1974 roku wystąpił z Kościoła katolickiego, protestując przeciwko stanowisku biskupów w sprawie aborcji.
Powołany przed końcem wojny do wojska, ranny podczas walk Grass dostał się do amerykańskiej niewoli. Po zwolnieniu z obozu zarabia na chleb jako pomocnik w zakładzie kamieniarskim, potem studiuje rzeźbę i grafikę w Duesseldorfie i Berlinie. Debiutuje tomikiem wierszy „Zalety przepiórek” (1956).
Światowy rozgłos przyniosła mu powieść „Blaszany bębenek” (1959) – pierwsza część „Gdańskiej trylogii”, na którą składają się ponadto „Kot i mysz” (1961) i „Psie lata” (1963).
Historia Oskara Matzeratha – chłopca z niemiecko-kaszubskiej rodziny z Gdańska, który na znak protestu przeciwko nazistom przestaje rosnąć, pozostając karłem - weszła do kanonu światowej literatury jako przykład udanego obrachunku z hitlerowską przeszłością Niemiec.
Od początku lat 60. Grass angażuje się po stronie opozycyjnej SPD i jej szefa Willy’ego Brandta. Pisze przemówienia, wymyśla hasła wyborcze, wzywa na wiecach do głosowania na socjaldemokratów. Towarzyszy Brandtowi w jego podróży do Polski w grudniu 1970 roku, podczas której kanclerz RFN uznaje granicę na Odrze i Nysie, wbrew stanowisku większości mieszkańców zachodnich Niemiec. Sam Grass podkreśla wielokrotnie, że utrata Pomorza czy Dolnego Śląska to zasłużona kara za niemieckie zbrodnie.
Światowy rozgłos przyniosła mu powieść „Blaszany bębenek” (1959) – pierwsza część „Gdańskiej trylogii”, na którą składają się ponadto „Kot i mysz” (1961) i „Psie lata” (1963).
Od protestów robotników na polskim wybrzeżu w grudniu 1970 roku Grass śledzi uważnie sytuację w Gdańsku, sympatyzując z polską opozycją. W „Solidarności” pisarz dostrzegł realizację idei masowego spontanicznego ruchu rewolucyjnego. Jednak jego kontakty z polską opozycją nie są pozbawione napięć, a spór dotyczy między innymi polityki USA oraz wpływu papieża Jana Pawła II i Kościoła katolickiego na demokratyczną opozycję w Polsce.
W czasie zjednoczenia Niemiec Grass po raz kolejny płynie pod prąd i deklaruje się jako przeciwnik szybkiego procesu polegającego na przyłączeniu byłej NRD do RFN; ostrzega też przed niebezpieczeństwem nacjonalizmu w zjednoczonych Niemczech.
Zagorzały przeciwnik ziomkostw i Związku Wypędzonych, zaskakuje czytelników powieścią „Idąc rakiem” (2003), w której podejmuje temat zatopienia w styczniu 1945 roku przez radziecki okręt podwodny statku „Wilhelm Gustloff” z tysiącami niemieckich uchodźców na pokładzie.
W 2006 roku Grass publikuję z kolei autobiograficzną książkę „Przy obieraniu cebuli”, w której przyznaje się służby pod koniec wojny w osławionej formacji Waffen-SS. Nie tyle sam wojenny epizod, ile ukrywanie tego wstydliwego faktu przed opinią publiczną przez ponad 60 lat zaszkodziło poważnie prestiżowi autora, a w komentarzach pojawił się zarzut hipokryzji. "Milczałem ze wstydu" - tłumaczył się Grass.
Powtarzające się prowokacje sędziwego pisarza coraz częściej spotykają się z niezrozumieniem i krytyką. Grass „wpadł w pułapkę narcyzmu” – twierdzi frankfurcki psycholog społeczny Hans-Juergen Wirth. Jego zdaniem, pisarz chce za wszelką cenę pozostać w centrum uwagi, lecz jego siły twórcze słabną, dlatego sięga po prowokację. Sławny krytyk Marcel Reich-Ranicki, który nigdy nie przepadał za twórczością noblisty, wyraził zarzuty wobec pisarza jeszcze dobitniej: „Grass zrozumiał, że atakując Żydów można wiele zyskać – można zwrócić na siebie uwagę”.
Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ ap/